Z krainy buka i połonin – wspomnienia Andrzeja Tabora

Z krainy...

Andrzej Stanisław Tabor oryginalny wędrowiec, podtrzymujący wciąż tradycję starej szkoły turystyki górskiej, wzorowy przykład człowieka gór, ukazuje młodszym pokoleniom czym jest etos prawdziwego turysty … Bez lansu, bez sztuczności, bez zbędnej komercji. Wiele zdjęć Andrzeja miałem przyjemność oglądać na Naszej skromnej „facebookowej” grupie – Echo Karpat. Są to w dużej mierze fotografie pochodzące sprzed 30-tu lat i tworzą dla niego niesamowity prywatny dokument, którego ledwie namiastkę mam dziś przyjemność przedstawić Wam na blogu. Zapraszam do przejrzenia.

Zamiast wstępu – byliśmy umówieni na ogólnopolski rajd, organizowany przez Związek Zawodowy Metalowców w Opolu –  ten rajd miał się odbyć  we wrześniu w Bieszczadach ale w tym czasie powstała „Solidarność” (przełom sierpnia i września roku 1980) – organizator oddał nam pieniądze i sami pojechaliśmy w Bieszczady.
… Wrzesień jest miesiącem, który w górach gwarantuje (a przynajmniej powinien gwarantować) piękną pogodę. Jeżeli dodamy do tego opustoszałe już szlaki i zbliżające się kolory jesieni – to właśnie jest to, co skłoniło 8 osób z naszego Koła PTTK „Relax” przy Mera – ZAP do odłożenia części urlopu na tygodniową włóczęgę po Bieszczadach.

W pierwszym dniu zwiedziliśmy pałac w Łańcucie (XVII w.,zabytek klasy „O”) i jedyne w Polsce muzeum powozów. Jeszcze tego samego dnia dotarliśmy do Komańczy, gdzie po noclegu w schronisku w dniu następnym wyruszyliśmy ciuchcią z Rzepedzi do Cisnej. Osławiona ciuchcia bieszczadzka okazała się zwykłą spalinową lokomotywką, dopiero na końcowej stacji Cisna – Majdan zobaczyliśmy prawdziwą, westernową ciuchcię. W tym dniu mieliśmy jeszcze zaplanowane przejście przez Falową (985 m n.p.m) do bacówki w Jaworcu. Przejście nie było zbyt trudne, nie licząc ostatniego, dość stromego i błotnistego zejścia w dolinę Wetliny i samej przeprawy w bród przez Wetlinę.

DSC04476
W dniu następnym, słonecznym nadal, poszliśmy szlakiem wolnościowym im. K. Świerczewskiego (dzisiaj jest to normalny odcinek GSB) przez Krysową i Wysokie Berdo na Połoninę Wetlińską. Podejście było długie i mozolne ale za to widoki z Przełęczy Orłowicza – piękne i niezapomniane. Tam też zjedliśmy obiad,  korzystając ze źródełka, które bije poniżej przełęczy; cóż za wspaniały smak ma herbata, ugotowana tam, wysoko… Zejście do wsi Wetlina nie nastręczało większych trudności a tam w Domu Wycieczkowym PTTK u Piotrka Ostrowskiego, znaleźliśmy przyjemny i wygodny nocleg. Jeszcze tego samego dnia zapłonęło buczynowe ognisko, trwające do późna w nocy.

DSC04475
Niestety, następny dzień był brzydki i rozpłakany – uwięził nas w schronisku.  Piąty dzień wędrówki zaczął się też pochmurnie, gór nie było widać zza mgieł. Postanowiliśmy pojechać do Sanoka, aby zwiedzić mieszczący się tam Skansen Budownictwa Drewnianego.
I znów pech – okazało się, że skansen jest od 2 sierpnia zamknięty z powodu szkód, jakie wyrządziła powódź. Zwiedziliśmy więc Sanok i wieczorem powróciliśmy do Wetliny.

2016-04-12-18-54-30 DSC04476
Następnego dnia zaświeciło wreszcie słońce, wobec czego wyruszyliśmy z Wetliny do Bereh Górnych, aby tam rozpocząć długie i żmudne podejście na Połoninę Caryńską (1297 m n.p.m.), która to Połonina wchodzi w skład Bieszczadzkiego Parku Narodowego.
Wydostawszy się na grań Połoniny, podziwialiśmy piękne, dalekie widoki na grupę Tarnicy i Halicza (tam chcieliśmy iść następnego dnia), na Małą i Wielką Rawkę, na dalekie otoczenie Ostrej Hory (to już w ZSRR) a na północy – na długi i lesisty wał Otrytu. Po zejściu do Ustrzyk Górnych, wyruszyliśmy z powrotem do „naszego” domu w Wetlinie (szosą ok.16 km). Trzy osoby – w tym piszący te słowa – zdecydowały się gonić słońce, aby na Wielkiej Rawce (1304 m n.p.m.)  przeżyć niezapomniany zachód słońca… Zejście tej trójki przez M. Rawkę i Dział odbyło się już w zapadających ciemnościach.

2016-04-12-18-52-06
Przedostatni dzień wędrówki rozpoczął się słonecznie – postanowiliśmy pojechać do Ustrzyk Górnych, aby stamtąd iść na najwyższe szczyty Bieszczadów. Niestety, nie mogliśmy zrealizować powyższego, bo było już po okresie wakacyjnym i brak komunikacji na linii Wetlina – Ustrzyki, a było już dość późno, aby rozpocząć tę daleką wycieczkę. Postanowiliśmy pójść na Połoninę Wetlińską przez Hnatowe Berdo (1187 m n.p.m.). Hnatowe Berdo jest krótkim ale jakże uciążliwym podejściem na Połoninę, przekonaliśmy się o tym wszyscy…

2016-04-12-23-21-01

Po dotarciu do schroniska na Połoninie Wetlińskiej i zjedzeniu obiadu (z puszek, przyniesionych w plecaku), wypiciu herbaty (przynieśliśmy wodę z odległego od schroniska źródełka), zeszliśmy najkrótszą drogą (zwaną końską) do obwodnicy – zajęło nam to ok. 40 minut a stamtąd znaną już szosą – 6 km do Wetliny. Ponieważ był to już ostatni wieczór naszego pobytu w Bieszczadach, zapłonęło znów buczynowe ognisko nad brzegiem Wetlinki…
W niedzielę wydostaliśmy się autobusem do Zagórza i tam, stojąc na peronie powtarzaliśmy za słowami piosenki – „Nie żegnaj się, choć lato minie, powrócisz znów tu za rok…”
Piękne są Bieszczady.

Tekst i zdjęcia : Andrzej Stanisław Tabor

Share Button

13 komentarzy do “Z krainy buka i połonin – wspomnienia Andrzeja Tabora

  1. Antoni Noga

    Czytając wspomnienia p. Andrzeja przypominała mi się moja pierwsza wyprawa w Bieszczady, w końcu lat 70-tych. Rozpoczęła się ona w Rzepedzi skąd kolejką nazywaną pieszczotliwie „ciuchcią”, ciągnioną wtedy – a jakże – dymiącym parowozikiem, z przesiadką w Mikowie i dalej przez Balnicę, dowlekliśmy się do Majdanu. Biwak w Zubraczu (pamiętam smak gulaszu przyrządzanego z puszek wołowiny na gorąco w takich samych aluminiowych menaszkach jak na zdjęciu u p. Andrzeja). Potem obfitująca w niesamowite widoki wędrówka przez Roztoki Górne, Jasło, Smerek i Połoniny do Ustrzyk Górnych. Kolejne noclegi w namiotach by na deser przejść się połoninami gniazda Tarnicy, Krzemienia i Halicza.
    Jakże inne były „tamte” Bieszczady od obecnych. Łza w oku się kreci.

    Odpowiedz
    1. Andy500

      Niestety, tych Bieszczad (albo jak inni chcę – Bieszczadów) już nie ma…
      Pozostały nam tylko wspomnienia, niestety. ..
      Jest tylko trochę inne miejsce, graniczacę z Bieszczadami, a mianowicie wspaniały Beskid Niski, gdzie można jeszcze znaleźć trochę wolności, której brak w B.

      Odpowiedz
      1. Tomasz Autor wpisu

        Panowie, są jeszcze iw Bieszczadach miejsca gdzie turysta nie zagląda a Beskid Niski, tak jak Andrzej pisał to wciąż miejsce ciche i spokojne, szczególnie jego wschodnia część.
        Pozdrawiam

        Odpowiedz
        1. Andy500

          Tomiku – i oby tak zostało ! 🙂
          Obserwuję B.N. od r.1970 i , oprócz zamożności miast i przede wszystkim wsi – niewiele się zmieniło, zwłaszcza (jak słusznie stwierdzileś) we wschodniej części wspomnianego obszaru.

          Odpowiedz
  2. jacek przewodnik świętokrzyski

    Można przyjąć że tych BIESZCZAD już nie ma a końcowy rok dla nich to 1990 rok lub najpóżniej 2000 r. Zdjęcie chatki istne archiwum taka była a jaka jest to każdy widzi, Sympatyczna grupa na tle drewnianego domku tak jak i w moich czasach drewniana była Poczta w Wetlinie. Czego mi brakuje to jakiegoś humorystycznego zdarzenia lub jakiejś orginalnej ciekawostki.Szkoda że nie ma zdjęcia ciuchci.

    Odpowiedz
  3. jacek przewodnik świętokrzyski

    Dlaczego nie ma następnych wpisów i komentarzy proszę czytajcie i piszcie czytelnicy swoje uwagi ten artykuł wtedy żyje i zachęca do czytania inne osoby chcemy wiedzieć co myślą inni czytelnicy.

    Odpowiedz
  4. Duśka

    Tak, tego świata już nie ma. Ale jest inny, dla innych równie wspaniały. Czytając takie wspomnienia i mnie nasuwają się moje, bo choć działy się lata temu, to w myślach wciąż są „wczorajsze”. Fantastyczna wędrówka z Panem Andrzejem. Dziękuję 🙂 I pozdrawiam górskich piechurów 🙂

    Odpowiedz
    1. Tomasz Autor wpisu

      Witaj Dusiu
      Andrzej jest kimś legendarnym, prawdziwym. Poznałem wiele wspaniałych, unikalnych zdjęć tego cichego krajoznawcy. Mam nadzieję że jeszcze pokaże Nam w przyszłości to i owo 🙂
      Pozdrawiam Cię

      Odpowiedz
  5. Maria z pogórza Przemyskiego

    A byłam pewna, że napisałam komentarz jako pierwszy, coś go zeżarło:-) to również moje czasy, poznawanie gór, pionierki, kangurka, chatka na Wetlińskiej jak na zdjęciu, lama w złośliwa w stajence, bo pluła przez zęby, a także woda ze źródełka; siadywałam nad przepaścią na Hnatowym Berdzie,, mając u stóp wierzchołki drzew … teraz nie wolno tam chodzić, szlak omija to miejsce, a szkoda … bardzo rzadko jeździmy teraz w Bieszczady, lepiej nam na sąsiedzkim Pogórzu, ludzi mniej, i komercji mniej; pozdrawiam pana Andrzeja, i Ciebie, Tomaszu, jak najserdeczniej.

    Odpowiedz
    1. Tomasz Autor wpisu

      Witaj Mario
      Może coś go zeżarło 🙂 Prawda że obecnie to na Pogórzu Przemyskim i w Sanocko Turczańskich bardziej można poczuć ten klimat niż w dzisiejszych Bieszczadach, jednak wspomnienia pozostają. Bylibyśmy zaszczyceni gdybyś i Ty zdecydowała się w przyszłości opublikować tu na blogu swoją karpacką przygodę sprzed lat, podpartą kilkoma archiwalnymi fotografiami. 🙂
      Pozdrawiam serdecznie

      Odpowiedz
    2. Andy500

      Dziękuję ; mam również taką cichą nadzieję, że będziemy mogli przeczytać Pani wspomnienie z dawnych Bieszczad, pozdrawiam

      Odpowiedz
  6. Bartek

    „Dlaczego nie ma następnych wpisów i komentarzy proszę czytajcie i piszcie czytelnicy swoje uwagi ten artykuł wtedy żyje i zachęca do czytania inne osoby chcemy wiedzieć co myślą inni czytelnicy.”

    Super wpisy 🙂

    Odpowiedz
    1. Tomasz Autor wpisu

      Zapraszam Bartku do archiwum bloga i różnych działów. Znajdziesz tam około 100 relacji z wędrówek i wypraw górskich a także garść różnych ciekawostek.
      Pozdrawiam serdecznie 🙂

      Odpowiedz

Skomentuj Tomasz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.