Ostra Hora – niezdobyty wierzchołek na Zakarpaciu

 

Zdążyliśmy w ostatniej chwili – to co wydarzyło się później zamknęło nam po dziś dzień możliwość kolejnych podróży na wschód. Owe ostatnie dni przed blokadą, to jednocześnie ostatnie tygodnie kalendarzowej zimy. Jeszcze nieświadomi kreślimy plan wymieniając zdawkowe wiadomości tekstowe. Pojedziemy na kilka godzin, krótkiego zimowego dnia i wejdziemy szybko na jedno ze wzgórz nad Dobromilem, albo nieco dalej, może gdzieś w okolicach Turki znajdziemy jakąś ścieżkę, lub nieodwiedzaną dotychczas, kolejną magiczną wieś bojkowską. Wszystko odbywa się dynamicznie – granica dziś niemal pusta. Jest 7 rano, lecz aut nie ma wcale. Postanawiamy spontanicznie – czasu będziemy mieć więcej niż zakładaliśmy – ruszymy możliwie jak najszybciej, na Zakarpacie w stronę Użoka i dalej na wschód ku jednej z wsi u podnóża północnych stoków głównego grzbietu wododziałowego. Stamtąd ruszymy nie na ów grzbiet lecz na południe, na Ostrą Horę, zobaczyć – dosłownie rzucić okiem na zmrożone, ściśnięte zimą karpackie łańcuchy górskie. Tych widoków obecnie brakuje po polskiej stronie. Jedynie Tatry utrzymują zimową atmosferę w polskich górach. Pragniemy wejść i poczuć choć na chwilę zimowy podmuch karpackiego wiatru, zobaczyć zaśnieżony świat i smreki obsypane potężnym puchem, skute lodem drogi oraz sople lodu, niczym stalaktyty zwisające z potężnych gałęzi karpackiego lasu, oraz spadzistych dachów bojkowskich chat. Wrócimy późną nocą do kraju – ot szybka podróż na wschód, dosłownie tam i z powrotem.

Jasienica Zamkowa, niewielka wieś położona w dolinie potoku o nazwie Jasienica. Przemierzamy ją nie pierwszy raz, dziś jednak dopiero postanawiamy zatrzymać się i spojrzeć z bliska na zabytkową, drewnianą dzwonnicę stojącą tuż przy cerkwi pw św. Michała. Samą świątynię zbudowano w 1903 r. wg. projektu W. Nahornego. Jest to budowla zachowana w narodowym stylu ukraińskim, o konstrukcji zrębowej, na planie krzyża greckiego. Nawę zamyka od góry kopuła, natomiast prezbiterium przykryto dachem wielopołaciowym. Babiniec ( prytwor ) z kolei chroni dach dwuspadowy.

Szczególnie warto przyjrzeć się jednak zabytkowej dzwonnicy pełniącej również rolę muzeum kultury bojowskiej. Kaplica p.w. Opieki Matki Bożej (dzwonnica) jest wizytówką i być może najcenniejszym zabytkiem na linii Stary Sambor – Przełęcz Użocka.  Powstała najprawdopodobniej w latach 1766 – 1779. W ołtarzu znajdowała się w przeszłości ikona Matki Bożej, którą wg przekazów ustnych przeniesiono z Isaje. Początkowo obiekt użytkowany był jako świątynia, dopiero z czasem wykorzystano go jako dzwonnicę. Powstała również teza o pierwotnym jej zastosowaniu, jako kaplicy grobowej. Budowlę postawiono na planie kwadratu. Pierwsza kondygnacja to podcienie konstrukcji słupowo-ramowej, w założeniu i pierwotnie łączonej drewnianymi kołkami. Kaplicę znajdującą się na piętrze tworzy galeria mieszcząca w przeszłości ikonostas. Sama dzwonnica pokryta jest ośmiopołaciowym dachem obitym gontem. Sakralny zabytek z Jasienicy Zamkowej to przykład misternej sztuki ciesielskiej, jednak niestety nie do końca odrestaurowany tak, jak pierwotnie wyglądał. W niektórych miejscach zamiast drewnianych elementów łączących belki oraz podłogę, dostrzegamy główki gwoździ … Zabrakło determinacji czy też funduszy … Zwykłe niedbalstwo, a może nieświadomość? Szkoda, choć całość wygląda niesamowicie. Cerkiew stojąca obok, niestety jest zamknięta. Schodzimy do drogi. Musimy jechać dalej – czas nagli a jeszcze w stosunku do krótkiego dnia daleka droga przed nami.

Miałem już okazję wcześniej dwukrotnie podziwiać wyremontowaną szosę łączącą Stary Sambor z Przełęczą Użocką. Takich dróg na Ukrainie wciąż brakuje, a w przedstawianych obwodach : lwowskim oraz zakarpackim sytuacja jest zupełnie odmienna. Mało znane szerzej Zakarpacie jest wspaniałą mozaiką kultur, zabytków oraz przepięknych plenerów. Niestety, świat to zapomniany i zaniedbany. Dalej za Przełęczą Użocką droga jak dawniej – dziurawa i bez perspektyw na lepsze zmiany.

Południowa strona głównego grzbietu wododziałowego, to zupełnie inna rzeczywistość – Zakarpacie, to historyczna kraina, w której wciąż czuć węgierskie korzenie. Burzliwy okres lat międzywojennych XX w. wyłonił tutaj na krótki tylko czas autonomiczne państewko zwane Rusią Zakarpacką, które nie było w stanie utrzymać gospodarki, oraz zachować politycznej stabilizacji. Wkrótce zakończyło swój żywot … Niestety nawet dziś jest to region traktowany nieco po macoszemu i nadal jest punktem dość mocno roszczeniowym. Serpentyny które znamy od lat nie zmieniają swej jakości na lepszą. Jak wspominałem, wyremontowana w ostatnich latach droga jest kolorowym snem jedynie w granicach obwodu lwowskiego do Przełęczy Użockiej. Tuż za nią na wspomnianych wcześniej serpentynach nawierzchnia wygląda jak z innej epoki, ale przecież my to znamy doskonale. Nie jedziemy daleko, jednak jeśli turysta planuje podróż do Użgorodu, ma świetną alternatywę. Jest nią przebiegająca niemal wzdłuż drogi legendarna linia kolejowa zbudowana w 1905 r. przez Habsburgów, posiadająca liczne tunele, mosty i wiadukty. Pełna jest zakrętów oraz spektakularnych widoków.

Między Użem a Latoricą

Niepozorna, mało uczęszczana, lecz wzbudzająca zachwyt trasa pośród gór łączy doliny rzek : Latoricę oraz Uż. Dodatkowo spina ze sobą dwie główne arterie biegnące ze Lwowa ku dwóm zakarpackim miastom – do Użgorodu oraz do Mukaczewa. Liczne wsie rozłożyły się po obu stronach drogi, tworząc niemalże jedną całość … Wspaniały świat, ale nie dla każdego. Potężne odległości między wsią a miastem, zatłoczone zimne marszrtutki, ograniczone możliwości zakupów, wpływają na ludzki byt, który występuje tu jako synonim przetrwania.

Przekraczamy potok i wjeżdżamy w jedną z bocznych odnóg rozrzuconej na wzgórzach i w ścisłej dolinie wsi Roztoka. Kubek gorącej herbaty z imbirem i z miodem krzepi i pozytywnie wpływa na stan ducha. Genialny plener, wspaniała atmosfera!

Fragment grzbietu wododziałowego za nami. Szerszy widok tam na górze musi być teraz wspaniały. Pogoda jest piękna, jednak niewiele czasu zostało do zmierzchu. Z każdą chwilą aura ulegnie zmianie. Przejrzystość będzie gęstnieć – trzeba się spieszyć, jednak zaspy oraz ostre podejście skutecznie spowalniają marsz. Co chwilę robimy przerwę nie będąc w stanie skutecznie gonić cennych minut.

Próbujemy nadrobić stracony czas, jednak nie potrafimy iść szybciej. Słońce już chyli się ku zachodowi, a nasze nogi grzęzną w śniegu spowalniając marsz. Nie myślimy teraz o drodze powrotnej – zastanawiamy się jedynie nad tym, czy jesteśmy w stanie osiągnąć wierzchołek zanim noc pokryje zaśnieżone wierchy. Widoczność w dalszej perspektywie spada. Karpaty osnute są mgłą która mieszając się z zimową wieczorną łuną oddają niesamowitą atmosferę. Mam ochotę przystanąć na dłużej i podziwiać odkrytą północno zachodnią część wzgórz odchodzących od zasłoniętej przez szczyt Ostrej Hory Połoniny Równej. Po drugiej stronie grzbietu z pewnością jest teraz przepięknie, ale tego nie jesteśmy w stanie doświadczyć ,przynajmniej dopóki nie znajdziemy się jakimś cudem na szczycie. Ciekawe czy widać Połoninę Borżawę? Odnoszę wrażenie że w godzinach dziennych była widoczna, teraz jednak przejrzystość spadła znacznie. Pasmo Bieszczadów Wschodnich widzimy dość dobrze, jednak najwyższy Pikuj zakryły chmury. Nie wiemy co jest przed nami – zasłania nam pejzaż wybitny wierzchołek Ostrej Hory …

Krótka chwila dla oddechu i spojrzenie za siebie. Po lewej za lasem domyślam się potężnego wału Połoniny Równej, a za nami pomniejsze wierzchołki zakarpackich pasm.

Zmrożony i pokryty śniegiem grzbiet wododziałowy z kulminacją niewidocznego w tej chwili Pikuja. Widać jeszcze Starostynę oraz Ostry Wierch, natomiast w dole biegnie dolina zakarpackich wsi z odchodzącym w bok przysiółkiem od wsi Bukowiec bądź Perechresnyj. Całość pokrywa czerwona od zachodzącego słońca, potężna łuna rozlana aż za widnokrąg.

Ostatni skok i wielkie rozczarowanie. Wprawdzie przepiękny zachód słońca rozlewa się nad Ostrą Horą i pobliskim Menczyłem, jednak najbliższy, jeden z trzech wierzchołków widzianej od strony polskich Bieszczadów oryginalnej, jedynej w swoim rodzaju góry, nie jest nam dzisiaj pisany. Co najmniej 40 minut dzieli nas od osiągnięcia tej kulminacji, a słońce właśnie chowa się za widnokrąg. Wprawdzie możemy na latarkach czołówkach wejść na wierzchołek jednak nie ma to dla nas sensu. Tym razem wierzchołek dla samego jego zdobycia musi poczekać na inną okazję. Należy teraz pomyśleć o bezpiecznym zejściu do wsi.

Złocisty, rozgrzewający trunek zakarpacki smakuje najlepiej w zimową noc, w cieniu Ostrej Hory. Odwróceni od wierzchołka strzelistej góry, której widok jest nie do zastąpienia z perspektywy polskich Bieszczadów, obiecujemy sobie że wrócimy na wiosnę, nieświadomi tego co wydarzy się wkrótce – Dziś publikuję ten wpis po 10 – ciu miesiącach najpierw nie możliwej, następnie nie wskazanej i obecnie znów niemożliwej wyprawy za wschodnią granicę …

Tekst : Tomasz Gołkowski, zdjęcia : Tomasz Gołkowski oraz Mariusz Obszarny

Share Button

6 komentarzy do “Ostra Hora – niezdobyty wierzchołek na Zakarpaciu

    1. Tomasz

      Bogdanie, a ja znów wstawiam zaległości, które nadal powinienem nadrabiać, no i … ni e wychodzi. Tysiące zdjęć, mnóstwo wspomnień. Mam nadzieję że jeszcze to wszystko kiedyś opublikuję, bądź choćby po prostu spiszę, nawet dla siebie.
      Pozdrawiam serdecznie

      Odpowiedz
    2. Marcin Piotrowski

      Czołem,
      jakże się cieszę, że „J23 znowu nadaje”. zawsze to bardzo miło poczytać i pooglądać.
      Kiedy znowu będzie można załoić na Ostrą Horę, Pikuja, Lutańską Holicę czy Połoninę Równą?
      ech, pamiętam tą dzwonnicę…

      BTW
      Próbowałeś może turystyki kajakowej na swoim terenie (głównie San)?

      Pozdrawiam serdecznie

      Odpowiedz
      1. Tomasz

        Witam
        Cóż za pseudonim … 😉 czym sobie zasłużyłem? Rzeczywiście duży kryzys dotknął Karpacki las i ciężko z niego wyjść, ale nie podjąłem jeszcze decyzji o zamknięciu bloga. Oczywiście tematów jest kilka, ale trudno obecnie to wszystko poskładać do kupy. Tym bardziej że dotknęła nas w tym roku blokada i wiele planów runęło. Poświęcam obecnie więcej czasu na miasto Przemyśl leżące na progu Karpat, oraz Pogórze Przemyskie będące również ich częścią. Wiosną dzięki temu powstały dwa wpisy dotyczące tegoż pogórza, a wcześniej dość obszerny opis wspomnianego wyżej miasta. Zobaczymy co czas przyniesie – kolega wbrew pandemii kilkukrotnie był w Karpatach Wschodnich na Ukrainie, ale ja konkretnie przez pandemię nie mogłem, choć wirus mnie dotychczas nie dotknął. Być może wiosną coś się zmieni, ale tak naprawdę nie sposób być tego pewnym.
        Pozdrawiam serdecznie

        Odpowiedz
  1. Maria z Pogórza Przemyskiego

    Oj, Ukraina przyciąga, no i wyzwala wariackie pomysły:-) wyjechać wcześnie rano, zdobyć, zobaczyć i wrócić na noc, bardzo dobrze to znam; tęsknym okiem popatrujemy w tamta stronę, a już gdyby ruszyło przejście w Malhowicach, to byłoby super; znamy droge na Zakarpacie, jeszcze do Mukaczewa jako tako, potem zaczyna się horror, kto nie przeżył, nie uwierzy:-) może już zrobili drogę, bo jak dwa lata temu jechaliśmy do Chustu do Narcyzowej Doliny, to zdzierali resztki asfaltu; powiem tak, Wasza wyprawa fantastyczna, spontaniczna i szkoda, że zabrakło dnia do spełnienia zamierzenia; mam tylko nadzieję, że wróci normalność i zakończycie dzień na Ostrej Horze; pozdrawiam serdecznie.

    Odpowiedz
    1. Tomasz

      Witaj Mario
      Być może artykuł już stracił nieco na aktualności. W końcu byliśmy tam niemal rok temu, wiele się zmienia. Jeśli sytuacja się unormuje to zbadam stan nawierzchni :). Ciągnie mnie oczywiście na wschód, ale koledzy byli, ja niestety nie mogłem, z wielu powodów. Może na wiosnę się uda – chciałbym i w lutym, ale nie wybiegam za bardzo w przyszłość. Jeśli się uda na pewno dam znak na blogu.
      Pozdrawiam Cię serdecznie
      P.S. wciąż czeka zaległy artykuł „zakarpacki” do opublikowania …

      Odpowiedz

Skomentuj Tomasz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.