Wspomnienia z Beskidu Niskiego cz. 2

Wspomnienia z Beskidu Niskiego cz. 2. Na pustkowiu i w dolinach śmierci. Czyli historia ukryta w dzikiej krainie.

Koniec świata w tym wypadku przyciąga, jednak piękny krajobraz robi dobrą minę do tego co doświadczyła i wciąż doświadcza ta kraina.Od ponad pół wieku nie ma tu człowieka. Po kilku stuleciach bardzo burzliwych i ciężkich, ostatecznie życie w tym miejscu zgnębiono do tego stopnia że historię tej tragedii ludzkiej można nie tylko zobaczyć ale i emocjonalnie odczuć. Ogrom i pustka, tajemnicze ślady z przeszłości oraz potężna cisza powodują dreszcze gdy wnikliwie obserwujesz i zastanawiasz się w jakim świecie się znalazłeś. Na odcinku wielu kilometrów jest tak samo ponuro jak w podróży wśród umarłych. Znaleźć się w dziele zniszczenia współczesnego człowieka to nie to samo co czytać na papierze dokumenty historii świata, tutaj całym sobą przeżywasz to jak naoczny świadek bo to prawda współczesna gdyż ci co doświadczyli zniszczenia niejednokrotnie żyją jeszcze choć w bardzo odległych miejscach.

Nieznajowa przed nami. Droga do tej nieistniejącej wsi ciągnie się wśród zarastających lasem dawnych łąk pasterskich. Kilkukrotnie na przeszkodzie staje bystry górski potok Zawoja. Nie ma na nim kładek ani mostów trzeba się przeprawiać w bród. Jeśli wędrowiec nie ma dobrych nieprzemakalnych butów, lepiej niech przeprawia się na bosaka. Marsz jest uciążliwy chwilami ale atmosfera miejsca daje zapomnieć o wszelkich trudnościach .

Zawoja wije się jak wąż przecinając leśną drogę która przed wojną łączyła dwie łemkowskie wsie – zapomnianą, nieistniejącą Nieznajową oraz Wołowiec który przetrwał ale wegetuje w stagnacji gdyż leży na uboczu krainy która mimo wszystko jest końcem świata.. Jedyna samochodowa szosa do Wołowca czasem bywa w zimie nieprzejezdna co oznacza że dostać się wtedy do Nieznajowej nie sposób.

Kolejny raz cmentarz jest niemym świadkiem historii Łemkowszczyzny. Przed wojną istniała tu jedna z najprężniej rozwijających się wsi Beskidu Niskiego. Nieznajowa bo o niej mowa zakończyła swój żywot po akcji wysiedleńczej, 250 osób deportowano na radziecką Ukrainę. W obecnych czasach działa tu chatka studencka czynna jedynie w okresie wakacyjnym. Przenocować można w zamian za drobne prace na rzecz chatki na przykład rąbanie drewna. W tym samym czasie odbywa się tu redyk owiec, idąc dolinami można natrafić na stada pasących się zwierząt. Owce sprowadzone są aż z Podhala. Raz w tygodniu organizowana jest dostawa żywności dla pasterzy pilnujących stada. Przed wojną cała Łemkowszczyzna słynęła z hodowli owiec na wielką skalę, obecnie jest to wypas kulturowy bez większego znaczenia czego następstwem jest naturalna ekspansja leśna.

Radocyna – kolejna wieś widmo. Oprócz wszędobylskich krzyży charakterystycznych dla Beskidu Niskiego, jedyną pozostałością po tej wielkiej niegdyś łemkowskiej wsi są ruiny dawnej wiejskiej szkoły majaczące w oddali na zdjęciu wyżej. Mgła i cisza która przeraża sprawia że to miejsce jest jeszcze mocniej odbierane przez miłośników Beskidu Niskiego. Każdy kto raz jeden tu był powie że ta cisza właśnie działała w tym miejscu na człowieka jak żałosny jęk tragicznej historii. Z tej drogi można się udać do granicznej wsi –  Konieczna lub w przeciwną stronę skąd do wyboru jest kilka ścieżek – na lewo do zagubionej w lesie Lipnej, na wprost do Czarnego lub na prawo z powrotem do Nieznajowej bądź  trochę wcześniej także na prawo w stronę Długiego. Wszystkie te miejscowości są również tylko białą plamą na mapie a każda skrywa swoje pamiątki i tajemnice.

Lipna dawna wieś ukryta w lesie. Właściwie była przysiółkiem który leżał na drodze pomiędzy Zdynią a Radocyną. Niewiele pozostało dziś po tej wsi. Pomału to miejsce staje się zwykłą leśną drogą. Jedyne pamiątki jak wszędzie: krzyże i mała drewniana kapliczka.

Od niedawna budują tu prawdziwą drogę, zapewne Radocyna stanie się wtedy miejscem bardziej dostępnym dla przypadkowych turystów. Póki co turystów na szlaku wciąż nie widać.

Cmentarz z czasów gdy żyli tu Łemkowie. Wieś nazywała się Czarne. Sam cmentarz znajduje się przy drodze do Radocyny. Dolina jest bardzo przestrzenna i widokowa, oprócz dwóch cmentarzy i kilku krzyży można tu odnaleźć miejsce po cerkwi, kapliczkę oraz dwie niszczejące chaty ponoć okresowo zamieszkałe. Stoi także bacówka pasterzy podhalańskich którzy podobnie jak w Nieznajowej zajmują się tu wypasem owiec.

To już Długie pominięte chwilowo z trasy Radocyna – Czarne. Droga w dół doliny prowadzi właśnie do Czarnego, w przeciwnym kierunku znajduje się Wyszowatka –  wieś która przetrwała do dziś jednak w zmienionej formie. Samo Długie dzisiaj to pusta klimatyczna dolina służąca jako pastwisko dla owiec podhalańskich oraz krów z Wyszowatki. Jak wszędzie w okolicy można znaleźć kilka krzyży oraz cmentarze, jeden wojenny drugi parafialny z czasów istnienia wsi. Dociekliwy poszukiwacz znajdzie również miejsce po cerkwi.

Przy samej drodze widać nieznane już w żadnym innym miejscu piece smolarskie w których sezonowo wyrabia się węgiel drzewny. Ten relikt wśród zawodów jakimi się człowiek w tych stronach parał od wieków odchodzi w zapomnienie a takich regionalnych nie występujących nigdzie indziej rzemiosł było więcej jak chociażby kamieniarstwodziegciarstwo oraz maziarstwo .

Miejsca opisane powyżej, są otulone dookoła wioskami zamieszkałymi do dnia dzisiejszego, jednak nie zachowały w sobie nic z dawnego klimatu łemkowskiego życia. Po akcji przesiedleńczej  narodu rusińskiego miejscowości te zostały zasiedlone przez obywateli polskich którym dano tutaj prace w tworzących się PGR-ach za czasów komunistycznej władzy Jednak zmiana ustroju po 89tym roku spowodowała katastrofę gospodarczą tego miejsca. Na daną chwilę bieda i beznadzieja jaka głęboko tkwi w tych stronach zastanawia przechodzącego turystę w jaki sposób cywilizowany człowiek jest w stanie przeżyć w takich warunkach. Wszechobecny alkoholizm, brak pracy, sklepów oraz komunikacji ze światem doprowadza do coraz większej frustracji ludzi skazanych przez państwo na marazm i udrękę dnia codziennego Ludzie żeby żyć muszą kłusować po lasach, kraść drewno na opał zbierać grzyby i jagody. Najbardziej dotyka to młodzież która nie może liczyć na pomoc ze strony państwa które tym ludziom zgotowało takie życie zabierając im pracę przez upadek wielkich gospodarstw wiejskich i nie dając nic w zamian. Najbardziej zrujnowane miejscowości to Jasionka, Krzywa, Wyszowatka, Grab oraz Ożenna. Natomiast nieco lepszy wydaje się los okolicznych na wpół łemkowskich wsi takich jak Zdynia czy Gładyszów, choć nawet tam przyszłość nie rysuje się w różowych barwach.

Jasionka. Po pegeerowska wieś bez szans na jakąkolwiek pomoc ku wydobyciu się z marazmu. Upadł tu nawet jedyny sklep w którym można było dostać co najwyżej konserwy i tanie wino. Forma płatności na zeszyt spowodowała bankructwo choć trzeba pamiętać o konkurencji w postaci obwoźnego sklepu dostarczającego pieczywo średnio raz w tygodniu.

Grab. Jedna z dróg która prowadzi do tej wsi zaczyna się od ostrzegawczego napisu: DROGA NIEREMONTOWANA NA ODCINKU 15 KILOMETRÓW, wszędzie dziury i koleiny w klimacie zza wschodniej granicy. Napis ten znajdujący się w Krępnej, dużej miejscowości turystycznej daje odczuć jak nieistotnym dla państwa jest los tego miejsca. Być może że jest to świat zapomniany przez wielkich, mimo że w minionych stuleciach biegły tędy słynne szlaki handlowe na południe Europy.

Dalej za Grabiem i Ożenną jest już Magurski Park Narodowy. Po prawej stronie znajduje się Słowacja. Sam park jest dziki i niesamowity, znajdują się w nim również doliny dawnych wsi łemkowskich jak np. Ciechania. Niestety przez kierownictwo parku zamknięta dla turystów.

W tutejszych wsiach także zachowało się kilka cerkwi z minionych dziejów. Można je zwiedzić w Zdyni, Koniecznej, Gładyszowie, Krzywej oraz Wołowcu. Stan obiektów jest bardzo zróżnicowany jak również atrakcyjność świątyń nie jest sobie równa. Na pewno jednak każda jest potężną pamiątką w miejscach które tak bardzo się zmieniły.

Ta świątynia znajduje się w Wołowcu. Nie wygląda naturalnie tak jak powinna jednak posiada bogate i bardzo cenne wnętrze, obok wśród krzaków i drzew niszczeje stary łemkowski cmentarz parafialny. Nabożeństwo odprawiane jest tu nie w każdą niedzielę ze względu na wspólne posiadanie jednego księdza do spółki z miejscowością Bartne która znajduje się po drugiej stronie lasu. W Zimie gdy są złe warunki atmosferyczne cerkiew nie funkcjonuje ale ponoć jeszcze kilkanaście lat temu ksiądz w takich warunkach potrafił w niedzielę na nartach do parafian docierać.

Czasownia prawosławna w miejscowości Zdynia. Znajduje się niedaleko od drogi do Lipnej. Pół kilometra dalej odbywa się coroczny festiwal kultury łemkowskiej. Zjeżdżają się wtedy do Zdyni Łemkowie z całego świata, nawet z drugiej strony oceanu. Prezentowane są tu zespoły łemkowskie, zarówno taneczne jak i muzyczne. Można w czasie festiwalu zobaczyć namiastkę tego czym żył łemkowski świat w czasach gdy wszystko było inne.

Cerkiew w Gładyszowie w klasycznym stylu ukraińskim. Cerkiewna architektura tego typu jest niespotykana na łemkowszczyźnie. Budowla jest skonstruowana na planie krzyża greckiego. Obecnie modlą się w niej grekokatolicy.

Opisana tutaj część Beskidu Niskiego nie posiada praktycznie infrastruktury turystycznej. Poza agroturystyką nie ma tu wyboru jeśli chodzi o nocleg. Sporą atrakcją może być stadnina koni huculskich w Gładyszowie, szlaków turystycznych jednak nie ma tutaj wiele. Wytrawny turysta na pewno jednak nie będzie się tu nudził ze względu na to co zostało opisane powyżej. Dodać należy do tego piękne widoki oraz niedostępność tego miejsca co uczyni je jeszcze bardziej atrakcyjnym i tajemniczym. Nie pozostaje zatem nic innego jak samodzielnie przemierzyć piechotą zatarte często ścieżki .

Wspomnienia z Beskidu Niskiego cz. 2, to artykuł będący jedynie moim dokumentem wspominkowym. Nie jest to typowe kompendium wiedzy, powinien być raczej traktowany jako moje osobiste odczucie dotyczące gór mojego życia.

Tekst i zdjęcia: T. Gołkowski

Jeśli wpis zainteresował Cię, lubisz tematykę Beskidu Niskiego kliknij Tutaj – znajdziesz tam pod tekstem linki do pozostałych relacji dotyczących Beskidu Niskiego. Zapraszam serdecznie

Share Button

2 komentarze do “Wspomnienia z Beskidu Niskiego cz. 2

  1. Neron

    Z tym alkoholizmem to gruba przesada, znaczna większość tych wsi nie pije. A bieda? Przecież nie musi tak być, wystarczy dać gospodarzowi gospodarzyć i to wszystko.

    Odpowiedz
    1. Tomasz Autor wpisu

      Witaj Neron
      Jak zapewne zauważyłeś tytuł artykułu mówi, że jest to wspomnienie, a nie zwykłe stwierdzanie faktów. Wspomnienia te pochodzą sprzed lat, gdy często wędrowałem po tych bezdrożach. Oczywiście wiele rzeczy się zdeaktualizowało, jak również wiele rzeczy uległo zdecydowanej poprawie. Dokument wspominkowy możesz potraktować po prostu z przymrużeniem oka, bo jest to moja osobista refleksja, tak wtedy czułem gdy odwiedzałem te miejsca, nawet te zdjęcia są stosunkowo stare. Generalnie to artykuły o Beskidzie Niskim zawsze traktuję trochę inaczej, może przez sentyment do tych gór. Dzięki za Twoją szczerą opinię
      Pozdrawiam serdecznie 🙂

      Odpowiedz

Skomentuj Tomasz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.