Archiwum autora: Tomasz

O Tomasz

Tomasz, autor bloga, pochodzący z Podkarpacia miłośnik gór oraz dzikiej przyrody. Naładowany pozytywną energią, trochę szalony, niepokorny globtroter. Interesuje się historią, kulturą i etnografią Karpat. Zwolennik każdej formy turystyki i czynnego wypoczynku, promotor miasta Przemyśl jak i całego Pogórza Przemyskiego. Zaprasza do odwiedzenia swojego bloga, debaty oraz współpracy. Zachęca również do wspólnych organizacji wypraw górskich i wzajemnego dzielenia się wiedzą na tematy związane z turystyką. Pozdrowienia dla wszystkich ludzi gór a także odwiedzających mojego bloga :)

Puste Bieszczady

Bieszczady

W PRL – u najdziksze oprócz Beskidu Niskiego pasmo w Polsce, odcięte od cywilizacji i w wielu obszarach zamknięte wręcz fizycznie dla świata turystyki, czego przykładem jest bieszczadzki worek. Do dziś uchodzi on za symbol bezludnych przestrzeni w tych ukochanych i wciąż pamiętnych dla wielu, cichych górach. Świata współczesnych Bieszczadów niestety nie można już porównać do tego z okresu pierwszych, powojennych dziesięcioleci – Bieszczady stały się najpierw modne, następnie komercyjne, a dziś są po prosu przepełnione i sytuacja owa zabija to, co w tych górach najpiękniejsze. Bieszczadzki romantyzm uleciał gdzieś i rozpuścił się nieodwracalnie – nawet jesienią piękna pogoda jest już tylko magnesem dla potężnej fali turystów pragnących zobaczyć z wysokości cudowne kolory bieszczadzkiej puszczy, usłyszeć ryk jeleni, odwiedzić magiczne Jeziorka Duszatyńskie, czy też odetchnąć górskim powietrzem. Odludne miejsca jak wspomniany bieszczadzki worek, pomału przyciągają coraz większe rzesze zainteresowanych tematem doliny górnego Sanu oraz umownym jego źródłem. Kińczyk Bukowski oraz Opołonek wciąż znajdują się jeszcze poza zasięgiem, enigmatyczną pozostaje fascynująca Hyrlata jak i Wysoki Dział, a także zalesione niemal w całości Pasmo Graniczne. Mimo wciąż wzrastającej frekwencji turystów, Bieszczady mogą posiadać zachwycający i niespotykany nigdzie indziej urok, należałoby jednak zatrzymać się tu późną listopadową porą bądź wręcz zimą. Góry te potrafią być puste, z pewnością też pozostają piękne nawet gdy opadną liście a przy odrobinie szczęścia? Zobaczyć możemy wiele – myślę że naprawdę więcej niż w pogodne upalne dni. Zimą trzeba jednak uważać, Bieszczady wbrew pozorom potrafią być groźne – potrafią zabić … Czytaj dalej

Share Button

IV rocznica powstania bloga Karpacki las

Cztery lata temu, pod koniec października powstał blog, który nazwałem Karpacki las. Miał on z założenia przedstawić czytelnikom obraz Karpat z różnej perspektywy – zarówno tej czysto górskiej ( zdobywanie szczytów, uwiecznianie pięknych miejsc w fotografii ) jak i bardziej osobistej ( moje przemyślenia, odczucia ).

Miło mi przekazać informację wszystkim miłośnikom Karpat, iż właśnie mija IV już rocznica powstania bloga Karpacki las, którego jestem autorem. Blog, który z założenia miał przedstawiać Karpaty szeroko pojęte, spełnia swoją rolę od początków swego istnienia. Karpaty opisywane przeze mnie ukazują nie tylko piękno tego jedynego w swoim rodzaju łańcucha górskiego, ale przedstawiają również całą otoczkę z nimi związaną, czyli historie wojenne, życie mieszkańców, pozostałości odnajdywane w terenie, dzieła sztuki ludowej, samotne jak i grupowe wyprawy górskie, oraz opisy miejsc mniej znanych, jednak nadzwyczaj ciekawych. Mimo że cztery lata działalności to prawdę mówiąc krótki okres, jednak dla mnie wystarczająco intensywny – mam pełne ręce roboty związanej z działalnością blogową i blisko związaną z górami mego życia. Ostatni rok mimo to był nieco mniej owocny aniżeli lata poprzednie. Złożyło się na to wiele czynników, przeważnie niezależnych ode mnie – ochota i pasja z jaką traktowałem wcześniej podejście do wykonywanej przeze mnie pracy na blogu nie zmniejszyła się, jednak w pewnym momencie nie było rady – musiałem wyhamować i zrobić kilka krótszych, czasem dłuższych przerw ze względu na szereg sytuacji życiowych, które nie mogły iść w parze z prywatną pasją. Wycieczki, wyprawy, podróże – są to aspekty podstawowe, mające zapewnić dokumentowanie zrealizowanych planów. Ich koszty bywają nieraz spore – pokrywam je z własnej kieszeni. Wydaję również kwoty związane z zakupem sprzętu, obuwia, ubrań oraz jedzenia. Czasem suma wynosi więcej niż przeciętny koszt utrzymania rodziny. W tym roku straciłem aparat fotograficzny, uszkodziłem dwukrotnie auto, oraz przeszedłem długotrwałą kontuzję nogi, niepozwalającą w żadnym stopniu na jakiekolwiek wędrówki. Na szczęście komputer jeszcze jakoś dycha i w wolnej chwilach, których nie posiadam wiele ze względu na pracę zawodową – nie blogową, mogłem jeszcze coś dla Was czytelnicy napisać. Mimo wielu przeciwności, oraz ograniczonych możliwości czasowych, udało mi się być trzykrotnie w ukraińskich Karpatach, dokonałem kilku wycieczek objazdowych, po raz enty przedreptałem Pogórze Przemyskie, oraz zaliczyłem kilka ciekawych wędrówek w Beskidzie Niskim oraz Beskidzie Sądeckim. Nie udało mi się natomiast w tym roku odwiedzić ukochanej Rumunii, a było już tak blisko … Największym sukcesem w moim jak i czytelników mniemaniu, był prawdopodobnie najdłuższy w historii bloga artykuł dotyczący dawnych schronisk polskich w ukraińskich Karpatach. Po owych schroniskach nie ma dziś już wielu śladów, ale artykuł wywołał spore poruszenie i stał się obok kilku wcześniejszych, notowanych wysoko w latach poprzednich, jednym z liderów w rankingu najpopularniejszych. Dodatkowym tego sukcesem jest to że jest to stosunkowo młody wpis a mimo to przerósł w krótkim czasie liczbą kliknięć wiele starszych artykułów napisanych często dwa, lub trzy lata wcześniej. Kolejnym mocnym akcentem potwierdziłem na blogu zainteresowanie Pogórzem Przemyskim oraz Górami Sanocko Turczańskimi, przedstawiając artykuł pod enigmatycznym tytułem „Państwo Arłamowskie”. Wpis ten opierał się na połączeniu dokumentacji z wielu wędrówek bezdrożami Pogórza Przemyskiego które scaliłem w jeden monolit. Artykuł ten w mojej prywatnej opinii, należy do najważniejszych w historii bloga, gdyż przedstawia miejsca powszechnie mniej znane za to bliskie memu sercu i warte odwiedzenia. Jestem bardzo zadowolony z faktu iż udało się w ciągu ostatniego roku stworzyć kilka artykułów związanych z Karpatami Wschodnimi w ramach Ukrainy. Dotychczas systematyczność opisów owych obszarów była na dobrym poziomie, tak i w tym roku mimo wielu przeciwności losu udało się utrzymać tę intensywność. Wróciłem również na chwilę w Beskid Niski by przyjrzeć się wszystkim przydrożnym krzyżom na wytyczonym sobie obszarze, co też udało mi się zrobić a następnie opisać. Niestety Beskidu Niskiego w ostatnim roku było mało – wiele mniej niż w latach poprzednich i mam nadzieję że uda się to wkrótce znów zmienić. Założenia na przyszłość ? Nie mam takich, a dlaczego? Ponieważ rok temu gdy planowałem kolejne marszruty, okazało się, że zrealizowałem ich naprawdę niewiele, pojawiły się natomiast możliwości pracy w zupełnie innych obszarach, które brałem w myślach pod uwagę w odleglejszej przyszłości. Mam zatem tylko i wyłącznie nadzieję iż wyprawy odbywać się po prostu będą, lecz ich tor pozostawiam szczęściu bądź też spontaniczności. Marzenia posiadam jednak spore, mimo to najważniejszą rolę grać będzie posiadany przez mnie czas lub po prostu jego brak. Ogromne znaczenie ma również oddźwięk ze strony Was – czytelników. Jest mi niezmiernie miło z powodu zainteresowania, licznych uwag, komentarzy, oraz listów jakie dostaję. Rozwój bloga w dużej mierze zależeć będzie od Was, wszelkich propozycji, sugestii oraz popularyzacji tematu w mediach społecznościowych. Czytaj dalej

Share Button

W Zakopanem i na Podhalu – trochę zabytków oraz pięknych plenerów

Podhale – zielona kraina zawarta pomiędzy północnymi stokami Tatr a Gorcami jest niczym niecka pośród otaczających ją gór. Widokowe wzgórza, odkryte tereny i bajkowe jezioro wciśnięte między Czorsztyn oraz Niedzicę, zachwycają, dodają uroku oraz zastanawiają swą ciekawą historią o dawnym Spiszu, ale to dziś już odległe czasy. Obecnie istnieją tu wciąż dawne strażnice, w postaci zamku bądź ich ruin, po jednej jak i po drugiej stronie szerokiej tafli wody. Przykuwają uwagę turysty nie tylko otaczającymi je fascynującymi plenerami, ale także legendami i historią zakutą w murach dawnych bastionów graniczących ze sobą krajów. Czorsztyn to dziś niewielkie osiedle położone między jeziorem a szosą łączącą Krościenko z Nowym Targiem, natomiast Niedzica, nieco większa i rozwinięta turystycznie skupia w sobie nie tylko plażę i wspaniałą zamkową architekturę, ale również liczne atrakcje turystyczne stworzone na potrzeby młodszych turystów. Nocleg w Czorsztynie może sprawić wielką przyjemność, gdyż mimo bliskości Zakopanego i Tatr oraz Szczawnicy i Pienin, jest ostoją spokoju i enklawą odludzia turystycznego. Niedzica ma charakter z pewnością bardziej komercyjny, ale i tutaj turysta nie zderzy się z inwazją urlopowiczów którą zaobserwować możemy w słynnych kurortach , czyli we wspomnianym Zakopanem, Szczawnicy, czy też w mniejszej ale natężonej tłumem Białce Tatrzańskiej, Bukowinie, oraz Krościenku. Wycieczka objazdowa drogami Podhala to czyta przyjemność. Jeśli nie masz czasu bądź z innych względów nie możesz wybrać się w najwyższe partie Tatr położonych na południe od Podhala, możesz podziwiać je przemierzając niemal każdą trasę samochodową w obrębie podhalańskich obszarów. Z niemowlęciem osobiście w wysokie góry nie wchodzę – tłum, nieodpowiedzialność turystów, czy też zdrowy rozsądek, nie pozwalają mi wspinać się z maleństwem po skałach, łańcuchach i kamienistych, wąskich i stromych ścieżkach. Wolę  z rodziną przyjrzeć się magicznemu podhalańskiemu światu z pozycji bezpiecznej, zapewniając wszystkim komfort a jednocześnie niepowtarzalne atrakcje, nie komercyjne, jednak z pewnością posiadające walory krajoznawcze, których na kolorowych prospektach zazwyczaj brak. Dla mnie nie Giewont, nie Kasprowy Wierch , Gubałówka, czy też Krupówki – chodzimy własnymi ścieżkami, jeździmy w różne zakątki, dbając by również nasze najmłodsze pociechy nie czuły się zawiedzione z braku zwykłych atrakcji, takich  jak plaża , woda, park linowy czy też plac zabaw. Po południu myślimy też o sobie – sadowiąc dzieci na siedzonkach w samochodzie, ruszamy w teren. Odnajdujemy piękne plenery, zabytkowe i ciekawe kościoły, cmentarze, kapliczki oraz chaty. Żyjemy górskim światem nie tylko w sensie podziwiania widoków z odkrytych partii gór, ale również zachwycamy się żywym światem tutejszych ludzi – tym co stworzyli przez wieki. Patrzymy jak żyją – zachwycamy się ich historią, kulturą oraz sposobem na życie.  Interesujące jest to, co po sobie zostawili, co pielęgnują i pozostawiają potomnym. Nie interesuje nas komercyjna część Zakopanego, ani kolejki, chińskie pamiątki czy też knajpiane jedzenie, które mimo że zazwyczaj w klimatycznej wizualnie oprawie, nie zawsze odpowiadają najwyższym standardom. Nie, nie szkoda nam w sensie skąpego oszczędzania. Wolimy wydać pieniądze na lepszy aparat, mapy, literaturę górską, czy też produkty pochodzące od gospodarza u którego śpimy, stołujemy się i rozmawiamy o tym co było, jest i będzie. Nie ma tu już turystyki romantycznej, z lat 60 – 90, jednak możemy się do niej zbliżyć poniekąd, zachowując etos prawdziwego turysty. Czytaj dalej

Share Button

Beskid Sądecki i Gorce – życie na wysokościach

Piękno Beskidu Sądeckiego oraz Gorców jest niepodważalne. Dwa pasma górskie, położone w Karpatach Zachodnich, sąsiadujące ze sobą i zarazem oddzielone od siebie doliną dzikiego Dunajca od lat fascynowały mnie i przyciągały swą magią. W Beskidzie Sądeckim bywałem w przeszłości częściej niż w jakichkolwiek innych grupach górskich, które od dawna przedstawiam na blogu a mimo to, jakby ich mniej w mych relacjach i wspomnieniach. Taki stan rzeczy objawił się tym iż w przeszłości chodząc po górach, niestety nieczęsto je dokumentowałem. Ogromna część wędrówek sprzed lat nie została zarejestrowana w mym prywatnym archiwum czego bardzo żałuję, gdyż oba pasma na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat wciąż zmieniają się. Odchodzą w przeszłość przede wszystkim stare domy, szałasy oraz szutrowe drogi leśne łączące wysoko tuż powyżej ściany lasu liczne przysiółki rozlokowane na grzbietach, bądź ukryte na polanach śródleśnych. Drogi te w dużej mierze dziś wyasfaltowano. Gorce tym samym tracą swój urok, ale na szczęście nie wszędzie. Wciąż możemy wejść w miejsce położone poza szlakiem, i cieszyć się samotnością w tle pięknego krajobrazu. Czytaj dalej

Share Button

Łungul i Przełęcz Szurdyn

Najdalszym zakątkiem ukraińskich Karpat, oddalonym na południowy wschód niemalże po Czerniowce, jest pasmo zwane Górami Wyżnicko – Strażskimi. Odległy i pomijany w literaturze górskiej grzbiet, nie zdobył dotychczas uznania. Tutejsze pasma są niewysokie, przeważnie wtórnie zalesione i raczej nieczęsto przez turystów odwiedzane. Łungul (Długi Groń 1381 m) najwyższy punkt masywu który chcemy dziś zdobyć, jest położony zaledwie trzy kilometry od granicy rumuńskiej. Skutkiem tego niemożliwością jest zdobycie go od najłatwiejszej teoretycznie strony, czyli  od przygranicznej wsi Ruska. Mieszkańcy pytani tu o drogę na szczyt, odpowiadają : nie wolno, tam wyżej stoi kordon, pogranicznicy nie wpuszczą nikogo obcego. Jedyną możliwością jest podjazd w stronę oddalonej o 10 kilometrów Przełęczy Szurdyn, i marsz grzbietem w kierunku południowo – wschodnim. Czytaj dalej

Share Button

W przygranicznym jarze.

Najdalsze zakątki ukraińskich Karpat Wschodnich przemierzane od lat, stały się przyczyną wielu niesamowitych i ciekawych wspomnień. Dostępne dziś relacje barwnych autorytetów w postaciach Mieczysława Orłowicza, Henryka Gąsiorowskiego, Wincentego Pola, również Władysława Krygowskiego i innych mniej lub bardziej znanych eksploratorów skusiły i moją duszę, która zapragnęła zmierzyć się z tym mistycznym światem, pełnym tajemnic i niespodzianek. Góry Czywczyńskie jako ostatni bastion międzywojennej Polski, stanowiący dziś rubież między Ukrainą i Rumunią, nigdy nie były miejscem stworzonym dla turystyki z kilku powodów. Po pierwsze, to obszary znacznie oddalone od siedzib ludzkich, po drugie już przed Wielką Wojną brane były pod uwagę jako miejsca potencjalnie czyste od cywilizacji nadające się do ochrony w ramach przyszłego parku narodowego, a także jako naturalna granica celowo nie zamieszkała. W czasach ZSRR poruszanie się w tym dzikim pustkowiu z pewnością było surowo zabronione, dlatego właśnie ta część Karpat na długi czas pozostała zapomniana. Ongiś przeprowadzano tu badania florystyczne a bohaterem owych ekspedycji był polak Hugo Zapałowicz, błądzący tu z Hucułami w dzikich ostępach karpackich. Współczesny Zapałowiczowi Wincenty Pol, wprowadził swego czasu spore poruszenie – otóż za sprawą być może własnej fantazji, przebarwionych wspomnień, bądź celowych, bałamutnych opowieści przekazał potomnym, jakoby odnaleźć miał gdzieś w najdalszym rąbku kraju kamienne kopce, czy też słupy świadczące o miejscu, w którym następował kres ziem polskich a granicę dzielono na trzy jako rozróg. W przeszłości stykały się tu krańce Rzeczypospolitej, Siedmiogrodu, oraz Mołdawii, następnie Galicji, Węgier, i Bukowiny. F.R. (Finis Rei – Publicae) – kres Rzeczypospolitej, taki wyryty skrót miał rzekomo znajdować się na kamiennych kurhanach. Wielu szukało i być może szuka nadal, jednak rozsądek mówi że to tylko zmyślona bajka działająca na wyobraźnię. Słupów nigdy nie odnaleziono, spierano się również w którym dokładnie miejscu znajdowały się owe Rozrogi. Być może w okolicach Kreczeli, Hnitesy, Palenicy, czy też na przełęczy Fata Banului lub może nieco niżej w jarze u zbiegu początku Białego Czeremoszu, czyli Bajorówki z Menczułem, który wyznaczał wówczas przedwojenna granicę i dalej jako Perkałab a następnie Biały Czeremosz stanowił rubież między obydwoma krajami. Temat Rozrogów, drążył również major wojska polskiego Henryk Gąsiorowski, oraz legendarny pisarz Władysław Krygowski. Każdy z nich miał własne spojrzenie na mityczny obszar, niewątpliwie jednak zarówno jeden jak i drugi zachwycał się również odosobnionym terenem w dolinach oraz na dzikiej wierzchowinie będącej wspaniałym punktem widokowym na cztery strony świata czyli potencjalnym rozrogiem, „vincenzowskim pępkiem świata”. Perkałab tak samo jak i w „Płaju dziewięciu źródeł „Krygowskiego pomrukuje i dziś, jednak obecnie w towarzystwie odciętych od świata pograniczników mających swą zastawę zwaną Kałynczi, zaczerpniętą od tak zwanych Kałyniczowskich Łuchów, zaznaczonych na starych mapach jako uroczysko. Tam właśnie dziś idziemy, w kierunku potoku tworzącego Biały Czeremosz. Wypływa on aż spod stoków rumuńskiej Kreczeli, przedzierając się następnie przez grzbiet graniczny, by następnie połączyć się z Saratą i tworząc już Biały Czeremosz płynąć mógł w dół między galicyjskimi Hryniawami i bukowińskimi Jałowiczorami. Czytaj dalej

Share Button

W Górach Jałowiczorskich

Południowo wschodnie krańce ukraińskich Karpat to miejsce powszechnie nieznane, niemal niedostępne i jeszcze do niedawna w przewodnikach turystycznych nieopisywane. Zazwyczaj w świadomości funkcjonowało przekonanie iż ostatnim bastionem nawiasem mówiąc równie niedostępnym, i zdziczałym, były i są Góry Czywczyńskie, zawierające w sobie legendę rozrogów Vincentego Pola, także magiczną, pożądaną przez wielu, i tym samym wciąż tajemniczą Hnitesę. Ukrywają również barierę nie tylko fizyczną, ale i psychologiczną w postaci systiemy – stojących jeszcze zasieków na całej długości Czywczynów, wreszczcie pamiątki z czasów polskiej przedwojennej granicy, a wszystko to odgrodzone od reszty świata nieco bardziej cywilizowanymi Połoninami Hryniawskim, oraz górnym biegiem Czeremoszu. Miejsca o których wspominam, to obszary niezwykle działające na wyobraźnię, powodujące potężną chęć powrotu, niekończące się w eksplorowaniu i ekscytującym przebywaniu. Dziś znów znajdziemy się na progu tego świata, wędrować będziemy w zasięgu odbytych tu wcześniej wędrówek, lecz najpierw udamy się nieco dalej, gdzieś gdzie jeszcze nie dotarliśmy, po czym wrócimy przez lasy i połoniny, niemalże wzdłuż współczesnej granicy.  Czytaj dalej

Share Button

Połonina Krasna – zdobywamy Syhłański

 

Najwspanialsze zachody słońca winny zazwyczaj wieńczyć dni pełne przygód i fascynujących wrażeń, tym razem jednak zachód który wypełnił horyzont miedzy Gorganami a Połoniną Krasną stał się dopiero początkiem kolejnej, wschodniokarpackiej włóczęgi. Na Przełęczy Prislop oddzielającej oba wspomniane pasma, siedzimy przy ogniu grzejąc ręce – tam daleko ostatnie promienie zlewają się nad wierchami, tworząc ognistą poświatę nad odległymi Bieszczadami zamykającymi widnokrąg. Stamtąd przyjechaliśmy, od Połoniny Równej przez dolinę pod Borżawą, by końcem dnia stanąć na przełęczy nad Kołoczawą. Niesamowita cisza na odludnej przełęczy urzeka i nie zachęca do snu. Wtapiamy się w nią  obserwując bliższe i dalsze otoczenie. Zaledwie dzień minął, a my stoimy u wrót kolejnej zakarpackiej połoniny, czekając na to, co przynieść ma nam dzień jutrzejszy. Czytaj dalej

Share Button

Połonina Równa

Wiele już lat minęło od czasu, gdy po raz pierwszy ujrzałem ze szczytu Tarnicy potężny masyw górski znajdujący się po drugiej stronie granicy, tuż obok spiczastej z tamtej perspektywy góry zwanej Ostrą Horą. Olbrzymi wał, niemalże równy, górował nad okolicą, sprawiając wrażenie, jakoby miał należeć i on do Bieszczadów. W tamtych czasach nie wiedziałem nic o zwalistej masie jakby pogrążonej we śnie – ukraińskie Karpaty w latach wczesnej młodości nie były jeszcze mi znane w ogóle, marzyłem jednak wtedy by znaleźć się tam po drugiej stronie i popatrzeć w kierunku rodzimych Bieszczadów. Marzenia z biegiem lat spełniały się – odwiedzałem kolejne pasma górskie, doliny oraz przełęcze ukraińskich Karpat, jednak na Połoninę Równą zorganizowałem wyprawę niedawno … Cóż położona jest tak blisko, a mnie zawsze pchało daleko, daleko w głąb … Czytaj dalej

Share Button

„Państwo Arłamowskie”

Góry Sanocko Turczańskie. Okolice dawnego Arłamowa

Daleko na południowym wschodzie kraju, gdzie przysłowiowy koniec świata nabiera szczególnego znaczenia, znajduje się niewielki obszar położony na styku dwóch mezoregionów. Gdzieś tu przenikają się wzajemnie Pogórze Przemyskie oraz Góry Sanocko Turczańskie, w których istnieją zdziczałe na nowo doliny skrywające tajemnice z lat przedwojennych oraz z epoki socjalizmu, która całkowicie zmieniła oblicze wciąż mimo wszystko niepowtarzalnego obrazu rubieży Karpat. Choć ten łańcuch górski mimo że w tym miejscu niski i mało spektakularny, to jest nad wyraz hermetyczny, posiadający dzikie piękno, emanujący pustką, dający ciszę, oraz odosobnienie, których to nie doświadczymy już w wielu miejscach na całym łuku Karpat. Zamknięty w przeszłości dla zwykłych śmiertelników, ukryty skrawek zielonej puszczy, poprzecinanej dolinami przeważnie nieistniejących już wsi obronił się przed destrukcyjną dla przyrody górskiej cywilizacją na przestrzeni kilku ostatnich dziesięcioleci, nie posiadając jednocześnie w tym wyjątkowym miejscu żadnego statusu na miarę parku narodowego. Paradoksalnie złowrogi system przysłużył się, dzięki czemu szeroko rozumiane Bieszczady pozostały znacznie bardziej autentyczne, dzikie i niekomercyjne na tle wszystkich innych pasm górskich w naszym kraju. Dziś mimo że wiemy doskonale, iż wspomniany system, który tłamsił wolność, oraz poglądy milionów obywateli kraju, który stał się obecnie zupełnie inny, niechcący pozostawił w spadku obszar będący wymarzonym dla miłośników górskiej wolności, zielonego raju, o którym jednak niewielu wie … Czytaj dalej

Share Button