Babia góra – nocne podejście

Jest październik 2010 roku. Zupełnie przypadkowo i jakby nie do końca z największa przyjemnością decydujemy się wraz z Mateuszem na wyjazd do Zawoi, by zdobyć Babią Górę. Czemu przypadkowo i z nie największą przyjemnością? Otóż plany były zupełnie inne…

Cztery lata temu planowaliśmy swoją pierwszą wyprawę do Rumunii. Brak czasu oraz chwilowy zastój aktywności na szlakach powodował potężne ciśnienie na coś innego, specjalnego i wyjątkowego. Pewnego dnia, zadzwonił do mnie Mateusz i powiedział: mam tydzień wolnego, jeśli masz czas, pakuj się – jedziemy jutro do Rumunii w Fogarasze i w Rodniańskie. Zamurowało mnie, chyba ze szczęścia i może z niedowierzania, totalny spontan i to w październiku, gdy zazwyczaj, odbywałem jesienne wycieczki w bieszczadzkiej lub beskidzkiej dziczy.

Wsiadam w Przemyślu do pociągu, czeka mnie kilka godzin jazdy do Nowego Sącza, w dodatku z przesiadką w Tarnowie. Będąc już w połowie drogi między Tarnowem a Nowym Sączem, dzwoni telefon. Odbieram i słyszę głos Mateusza, który przekazuję mi fatalną nowinę: stary – nie dojedziemy w Fogarasze, ani w Rodniańskie. Cała Rumunia jest pogrążona w śniegu i nie ma szans przejazdu na wielu odcinakach…Mateusz na co dzień jest kierowcą w firmie spedycyjnej , która wysyła go na długie trasy ( między innymi przez Rumunię ). Koledzy po fachu zdali mu relację z warunków pogodowych jakie panowały w Rumunii. Ponoć totalne załamanie pogody przyszło z Bułgarii, wiele ciężarówek stoi od dwóch dni na drogach, przełęczach i serpentynach, bez możliwości przejazdu. Przyznam że zawiedzeni byliśmy bardzo, ale do N. Sącza już niedaleko – uzgodniliśmy telefonicznie że coś wymyślimy gwoli pocieszenia.

Witam się z Mateuszem w jego mieszkaniu w centrum miasta, patrzymy na siebie i czujemy bezradną wściekłość … To co robimy? Pytam. Bieszczady nie, Beskid Niski nie, Sądecki też nie. Góra która mogłaby nas dzisiaj zadowolić to Diablak – tak stwierdzamy po dłuższym namyśle. Wychodzimy z mieszkania do auta, po drodze zakupuję jeszcze mapę BPN i ruszamy do Zawoi. Jest późne popołudnie, ale pogoda jak na październik wyśmienita, jest słonecznie i naprawdę bardzo ciepło. Podczas podroży dzwonimy do schroniska w Zawoi i zamawiamy nocleg. Wkrótce zbliżamy się do Zawoi, pogoda wciąż nas zaskakuje pozytywnie, jemy kolację i kładziemy się do łóżek aby przespać parę godzin. Chcemy wyjść w środku nocy na szczyt, może uda się wschód słońca zobaczyć.

3:00 Wychodzimy na zewnątrz, pada deszcz ale nie jest bardzo zimno, zakładamy latarki czołówki i pogrążamy się w otchłań leśną. Ubrani jesteśmy w zimową odzież. Babia Góra to nie przelewki, nie raz potrafiła pokazać swoje złe zamiary wobec turystów którzy ją zlekceważyli. Mijamy schronisko Markowe Szczawiny i wspinamy się ostro pod górę. Po pewnym czasie pojawiła się kosodrzewina i pierwszy śnieg. Im wyżej jesteśmy tym zima atakuje nas mocniej z każdej strony. Potężny wiatr, śnieżyca i mróz. Orientacji jednak nie tracimy, tylko spokojnie maszerujemy przed siebie. Ostatni etap – rumowisko przed szczytem, brniemy pomału pod górę a wiatr sypie nam śnieg w oczy.

Babią osiągamy tuż przed świtem, ale na jakiekolwiek panoramy nie możemy dziś liczyć. Moje drugie nocne podejście na Diablak kończy się brakiem widoczności ze szczytu. Trudno, czuję jednak pewną ulgę, zbiłem ciśnienie jakie miałem na Rumunię i tamtejsze Karpaty. Prawda jest taka że życia nam nie starczy na zdobycie każdego zakątku Karpat, więc i tak wszystko co możliwe jest jeszcze przed nami, a Rumunia poczekała sobie na nas. W sierpniu 2013 w końcu udało się poznać bliżej Góry Fogaraskie.

100_0031 100_0032

Ze szczytu Babiej góry zeszliśmy tym samym szlakiem. Nie wchodziliśmy już do schroniska. Trochę zmarznięci i głodni wróciliśmy do Nowego Sącza. Przed południem byliśmy na miejscu. Agnieszka – żona Matiego przygotowała nam obiad, po którym postanowiłem wracać do domu.

Z wielkiej przygody zrobiła się więc mała wędrówka … Cóż, trzy długie lata czekaliśmy jeszcze, zanim udało nam się zdobyć Moldoveanu ( 2544 m n.p.m. ) – najwyższą górę Rumunii, ale relację z tamtej wyprawy, przedstawiłem akurat w innej opowieści. Znajduje się ona w archiwum bloga, oraz w kategorii – Rumunia. Również na nią serdecznie zapraszam.

Tekst i zdjęcia: Tomasz Gołkowski

Share Button

14 komentarzy do “Babia góra – nocne podejście

  1. Kasia

    Wspaniała wyprawa. Zgadzam się z Tobą Babia Góra potrafi zaskakiwać, 5 lat temu z rodzicami zdobyłam Diablaka, ale tuż przed szczytem rozpętała się burza. Strasznie wiało, padał deszcz, pioruny waliły koło nas. A w okolicy nie było żadnego schronienia. To były niesamowite przeżycia:)

    Odpowiedz
    1. Tomasz Autor wpisu

      Witaj Kasiu
      Dwa razy przyszło mi wędrować nocną porą przy śnieżnych warunkach. Przeżycie wspaniałe mimo braku widoczności
      Pozdrawiam serdecznie 🙂

      Odpowiedz
  2. Hemli

    Jak widać to co się odwlecze to nie uciecze 🙂
    A jeżeli chodzi o Babią, to takie wyjście w nienajłatwiejszych warunkach na pewno dało Wam dużo satysfakcji i chociaż trochę zaspokoiło górski głód 🙂 Szkoda, ze nie udało się Wam obejrzeć porannego wschodu – ale taka okazja na pewno się Wam jeszcze przytrafi.

    Odpowiedz
  3. Duśka

    W tym roku wybieram się na Diablaka, chciałabym wejść na niego Percią Akademików. Myślę o tygodniowym pobycie albo w Korbielowie, albo w Zawoi właśnie. Muszę poszukać kwatery, gdzie mnie przyjmą z kotem 🙂 Spontaniczne wypady są potem najbardziej zapamiętane, nawet jeśli towarzyszył im na początku gniew. Być może za trzecim razem ujrzysz piękny wschód słońca – nie odpuszczaj! Ściskam 🙂

    Odpowiedz
  4. Iza

    Bardzo fajnie się czyta Twoje blogowe opowieści 🙂 Jeśli chodzi o nocne wyjścia na Diablak… Mówią, że do trzech razy sztuka 😉 Skoro w końcu udało się dotrzeć do Rumunii, pewnie i piękny wschód na Babiej kiedyś dojdzie do skutku. Pozdrawiam serdecznie 🙂

    Odpowiedz
    1. Tomasz Autor wpisu

      Witaj Iza
      Dziękuję za komplement :). Diablak poczeka na mnie teraz do lata, a wtedy już musi się udać
      Pozdrawiam serdecznie 🙂

      Odpowiedz
  5. Maria z Pogórza Przemyskiego

    Cieszę się, że udało się jednak pojechać do Rumunii, mimo upływu 3 lat; szlaki przetarte, więc nic chyba Was nie zaskoczy; takiego survivalowego zestawienia, śnieg, noc i góry to jeszcze nie przeżyłam; pozdrawiam.

    Odpowiedz
    1. Tomasz Autor wpisu

      Witaj Mario
      Wybierz się kiedyś nocą na spacer po naszym Pogórzu. Na początku powinno wystarczyć aby się przyzwyczaić i spróbować więcej
      Pozdrawiam serdecznie 🙂

      Odpowiedz
  6. Michał

    Na Babiej Górze za każdym razem gdy tam byłem – wiało. Ciekawi mnie jednak wyprawa nocna i jak wyglądają tereny niżej położone. Musi to być wyśmienity widok.

    Odpowiedz

Skomentuj Tomasz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.