Sierpień 2009 –tego roku zapamiętałem jako miesiąc intensywnego, czynnego wypoczynku. Przede wszystkim, poświęciłem swój wolny czas dla górskich wędrówek, szczególnie często odwiedzałem wtedy Beskid Niski – rozległe niewysokie pasmo, znajdujące się pomiędzy Bieszczadami a Beskidem Sądeckim. Jedną z wycieczek zaplanowałem do miejscowości Krempna, z której chciałem udać się na jeden z bardziej znanych wierzchołków w tych stronach – Baranie (754 m n.p.m.)…góra niewielka ale posiadająca wieżę widokową z której rozciąga się widok na Karpaty , (nie tylko po polskiej stronie) , ze względu na to że szczyt leży na granicy ze Słowacją.
Wyruszamy z Przemyśla wczesnym rankiem, wraz z moim kolegą Grzegorzem. Przejeżdżamy między innymi przez Duklę, historyczne i warte zwiedzenia miasteczko, następnie mijamy Nowy Żmigród, za którym pokonujemy serpentyny oraz Przełęcz Hałbowską (567 m n.p.m ), docierając przed południem do celu. Auto poczeka na nas na parkingu, a my zrobimy sobie długi marsz do Olchowca, tam wejdziemy na żółty szlak wiodący z Tylawy na szczyt Baraniego.
Krempna, to stara, polsko – łemkowska wieś położona u stóp Magurskiego Parku Narodowego, którego siedziba znajduje się niedaleko centrum wsi. Sam park kusi zwiedzających licznymi szlakami oraz rezerwatami przyrody. Warto również zwiedzić drewnianą cerkiew greckokatolicką a także krzyże i kapliczki stojące przy drodze do nieistniejącej wsi, Żydowskie.
Klasyczny przykład cerkwi typu północno zachodniego.
Czas ruszać w drogę, przed nami kilka kilometrów dziurawej szosy asfaltowej. Kolejny przystanek to Polany. Jeżeli Krempna była małą wsią ukrytą w górach to Polany są ledwie dostrzegalną, biedną osadą, cichą i spokojną. Nieliczni Łemkowie powrócili tu po wysiedleniach do kilku starych chyż ,jednak obecny charakter osady jest typowo polski. Mimo spokoju jaki panuje we wsi, miejsce to doświadczyło przez wieki wielokrotnych najazdów, wojen, grabieży oraz pożarów, chorób i konfliktów. Miał tu miejsce wielki spór o cerkiew greckokatolicką (obecnie kościół rzymskokatolicki ) pomiędzy wyznawcami obrządku wschodniego, a katolikami. Po wielu latach kłótni, oraz wciąż narastającej, wzajemnej pogardy, nastąpiło porozumienie według którego wierni obydwu obrządków wspólnie użytkować mogą świątynię, która dotychczas dzieliła wieś przez bardzo długi czas.
Świątynia w Polanach…przyczyna nienawiści wśród chrześcijan, ludzi tej samej wiary lecz innego obrządku…
Mijamy stare chyże łemkowskie. Przed II Wojną Światową tak przedstawiał się obraz wsi w całym Beskidzie Niskim. Podłużne zabudowania, jedno przy drugim stały po obu stronach drogi tworząc tak zwane „łańcuchy”. Chata taka, łączyła w sobie zarówno mieszkanie dla gospodarzy jak i inwentarza, czyli oborę, stajnię oraz kurnik. Chyża na zdjęciu „dorobiła się” azbestu w miejsce strzechy…
Polany zostawiamy za sobą. Na końcu wsi asfalt przechodzi w drogę szutrową która zawiedzie nas przez nieistniejącą wieś – Dobańce do Olchowca. Maszerując przez Dobańce, znaleźliśmy jedynie kilka krzyży. To miejsce jest obecnie całkowicie bezludne. Po kilku kilometrach marszu dostrzegamy zabudowania przysiółka wsi Olchowiec, tak zwaną Kolonię. Skręcamy tutaj w lewo, mamy do pokonania krótki odcinek do właściwej części wioski.
Olchowiec…kolejna „zagubiona” wioska w górach. Jest jedną z nielicznych gdzie wciąż mieszka spora grupa Łemków. Miejscowość leży wciśnięta pomiędzy Magurski Park Narodowy a Jaśliski Park Krajobrazowy. Przez wieś przepływa potok o nazwie Wilsznia. Tak również nazywała się kiedyś miejscowość, leżąca kilka kilometrów na wschód od Olchowca, obecnie pusta, zarastająca lasem dolina.
Cerkiew w Olchowcu jest jedną z najmniejszych tego typu budowli w Beskidzie Niskim. Została po latach gruntownie wyremontowana i oddana do użytku. W środku znajduje się ciekawy ikonostas. Świątynia zwiedzana jest szczególnie podczas święta łemkowskiego, tak zwanego kermeszu, który odbywa się tutaj od 1990 – tego roku.
Niedaleko cerkwi odnajdujemy znaki żółtego szlaku wiodącego z Tylawy na szczyt Baraniego. Zagłębiamy się w wilgotny las który z każdą chwilą staje się coraz bardziej przykry. Upał tego dnia jest niemiłosierny a dzikie ostępy leśne zamiast dodawać ukojenia w postaci chłodu, raczą nas ciężkim powietrzem, komarami i grząskim terenem. Wierzchołek sam w sobie nie jest trudny do zdobycia, w innych warunkach ta droga byłaby przyjemnym spacerkiem, ale właśnie na tym polega klimat całej tej frajdy jaką ma człowiek w zdobywaniu tego co nieznane…nigdy nie wiadomo jak będzie…
Wychodząc z lasu na polanę, łapiemy głęboki oddech. Jesteśmy na szczycie. Powietrze zrobiło się bardzo rześkie, dotleniamy przez chwilę mózg i płuca, po czym wdrapujemy się na całkiem okazałą, drewniana wieżę widokową, z której roztaczają się widoki na Słowację, Bieszczady oraz cały Beskid Niski. Siedzieliśmy na wieży z przyjemnością ze względu na chłodny wiatr który ostudził nasze rozpalone od upału głowy.
Robi się dość późno, nasze kolejne zadanie, to dotarcie do Przełęczy Mazgalica ( 587 m n.p.), z której zejdziemy do Huty Polańskiej, a następnie stamtąd do Polan. Zrobimy wiec taką pentelkę, czyli zataczając koło wrócimy do Polan inną drogą. Musimy się zbierać, droga przez las będzie długa, a niebieski szlak graniczny jest bardzo monotonny i pozbawiony jakichkolwiek punktów widokowych.Minęło niewiele ponad godzinę zanim wdrapaliśmy się na przełęcz. Żegnamy tutaj szlak niebieski, skręcając w prawo i wchodząc na ścieżkę oznakowaną na żółto. Schodzimy w dół do Huty Polańskiej. Las jest tu bardziej przyjazny, po 40-tu minutach otwiera się przed nami spora polana, to Huta – przysiółek Polan, miejsce położone bardzo malowniczo
Nazwa przysiółka pochodzi od huty szkła w której zatrudnieni byli jego mieszkańcy. Miejsce to jest jednym z niewielu w Beskidzie Niskim gdzie mieszkali tu osadnicy polscy od początku istnienia wsi. Atrakcją dla odwiedzających to miejsce jest kościół pw. św. Jana z Dukli i św. Huberta. Zniszczony podczas wojny i odbudowany na nowo. Inną ciekawostką są biegające na łąkach konie rasy huculskiej, należące do znanego w Beskidzie Niskim schroniska „Hajstra” w którym kilka razy zdarzyło mi się nocować
Schronisko „Hajstra”. Dotarłem tu kiedyś o pierwszej w nocy idąc szlakiem z Tylawy do Olchowca i później przez Dobańce do Huty. Wspomnienia wyniosłem bardzo pozytywne.
Nasza pętelka się zamknęła, jesteśmy z powrotem w Polanach. Przekraczamy strumyk na końcu wsi, skąd mamy piechotą do pokonania 6 km. Krempną osiągamy godzinę później.
Beskid Niski to jednak góry niesamowite, tak naprawdę można tu po prostu chodzić dolinami, podziwiać krajobraz i to naprawdę wystarcza… Baranie to jeden z niewielu szczytów w tych górach skąd można zobaczyć wielkie przestrzenie. Zazwyczaj wierzchołki są tu porośnięte lasem, o wiele więcej uda nam się dostrzec gdy zdecydujemy się na marsz pośród gór.
Tekst i zdjęcia: T. Gołkowski
Jeśli wpis zainteresował Cię, lubisz tematykę Beskidu Niskiego kliknij Tutaj – znajdziesz tam pod tekstem linki do pozostałych relacji dotyczących tych gór. Zapraszam serdecznie.
Czytając Twoja relację odnoszę wrażenie, że w tamtych rejonach zatrzymał się czas. I jak widać, wcale nie trzeba zdobywać wysokich szczytów, żeby było pięknie. Te tereny Beskidu Niskiego znam tylko z relacji i artykułów w gazetach. Mam nadzieję, że kiedyś będę miała okazję osobiście odkryć parę tajemnic tamtej części naszego kraju 🙂
Witaj 🙂
To prawda że tereny Beskidu Niskiego wciąż w dużej mierze pozostały dzikie i bezludne, i rzeczywiście specyfiką tych gór jest to, że nie oferując Ci imponujących wysokości, potrafią zafascynować pewną aurą jaką nie posiada żadne inne miejsce. Jeśli jesteś zainteresowana odkrywaniem tych tajemniczych miejsc, to osobiście chętnie służę pomocą.
Pozdrawiam serdecznie 🙂
Wszystko pięknie i ładnie opisane jednak pod tymi słowami nie wszystko jest w porządku 🙂 Nieznajomi, którzy odwiedzają Beskid Niski powinni zaznajomić się z historia miejscowości, o której maja zamiar pisać na ogólnodostępnych forach 🙂 W Polanach o których Pan wspomniał PRZYCZYNĄ nienawiści nie była Cerkiew a „pobożność” wiernych obecnemu wtedy księdzu rzymskokatolickiemu , który waz ze „swoimi” ludźmi pragnęli odebrać Cerkiew grekokatolikom , którzy ją odbudowali. Nienawiść jaka z nich się sączyła ( proszę w tym rejonie spędzić tydzień i zacząć temat religii z mieszkańcami Polan oraz Myscowej ) a gwarantuje Panu że odczuje Pan na sobie że „wojna o Cerkiew” w ich duszy wciąż gości. To wszystko czym chciałem się podzielić, zachęcam do przejrzenia historii Polan , dużo jest w sieci o historii tej pięknej miejscowości ,a szczególnie o wspomnianej , bolesnej wojnie ,która godzi w Chrześcijaństwo.
Zapraszam do odwiedzin , mamy w tym roku piękną złotą „beskidzką” jesień 🙂
Witam
Na moim blogu nie znajdzie Pan raczej suchych faktów. Są to raczej moje własne odczucia. Mieszkańcy wiedzą najlepiej co jest powodem spięć. Czytałem kiedyś fajny artykuł dotyczący owej kłótni. Osobiście uważam że takie rzeczy nie powinny mieć miejsca, choć przecież każdy to powie 🙂 . Blog jest też po to aby rozmawiać, przekazywać informację. Ja nie uczę nikogo historii, piszę to co widzę i być może źle to ująłem że cerkiew była zarzewiem konfliktu, ale rzeczywiście przede wszystkim była to wina ludzi.
Pozdrawiam serdecznie