Hnitesa oraz trzydniowy marsz ścieżką graniczną cz. I

DSC_0438

Hnitesa … Dawniej był to najdalej wysunięty na południe szczyt II Rzeczypospolitej … Odległy rąbek, pokryta skałami oraz kosodrzewiną góra, wznosząca się na wysokość 1769 m n.p.m. narzucała się w myślach wielu eksploratorów, za sprawą mitycznego kamienia rzekomo odnalezionego przed laty przez Wincentego Pola … Wierzchołek z którego stoków pobrano symboliczną grudę ziemi na grób wodza naczelnego Józefa Piłsudskiego … Dziś miejsce to tworzy nową historię – jest jednym z punktów na grzbiecie granicznym, jednak innego już dziś państwa. Obecnie stanowi rubież pomiędzy Ukrainą oraz Rumunią, jest miejscem zapomnianym, odciętym od cywilizacji, nieoznakowanym żadnym szlakiem. Trafić tu jest niełatwo. Długa wędrówka na szczyt i dalej z grzbietu głównego w doliny to nie tylko mozolna wspinaczka oraz uciążliwe zejście po stromym stoku – innymi aspektami są : umiejętność posługiwania się kompasem oraz mapą ( tutaj stara WIG – ówka z lat międzywojennych ) a także wcześniejsze uzyskanie pozwolenia na wejście w pas graniczny od rumuńskiej Politia de Frontiera …

DSC_0041 Wyprawę w pasmo graniczne Karpat Marmaroskich a ściślej w zawarte w nich Góry Czywczyńskie, planowałem już od dawna, jednak spora odległość mająca tu znaczenie z powodu braku czasu nie pozwalała przez długie lata na zorganizowanie wyprawy mimo że w innych częściach Gór Marmaroskich czy w ogóle Karpat Wschodnich bywałem już nie raz … Tyle jest do zobaczenia, zbadania i odnalezienia w górach mojego życia … dziś w końcu mam przyjemność zbadać przez wielu zapomniane, dzikie i tajemnicze Góry Czywczyńskie, które są fascynujące nie tylko ze względów wizualnych ale również historycznych. Dodatkowo niesamowite wrażenie spotęgowane jest faktem niemalże całkowitego wyludnienia na tym potężnym obszarze.

DSC_0379

Stosunkowo niewielu miało szczęście oglądać Góry Czywczyńskie z bliska, jeszcze mniejsza jest liczba tych którzy przebywali tam w sercu gór, na grzbiecie głównym i jednocześnie w pasie granicznym. Ogromna przestrzeń, panorama dookolna, a w promieniu wielu kilometrów żywego ducha … Choć nie, nie do końca. Tutaj kręcą się grupy rumuńskiej straży granicznej oraz być może wykonują swe patrole ukraińscy pogranicznicy poruszający się po drugiej stronie, w pasie owianej złą sławą sistiemy radzieckiej … Przemytnicy przechodzą ukradkiem między górami … Jednym słowem miejsce ciche i odosobnione, ale pełne napięcia.

DSC_0190

Zaprosiłem na wyprawę w głąb gór dwóch solidnych druhów gotowych iść wbrew niepogodzie, wbrew niewygodom, stawiających sobie za cel : sprawdzić się, zaznać adrenaliny w miejscach niepewnych a może i niezbyt bezpiecznych. Przede wszystkim jednak odnaleźć radość z podziwiania wspaniałej karpackiej przyrody oraz odnalezienia w sobie i zaszczepienia na dobre niesamowitej pasji zwiedzania, podróżowania i odkrywania nowych miejsc, czy też zdobywania najwspanialszych karpackich szczytów … Cóż bardziej ambitnej wyprawy karpackiej wymarzyć sobie na początek nie sposób …

DSC_0697

Aby dostać się w rejon Hnitesy musimy otrzymać zezwolenie od komendanta straży granicznej, której budynek mieści się w niewielkim miasteczku Viseu de Sus. Na prośbę o możliwość rozmowy z szefem, podchodzi do nas wywołany przez funkcjonariusza pracownik ubrany po cywilnemu i po krótkim przedstawieniu naszego planu prosi o cierpliwość, po czym udaje się z paszportami piętro wyżej. Po niespełna 20 – tu minutach wraca z formularzem który nakazuje mi wypełnić – imię i nazwisko, data urodzenia, miejsce zamieszkania, a także opis wędrówki z zaznaczeniem początkowej i końcowej daty pobytu w terenie granicznym. Czekamy około godziny, by w końcu otrzymać zgodę na papierze wraz z pieczątką.

DSC_0004

Godzina 14:00 – Przełęcz Prislop (1413 m n.p.m.)- tutaj przepakowujemy plecaki i zwracamy się z prośbą do właścicielki pobliskiego schroniska o możliwość pozostawienia samochodu na czas naszej nieobecności. Pozytywnie usposobiona kobieta nie stwarza nam żadnych problemów, wręcz przeciwnie, wyraża wielką chęć wszelkiej pomocy. Zamawiamy więc kawę i raz jeszcze przeglądamy przewodnik oraz starą mapę.

Prislop jest miejscem szczególnym – dzieli kawałek świata na cztery części oddzielając tu od siebie dwa pasma górskie : na południu wspaniałe, majestatyczne Góry Rodniańskie oraz od strony północnej Karpaty Marmaroskie, będące oprócz Gorganów najdzikszymi górami Europy. Łączy również dwa regiony : Maramuresz na zachodzie oraz Bukowinę na wschodzie.

DSC_0142

Początkowo wędrówka nie nastręcza trudności. Mijamy od czasu do czasu szałasy pasterskie oraz niewielkie stada owiec pasące się na rozległych łąkach. Psy pilnujące nie są tu agresywne, w przeciwieństwie do tych, które spotykałem dawniej w Górach Rodniańskich.

DSC_0180

Późnym popołudniem będąc już wysoko, docieramy do ostatniego domu który może stanowić przymusowy nocleg w razie niepogody lub utraty orientacji w terenie. Dalej jest już obszar odgrodzony od cywilizowanego świata – wprawdzie czerwony szlak pojawiać się będzie jeszcze na naszej trasie, lecz nie został on stworzony dla naszej wędrówki. Jutro zatoczy wraz z nami na pewnym odcinku półkole trawersując stoki Kreczeli (1853 m n.p.m.), po czym opadnie w dół prowadząc możliwych acz bardzo rzadko maszerujących tędy turystów na Toroiagę ( 1930 m n.p.m. ) i dalej do Borszy – niewielkiego miasteczka posiadającego szeroką ofertę noclegową. Jutro więc będziemy od pewnego odcinka radzić sobie bez jakichkolwiek znaków turystycznych, choć przyznam że szlak który nadmieniłem powyżej, jest de facto fatalnie oznaczony, przynajmniej na pewno w dniu dzisiejszym …

DSC_0189

Kreczela w oddali … Góra którą musimy obejść trawersem by dostać się na drugą stronę – tam zobaczymy pierwszy cel naszej wyprawy. Musimy jednak najpierw odnaleźć odpowiednią ścieżkę, jedną z kilku trawersujących ten długi górski grzbiet, który w całości porośnięty kosodrzewiną stanowiłby przykry i męczący odcinek w razie nieskorzystania z pożądanej przez nas ścieżki.

DSC_0212

Mozolna wspinaczka po stokach Kreczeli nie przynosi dziś efektu w postaci odnalezienia właściwej ścieżki. Patrząc wcześniej z oddali na grzbiet widzieliśmy kilka nitek odchodzących w lewo. Z uzyskanych wcześniej informacji zawartych w opisie szlaku naszych poprzedników zdobywających Hnitesę, wyczytałem że właściwą ścieżką trawersującą grzbiet jest druga od dołu – pierwsza ma schodzić po pewnym czasie w dół potoku … Czuję że poszliśmy zbyt wysoko … Trasa ma przebiegać mniej więcej w pozycji poziomej a kolejny punkt – przełęcz znajdować się powinna na wysokości skąd rozpoczyna się ścieżka trawersująca, my natomiast jesteśmy zdecydowanie powyżej. Przekazuję tę informację kolegom, jednak dziś już jest za późno na ponowne zejście w dół, za kwadrans słońce będzie zachodzić, potrzebujemy więc teraz znaleźć w miarę równe podłoże dla naszych namiotów, by w miarę możliwości móc odpocząć przez noc.

DSC_0213

Dzień kończy się – rozbici tuż poniżej szczytu rozmawiamy o jutrzejszym dniu i jak najszybszym odnalezieniu ścieżki. Proponuję aby jeden z nas zajął się wcześnie rano składaniem naszego sprzętu, drugi wykonać mógłby rekonesans wdrapując się na nieodległy wierzchołek ( czy rzeczywiście kosodrzewina jest tam tak bardzo gęsta ) ja natomiast chcę zejść w dół, gdyż jestem przekonany że nasza ścieżka jest naprawdę o wiele niżej niż miejsce do którego dziś doszliśmy. Póki co musimy przespać się kilka godzin – jutrzejszy dzień z pewnością dostarczy nam kolejnych, zapewne większych i niezapomnianych wrażeń …

Wyprawy na Hnitesę cz. II

Tekst i zdjęcia : Tomasz Gołkowski

Share Button

25 komentarzy do “Hnitesa oraz trzydniowy marsz ścieżką graniczną cz. I

  1. Dworek

    Viseu de Sus miało być ;), pogranicznicy są mili, a młodsi szprechaja po angielsku dobrze . piękne regiony. Aż slinka cienkie jak się to czyta .

    Odpowiedz
    1. Tomasz Autor wpisu

      Witam
      O tak, czasem wypadnie mała literówka. Zaraz poprawię. Pogranicznicy dość sympatycznie odnieśli się do naszej prośby, po angielsku mówią nieźle więc nie było bariery językowej. Zapraszam częściej
      Pozdrawiam serdecznie 🙂

      Odpowiedz
  2. Bartłomiej Morga

    Cudne tereny 🙂 We wrześniu wybieramy się do Rumunii jeszcze nie wiem na 100% czy znów do Transylwanii czy może w Maramuresz, natomiast jeśli zdecydujemy o wyjeździe na północ to m.in. w Marmarosze. Chcieliśmy między innymi skoczyć na Farcaul i Popa Iwana. Rozumiem że tam też dostęp tylko w przypadku uzyskania zgody od pograniczników w Viseu? Czy może jest też posterunek straży granicznej w Poienile de Sub Munte? I czy z uzyskaniem takowej zgody nie ma wielkiego problemu, jeśli będzie nas, powiedzmy piątka?

    Odpowiedz
    1. Tomasz Autor wpisu

      Witam
      Nie jestem pewny co do Poienile de Sub Munte, ale wiem że najlepiej w Viseu de Sus. Na Farcaul szedłem rok temu od Luhei i tam nie ma problemu z wejściem. Na Pop Ivana Marmaroskiego raczej trzeba się postarać bo to już przy granicy. W Viseu de Sus dostaliśmy przepustki bez najmniejszego problemu, byliśmy w trójkę, ale oprócz nas była ekipa która od Doliny Wazeru chciała iść w większej grupie i pozwolenie otrzymali, mam więc nadzieję że i Wam się uda.
      Pozdrawiam

      Odpowiedz
  3. Anna

    Czekałam na kolejny wpis i jest 🙂 Szkoda, że tak krótki. No i mam nadzieję, że poza kontynuacją go w kolejnych dniach, zdasz relacje z wyprawy na Ukrainę.

    Odpowiedz
    1. Tomasz Autor wpisu

      Witaj
      Pojawią się kolejne części powyższego wpisu. Wędrówka trwała 3 dni więc postanowiłem podzielić ją na 3 części. Co do obecnego wyjazdu na Ukrainę, zabrakło nam szczęścia. Auto rozkraczyło się i zbyt dużo czasu zeszło na postawienie go do stanu używalności, ale znajdziesz w dziale Karpaty – Ukraina poprzednie wpisy dotyczące Karpat zawartych w tym właśnie kraju.
      Pozdrawiam serdecznie 🙂

      Odpowiedz
  4. Duśka

    Witaj Tomku, a jednak znów przyciągnęła Cię Rumunia, jak kiedyś mówiłeś. Fajnie, że udało Ci się zrealizować cel. Z prawdziwą przyjemnością przeczytałam Twoją relację i już czekam na kolejną. Piękne tereny. Na Prislopie byłam, ale tylko „przejazdem”. Wówczas skupiłam się na zwiedzaniu Rumunii. Do „przeczytania”, pozdrawiam serdecznie 🙂

    Odpowiedz
    1. Tomasz Autor wpisu

      Witam
      Przez ostatnie lata wędrowałem sam , ze względu na brak czasu ze strony znajomych. Obecnie była to chyba czwarta wędrówka w towarzystwie. Jeśli ktoś bardzo chce i ma pojęcie o orientacji w terenie, czuje się na siłach to mogę zorganizować wyprawę w większym gronie, ale to też zależy od tego czy mam wolny czas. Działam raczej spontanicznie
      Pozdrawiam

      Odpowiedz
  5. Maria z Pogórza Przemyskiego

    Czytając ten wpis, mam pod skórą lekki strach … mam nadzieję, że wszystko poszło po Waszej myśli; pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy.

    Odpowiedz
  6. jacek przewodnik świętokrzyski

    PANIE TOMKU to co Pan pisze i daje zdjęcia ze swoich wypadów to bajka . Gdybym mógł to bym pojechał z Panem pilnować tego samochodu, spać w nim lub w namiocie obok niego za możliwość oglądania tych widoków .Pan odkrywa Karpaty dla tych , którzy tam jechać już nie mogą za to Panu serdecznie dziękujemy .Proszę o dalszą relacje. POzdrowienia.

    Odpowiedz
    1. Tomasz Autor wpisu

      Witam
      Panie Jacku, żałować można że ktoś taki jak Pan odpuszcza już dreptanie po górach. To ja ze swej strony dziękuję Panu za wspaniałe relacje i dobre słowo.
      Pozdrawiam serdecznie

      Odpowiedz
  7. Podróżniczka

    Bardzo ciekawe artykuły. Także jestem miłośniczką Karpat i z wielką przyjemnością czytam Twoje relacje z wędrówek po tych wspaniałych górach. Już jako dziecko rodzice zarazili mnie tą pasją. Jak patrzę na te zdjęcia to już nie mogę doczekać się kiedy znowu wybiorę się w Karpaty. Tym razem podążę za Tobą w Góry Czywczyńskie.

    Odpowiedz
  8. jacek przewodnik świętokrzyski

    PANIE TOMKU dziękuje za pare miłych i dobrych słów jak zoperuje drugie biodro i schudne 20 km to za pomoca kijów samobijów pójdę chociaż 5 km a marzeniem moim to jest być na wschodzie słońca na Połoninie Wetlinskiej bo na wszystkich byłem a na tej w 1965 roku nie. Trasa rajdu omijała tą Połoninie była Caryńska i całe pasmo Graniczne był Otryt aż do zapory Solińskiej. pozdrawiam, jacekJakomapy Bieszczad miałemwtedy 4 arkusze wigówki z 1936 roku pożyczone od Stryjka z Krakowa były bardzo dobre,

    Odpowiedz
    1. Tomasz Autor wpisu

      Witam
      Panie Jacku, trzymam kciuki, niech biodro będzie wyleczone a jeśli się uda w co wierzę na Wetlińską Pan się dostanie. Może by tak porozmawiać z p. Lutkiem Pińczukiem o możliwości Pana wjazdu tam w jego towarzystwie. Warto napisać a WIG ówki wciąż i dziś sa przeze mnie zabierane w teren
      Pozdrawiam

      Odpowiedz
  9. Pingback: II rocznica Karpackiego lasu - Karpacki las blog o górach

  10. Pingback: Moje wyprawy w Karpaty - Karpacki las blogi o górach blogi o Karpatach

  11. Pingback: Gorgany - Sywula i Rafajłowa - Karpacki las blog o górach %

  12. Pingback: Korona ukraińskich Karpat – | Karpacki las blog o górach

Skomentuj Duśka Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.