Kolejne wspomnienia Jacka Grzybały. Ciuchcia Bieszczady Rzepedź-Cisna 1965 rok

Moje pierwsze spotkanie z Bieszczadami w 1965 r.

W 1965 roku po zdaniu matury i egzaminu wstępnego na studia geodezyjne na AGH w Krakowie postanowiłem wyruszyć w Bieszczady na 2 tygodniową wędrówkę. Wyjazd był dokładnie zaplanowany i odbył się w ramach Rajdu Drogowców i transportowców organizowanego przez odział w Rzeszowie. Skład drużyny to koledzy ze szkolnej ławki z liceum, którzy dobrze się znali już od 4 lat i razem chodzili po Górach Świętokrzyskich jak również Tatrach. Nasza 4 osobowa drużyna przyjęła nazwę Zbójnicy Świętokrzyscy a w jej skład wchodzili: Jarek, Jurek, Wiesiek i piszący te wspomnienie Jacek.

Bieszczady kolejka

Zabawa i tańce na przystanku kolejki w Balnicy.

Rajd był atrakcyjną imprezą, bo trasy prowadzili przewodnicy bieszczadzcy z Rzeszowa, ponadto wszyscy uczestnicy otrzymali bezpłatny bilet z miejsca swego zamieszkania do miejsca startu czyli Rzepedzi. Dodatkowo rajdowcy wyruszali na trasy bez obciążenia tylko lekki plecak a w nim prowiant i picie na cały dzień wędrówki, apteczka, mapa, latarka, peleryna i ubranie typu sweter, kurtka, czapka. Cały sprzęt biwakowy był wożony przez organizatorów samochodem ciężarowym marki ” Star ” na który każdego ranka ładowano namioty, śpiwory, materace dmuchane, kochery, prymusy i butle gazowe do gotowania. Ciężarówka przewoziła nasze wyposażenie na następny biwak – nocleg a my po dotarciu tam po całodziennej wędrówce rozpoczynaliśmy wszystko od nowa. Tak wyglądał każdy dzień rajdowania.

Kolejka Bieszczady 2Zjazd w dół kolejką z Balnicy.

Były też biwaki przestoje gdzie zaliczaliśmy dwa kolejne noclegi w tym samym miejscu a to dla odpoczynku i dłuższego pobytu w górach. To była wędrówka a nie bieg do mety na czas jak obecnie słynna pięćdziesiątka czy setka. Uczestnicy biegną po górach i jeszcze muszą zmieścić się w limicie ustanowionym przez organizatorów imprezy. Po zgłoszeniu się na starcie stacja kolejki linia wąskotorowa i sprawdzeniu listy obecności wszystkich uczestników rozpoczęło się wielkie wsiadanie i lokowanie bagaży całego rajdu. Zgłoszonych i przybyłych osób było prawie 2 setki luda.

Plecaki

Tak podróżowały plecaki na platformie.

Na peronie stał cały skład kolejki wąskotorowej, na początku parowóz, za nim doczepione wagoniki osobowe w ilości sztuk 5, a na samym końcu jeden wagon towarowy odkryta – platforma. Poszczególne drużyny składały namioty i ciężki sprzęt biwakowy na ten wagon, aby tylko z bagażem podręcznym zająć miejsce w wagonikach osobowych. My jako znawcy sprawy poczekaliśmy i załadowaliśmy nasze namioty, śpiwory, kochery i cały majdan na samym końcu. To się nam bardzo opłacało, bo gdy wszyscy już siedzieli w wagonikach osobowych i na peronie pozostał tylko kierownik trasy oraz dwaj przewodnicy, użyliśmy fortelu. Ja zagaiłem do kierownika trasy, że teraz na platformę wsiądzie drużyna Zbójców Świętokrzyskich i to oni będą pilnować wszystkich bagaży, aby nic nie zginęło i nie pospadało w górach na ostrych zakrętach. O dziwo argument był przekonywujący, kierownik trasy zgodził się na mą propozycję. Na czubku bagaży to jest namiotów i plecaków zasiadła nasza czwórka. Co to była za frajda ale o tym potem.

Do naszego wagonika towarowego przydzielono jeszcze kolejarza, który pełnił w górach na ostrych zjazdach funkcję hamulcowego. Taki sam hamulcowy stał na pomoście ostatniego wagonika osobowego. Ach co to była za rozkosz, co to był za raj. Wszyscy w wagonikach osobowych tylko przez okna mogli podziwiać Bieszczady po drodze, a my w czwórkę Zbójcy Świętokrzyscy na ostatniej platformie na szczycie bagaży, nad głowami mieliśmy otwartą przestrzeń i błękitne niebo.

Aby nasze wyposażenie rajdowe było kompletne, na wyprawę w Bieszczady zabraliśmy wystruganą z drzewa dębowego maczugę, taką jaką nosił ze sobą w dawnych czasach słynny zbój Kak rodem z Kakonina. Rozległ się przeraźliwy gwizd, para buch, koła w ruch nasz pociąg rajdowy ruszył i za chwilę opuścił peron w Rzepedzi. Przed nami piękna trasa, około 40 km górami, dolinami, przez potoki i mosty a widoki takie że w piersi dech zapierało. Droga kolejki wiodła następującą trasą. Z Rzepedzi na południe mijamy Smolnik gdzie jest w prawo odgałęzienie do Łupkowa i dalej jedziemy w kierunku południowo – wschodnim przez Wolę Michową i Maniów. Postoju na razie nie było żadnego, widocznie to nie połowa drogi. Tory kolejki wiodły cały czas doliną rzeki Osławy, aby na wysokości wsi Szczerbanówka skręcić pod kątem prostym na południe. I wtedy dla naszego parowoziku zaczęła się ciężka praca. Trzeba zdawać sobie sprawę a to można odczytać z mapy Rzepedź wysokość nad poziom morza 400 m a stacja kolejowa Balnica 700 m. Po drodze mijamy z prawej strony zbocza Kiczery a z lewej potężną Matragonę. Z wielkim wysiłkiem pociąg rajdowy wtoczył się na kulminację naszej drogi i tu na przystanku kolejowym Balnica kierownik pociągu ogłosił przerwę w podróży. Pół godziny postoju, stacja siusianów oraz odprężenie nóg. Cała wiara wyległa na łąkę a do lasku udało się wielu uczestników w wiadomym celu.

Bieszczady koleka 3 Kolejka Bieszczady 4

Bale gotowe do transportu do tartaku w Rzepedzi.

Trzeba zaznaczyć jako dużą ciekawostkę, że od stacji Balnica przez około 1 km granica państwa biegnie równolegle do torów kolejki a słupki graniczne ze Słowacją są widoczne z okien kolejki. Spoglądając na mapę Wojskowego Instytutu Geograficznego w skali 1 : 000 000 z roku 1938, zobaczymy do tej daty kolejka dwa razy przekroczyła granicę z Czechosłowacją na odcinku 1 km. Ale gdy Polska w 1939 zrobiła regulacje z Czechosłowacją, czyli Zaolzie do nas, Jaworzyna i Głodówka do nas, to w Bieszczadach tak przesunięto granicę, by kolejka jechała po polskiej stronie cały czas. Wojna się skończyła, Zaolzie wróciło do Czechosłowacji, Jaworzyna i Głodówka w Tatrach też, natomiast malutki skrawek trójkącik w Bieszczadach pozostał w Polsce.

Na postoju były zabawy i tańce, wszyscy rozprostowali kości, ja zrobiłem dwa zdjęcia, właśnie te tańce i już odjeżdżającą kolejkę na czele z parowozem. Lekki strach ogarnął nas za chwilę, gdy do pracy przystąpili hamulcowi. Widać było jaki potężny zjazd jest w dół i do głowy trafiła świadomość że parowozik nie utrzymałby pociągu na torach o tak ostrym spadku. Całkiem pomału i przy pięknej pogodzie na południe dojechaliśmy do Cisnej.

Tak zakończyła się nasza rajdowa podróż kolejką i choć za rok minie 50 lat i człowiek już 2 rok jest na emeryturze, to takie przygody tkwią cały czas w mej pamięci.

Tekst i zdjęcia: Jacek Grzybała

Share Button

14 komentarzy do “Kolejne wspomnienia Jacka Grzybały. Ciuchcia Bieszczady Rzepedź-Cisna 1965 rok

  1. jacek przewodnik świętokrzyski

    Po stokroć dziękuje za opublikowanie tego kolejkowego wspomnienia zdjęcia świetnie ułożone wkomponowane w tekst opisy bardzo dobre . Serdecznie dziękuje za trud i wysiłek Pański w tej pracy redakcyjnej.jacek

    Odpowiedz
  2. Maria z Pogórza Przemyskiego

    Jechałam tą trasą na odkrytej platformie trochę później, bo prawie 15 lat; było to na przedwiośniu, w marcu, w lasach leżał głęboki śnieg, bo to były czasy rajdów walterowskich; pamiętam, że pokazywali nam ręką jakiś kierunek, dużą stromiznę i mówili, że tam jest już Czechosłowacja; świetne wspomnienia, dobrze, że zapisane, a może tak bliskie memu sercu, bo czas płynie nieubłaganie? pocieszam się tylko, że duch wciąż młody; dziękuję, Tomaszu za spisanie opowieści, a Panu, Panie Jacku, za jej udostępnienie; pozdrawiam serdecznie.

    Odpowiedz
    1. Tomasz Autor wpisu

      Witaj Mario
      Dobrze się stało że Pan Jacek przechował swoje wspomnienia w głowie a fotografie głęboko w swej szafie. Liczę że zechce może opowiedzieć kiedyś jakieś legendy lub historie zasłyszane w tamtych czasach, gdy w Bieszczadach wiele dziwnych rzeczy się działo. Osobiście interesują mnie tematy związane z Bieszczadami w latach PRL -u. Doskoczyński, Muczne, pociąg Przemyśl – Zagórz, budowa obwodnicy bieszczadzkiej i wiele innych…

      Odpowiedz
  3. Marek Masalski

    Świetnie, że zdjęcia zachowały się w takim stanie, a obecna technologia pozwala na ich publikację w internecie. Miejmy nadzieje, że w wirtualnym świecie zdjęcia przetrwają równie długo co na papierze. Bardzo bym chciał, aby i moje foty można było zobaczyć po tylu latach.

    Odpowiedz
    1. Tomasz Autor wpisu

      My Marku mamy to szczęście że obecna technologia pozwoli nam na zatrzymanie naszych pamiątek, chyba że wydarzy się katastrofa. Tym bardziej cieszę się że Pan Jacek zachował swoje cenne pamiątki i dodatkowo wpadł na pomysł aby je pokazać górskiemu światu. Życzę nam wszystkim równie ciekawych przeżyć i wspomnień
      Pozdrawiam 🙂

      Odpowiedz
  4. jacek przewodnik świętokrzyski

    Śwetnie że Państwo piszecie a ja do Kielc wracałem z Bieszczad z Ustrzyk Dolnych przez ZSRR Sambor Przemyśl, Rozwadów ,Sandomierz do Skarzyska Kamiennej potem przesiadka i na Kielce. Odcinek Ustrzyki Dolne – Krościenko -Sambor – Przemyśl opiszę w krótkim wspomnieniu przy okazji parę słów o gimnazjum w Samborze Ojców PIjarów ,do którego chodził syn dziedzica z Kurowa dosyć znana postać w Polsce proszę zgadnąć kto to taki. Pozdrawiam miłośników gór, Jacek

    Odpowiedz
  5. jacek przewodnik świętokrzyski

    Przepraszam zrobiłem straszny błąd Ustrzyki Dolne- Chyrów -Przemyśl tak jeżdził pociąg pośpieszny relacji Ustrzyki Dolne-Warszawa Wschodnia, To kolegium Pijarów było w Chyrowie a chodził do niego Wojciech Jaruzelski herbu Ślepowron, Nie wiem skąd ubzdurał się mi ten Sambor.przepraszam.Jacek

    Odpowiedz
  6. jacek przewodnik świętokrzyski

    PANI MARIO PANI NIE WIE JAKĄ JA MAM RADOŚĆ I FRAJDĘ ŻE MOGĘ TO WSZYSTKO NAPISAĆ A PAŃSTWO CZYTACIE I JESZCZE DAJECIE SWOJE OPINIE . A TO WSZYSTKO DZIĘKI UPRZEJMOŚCI PANA TOMASZA , KTÓRY UDOSTEPNIŁ MI KAWAŁKA SWOJEJ WITRYNY I JESZCZE WSZYSTKO SAM OPRACUJE I WKLEJA ZDJĘCIA A WIĘC DZIĘKUJEMY PANU TOMKOWI JESZCZE RAZ.JA JUŻ SIE WYPALAM Z PISANIA WSPOMNIEŃ BO I TEMATÓW JUŻ ZACZYNA BRAKOWAĆ .OPRÓCZ BESKIDU NISKIEGO ,KTÓRY JUŻ PRZESŁAŁĘM DO OPINI PANU TOMASZOWI WCZORAJ WYSŁAŁEM TEMAT MILICJA OBYWATELSKA NA TURBACZU ROK 1960 MIAŁEM WTEDY 13 LAT. POZDRAWIAM JACEK.

    Odpowiedz
  7. Halicz

    Ech te klimaty bieszczadzkie lat ’60-’70… – zostały tylko wspomnienia, dobrze Jacku, że masz piękny dar ciekawego opisywania tamtych chwil.
    Ja również wspominam podróż kolejką bieszczadzką. NIestety, nie miałem okazji wykonywania zdjęć – czego strasznie żałuję. Moja przygoda z Bieszczadami zaczęła się w roku 1975 – gdy miałem 12 lat i były to na początku rajdy piesze, takie jak opisałeś (ciężarówka woziła główną część bagaży), a później już wędrówki na ciężko.
    Kolejką jechałem z Majdanu – chyba do Rzepedzi. Kawał drogi – podróż na cały dzień. Skład ciągnęła ciuchcia, która głośno sapała, wypuszczała kłęby pary i gwizdała – co za klimaty! Nasz pociąg składał się głównie z platform towarowych (na drzewo oczywiście) i 2 lub 3 wagoników osobowych. Wielokrotnie byliśmy odłączani od składu, stojąc gdzieś w polu czy lesie, i podłączano kolejne platformy z drzewem, po czym ruszaliśmy dalej.
    To se ne wrati 🙂

    Odpowiedz
  8. jacek przewodnik świętokrzyski

    Co do mojej podróży ciuchcią bieszczadzką to było tak że cały skład był wynajęty dla rajdu drogowców i transportowców Oddział Rzeszów wagony osobowe zostało 1 zdjęcie i 1 wagon towarowy platforma z tymi plecakimi i my na niej .Trasa przejazdu była bogata Rzepedż -Balnica -Cisna my w południe już wyruszyliśmy na 4 godzinną trase w góy na Hyrlatą i potem nocleg w dolinie Roztoki o ile dobrze pamiętam,.Kochani to sie już nie wróci to prawda dziękuje za opinię Halicza.

    Odpowiedz
  9. jacek przewodnik świętokrzyski

    Przeczytałem wszystkie opinie o tym moim wspomnieniu i analizuje każdą wypowiedz są one dla mnie bardzo miłe i sympatyczne dziekuje. Ja teraz siedze tylko w górskim internecie to znaczy to co zwiazane z górami i chodzeniem a są piekne rzeczy pozdrawiam wszystkich kochających górskie wędrówki.

    Odpowiedz
  10. jacek przewodnik świętokrzyski

    Przeczytałem jeszcze raz te wszystkie komentarze i postanowiłem jeszcze raz przejechać się ciuchcią z Cisnej na Balnice tam przespać się . Poznać i posłuchać gawędy w wykonaniu Wojciecha Judy a w niedziele wrócić do Cisnej .Porobie zdjęcia napisze wspomnienie pt.Ciuchcia 50 lat potem. Może Pan Tomek go zamieści .Pomysł na ten wyjazd wpadł mi do głowy przed chwilą gdy zacząłem pisać ten wpis,

    Odpowiedz
  11. Pingback: STACJA KOLEJOWA - BALNICA i JEJ GOSPODARZ - Karpacki las blog o górach

Skomentuj jacek przewodnik świętokrzyski Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.