Łungul i Przełęcz Szurdyn

Najdalszym zakątkiem ukraińskich Karpat, oddalonym na południowy wschód niemalże po Czerniowce, jest pasmo zwane Górami Wyżnicko – Strażskimi. Odległy i pomijany w literaturze górskiej grzbiet, nie zdobył dotychczas uznania. Tutejsze pasma są niewysokie, przeważnie wtórnie zalesione i raczej nieczęsto przez turystów odwiedzane. Łungul (Długi Groń 1381 m) najwyższy punkt masywu który chcemy dziś zdobyć, jest położony zaledwie trzy kilometry od granicy rumuńskiej. Skutkiem tego niemożliwością jest zdobycie go od najłatwiejszej teoretycznie strony, czyli  od przygranicznej wsi Ruska. Mieszkańcy pytani tu o drogę na szczyt, odpowiadają : nie wolno, tam wyżej stoi kordon, pogranicznicy nie wpuszczą nikogo obcego. Jedyną możliwością jest podjazd w stronę oddalonej o 10 kilometrów Przełęczy Szurdyn, i marsz grzbietem w kierunku południowo – wschodnim.

Wieś Ruska. Powyżej na zdjęciu widać boczną dróżkę, wokół której rozrzucone stoją stare, huculskie chaty. Trasa ta, której użycia odradzają mieszkańcy prowadzi na interesujący nas wierzchołek. Tam dalej jest systiema i stoją pogranicznicy. Należy wrócić do drogi łączącej Berhomet z Seletynem i obrać kierunek w stronę przełęczy.

Szutrowa droga łącząca wspomniane wyżej miejscowości jest fatalna ze względu na spore dziury, jednak na przestrzeni wielu kilometrów nie doświadczyliśmy lepszych. Mam tu na myśli odcinki łączące Werchowynę z Uściem Putyły , następnie Płoskę z Seletynem, z Seletyna przez Przełęcz Dżogol do Jałowiczory Górnej oraz z Jałowiczory Górnej przez Jałowiczorę Dolną do Perkałabu i  stamtąd z powrotem do – Hołoszyny, a  także odcinek Szypot GórnyPrzełęcz Semenczuk. Oczywiście równie fatalnych dróg w ukraińskich Karpatach doszukać się mogę znacznie więcej, jednak pozostając przy omawianym obszarze musimy tak czy inaczej wjechać na przełęcz autem osobowym i nie stracić zawieszenia.

Wyprawa w stronę przełęczy, pomimo koszmarnej nawierzchni jest niezwykle ekscytująca. Liczne podjazdy, oraz zakręty są jednak tylko przedsmakiem tego co czeka nas powyżej lasu, który na odcinku około kilometra zamienia się w zieloną łąkę na stokach po obu stronach drogi. Notujemy tu najwspanialszy widok, tuż pod sama przełęczą. Daleko, niemal wtopione w chmury prezentuje się pasmo czarnohorskie ze swą złożoną z dwutysięczników granią główną, pośród której szczególnie wyraźnie jawi się Pop Iwan. Również zachwycają nas rozległe Połoniny Hryniawskie, choć już nie tak wysokie i spektakularne.

Tuż przed zakrętem na końcu rozległej polany, dostrzegamy zalesiony grzbiet najwyższego pasma Gór Wyżnicko – Strażskich z kulminacją Łunguła  poza kadrem. Samotna kapliczka malowniczo wkomponowana w krajobraz pustkowia podsyca niezwykłą atmosferę miejsca, nie zatrzymujemy się jednak, ostatecznie robię szybko zdjęcie z pozycji pasażera.

Jeśli ktokolwiek myślałby że zdobycie pożądanego przez nas szczytu jest wyczerpującym i skomplikowanym w sensie podejścia zadaniem, w porównaniu do skrajnie trudnej logistycznie w realiach karpackich wyprawy z Polski w te odległe góry, jest w błędzie.  Ruszając z przełęczy wykonujemy relaksujące podejście o niewielkim przewyższeniu pod widokowy szczyt Magury na którym rozlokowane są budynki hoteliku górskiego „Kowczeh”. Kolejny etap jest banalnie prosty, droga właściwie jest niemal pozioma, z krótkimi zaledwie podejściami przypominającymi raczej spacer pośród pagórków. Góra można powiedzieć pod względem wysokości bieszczadzka, lecz nawet tam, na odległych dziś dla nas, polskich połoninach oddech podczas podejścia przyspiesza i prosi się o przerwę – tutaj przyrównać mogę atmosferę zdobywania Łungula do niedzielnego, rodzinnego spaceru.

Większość wierzchołków tego pasma jest zalesiona, jedynie sporadycznie otwierają się okienka, z których roztacza się efektowna panorama w stronę południową. Widać w oddali po stronie rumuńskiej  Obczyny Bukowińskie, dalej Góry Suhard  i na godzinie 15 – tej „Alpy Rodniańskie”.

Wygodna droga biegnie przez las, jest niemal wytyczona w linii poziomej, sporadycznie tylko pojawiają się przewyższenia, banalnie łatwe, nie ukazujące górskiego charakteru. Według mapy zbliżamy się do szczytu, ale wciąż nie mamy wrażenia że jesteśmy wyżej niż kwadrans wcześniej. Wierzchołki mają tu wprawdzie zbliżone do siebie wysokości, jednak nie ma charakterystycznych dla grzbietów  górskich obniżeń, oraz przewyższeń …

Łungul, innej możliwości brak. Stoimy dosłownie na drodze w lesie, zupełnie nie wyglądającej na wierzchołek. Dziwna to i płaska kulminacja, ale dróżka odbijająca za nią w prawo, sprawia wrażenie jakby pięła się lekko w górę.

Podchodzimy dalej, jednak po chwili staje się ledwie widoczną, w dodatku połamane gałęzie zagradzają przejście. To koniec, GPS wskazywał wcześniej że Łunguł to wypłaszczona droga kilkanaście metrów za nami.Ścieżka biegnąca w prawo, nieco dalej od szczytu niknie dosłownie pośród traw, marsz utrudniają również liczne gałęzie oraz  połamane drzewa.

Tutaj kończy się nasza marszruta, kilkanaście metrów od wierzchołka. Rozwidlenie od niego prowadzi w lewo w dół oraz w prawo, jakby nieco wyżej? Nie ma tam niestety żadnego znaku, wybrzuszenia, nic podobnego. To chyba najbardziej płaski i łatwy wierzchołek jaki w życiu zdobyłem, dalej już wydawać by się mogło że nie ma nic. Ścieżka która jest tu już ledwie widoczną, pośród połamanych gałęzi prowadzi jednak na południe ku wsi Ruska. Gdybyśmy dziś rano mogli zaczynać wędrówkę od niej, to właśnie ową ścieżką dotarlibyśmy na Łungul. Wędrując natomiast lewym odgałęzieniem od szczytu można skręcić ku Przełęczy Sadów i wrócić z niej zataczając koło do Szypotu Dolnego, lub iść dalej na wschód w kierunku osamotnionej wsi Falków.

W drodze powrotnej.

Tuż nad Przełęczą Szurdyn, pasmo Łungula widziane z podejścia na widokową Magurę oraz na bezimienny szczyt znajdujący się tuż przed nią. Magura mimo posiadania niewielkiego schroniska, wydaje się być mniej ciekawą górą niż bezimienny. Mam wrażenie że jeszcze do niedawna był on zalesiony – na szczycie leżą jakby powywracane korzeniami do góry pniaki. Widok jest imponujący, nie tylko na ostatnie pasmo karpackie na Ukrainie, ale również na Obczyny Bukowińskie i Góry Rodniańskie. Najbardziej jednak fascynuje mnie widok na odległą grań główną Czarnohory z charakterystycznym Popem Iwanem, najbardziej dominującym na zachodnim kierunku krajobrazu.

Przełęcz Szurdyn (1173) – tutaj leżą pochowani żołnierze armii rosyjskiej w liczbie wahającej się od trzech do dziesięciu tysięcy. Zginęli w czasie I wojny światowej podczas tzw. ofensywy Brusiłowa. Sama przełęcz jest jedną z najwyższych i najbardziej niesamowitych pod względem podróży w tutejszych Karpatach. Ciasne i ostre zakręty, oraz jazda po szutrowej i dziurawej nawierzchni jest testem dla zawieszenia samochodu, ale przecież nie zawsze tak było. Na przełomie wieków XIX i XX, pokryta była brukiem, więc dziś gdyby zachowano pierwotny wygląd, byłby to trakt wielce zabytkowy i niecodzienny. Projektantem zbudowanej szosy był austriacki architekt z nazwiska Szurdyn, od którego przełęcz wzięła swą nazwę. Według lokalnych przekazów budowa 22 – kilometrowego odcinka z Szypotu Dolnego do Ruskiej miała trwać zaledwie półtora roku.

Zjeżdżamy krętą drogą do Szypotu Dolnego by wzdłuż doliny Seretu podjechać w stronę Łopusznej. Tam skręcając w lewo, wejdziemy jeszcze na zaczątek grzbietu Smidowatej by przez szczyt Kinaszki dostać się w rejon skałek o tej samej nazwie. Ciekawe formy skalne nie są wymieniane wśród krajoznawców jako uznany już cel wędrówki. Są jakby na marginesie turystyki górskiej w ukraińskich Karpatach. Miejsca to odludne i słabo dostępne, zachowują jednak wysokiej próby świadectwa kulturowe w postaci licznych chat huculskich, rozproszonych na stokach połonin które niestety z powodu zanikającego pasterstwa zarastają w szybkim tempie. Również i tu zastajemy znany nam widok. Czarnohora wraz z Popem Iwanem, oczywiście na tyle daleka, iż może być widoczna w zasadzie tylko w warunkach sprzyjającej pogody. Dostrzegamy dziś sporadyczne płaty śniegu w partiach podszczytowych odległego masywu górskiego – jedynego w ukraińskich Karpatach pasma dwutysięczników.

Pośród Skał Kinaszki zadania wyznaczone dla naszej, czterodniowej wyprawy górskiej kończą się. Wrócimy teraz przez Berhomet oraz Wyżnicę/Kuty w stronę IvanoFrankowska, następnie udamy się już ku granicy ukraińsko – polskiej i zakończymy tym samym wyprawę, która na blogu przedstawiona została w trzyczęściowej formie.

Czy wrócimy jeszcze tutaj, w Góry Wyżnicko – Strażskie? Osobiście chciałbym odwiedzić Pogórze Karpackie między wspomnianym pasmem a Czerniowcami, które również jako jedno z najciekawszych miast u podnóża Karpat w przyszłości winniśmy zobaczyć.

P.S. Kończymy na krótki czas cykl opowieści z obszarów ukraińskich, choć opisy tej części Karpat pojawią się znów w przyszłości na blogu jeszcze nie raz. Tymczasem zapraszam zainteresowanych tematyką Karpat Wschodnich do działu specjalnie ku temu stworzonego , bądź odsyłam do tagu , także na stronę Tomasz – Echo Karpat, oraz na grupę użytkowników bloga Karpacki las – Echo Karpat. Zachęcam na grupie do publikowania swoich postów karpackich : zdjęć, rozszerzonych albumów, relacji z wypraw, wspomnień i ciekawostek oraz karpackich nowości.

Tekst : Tomasz Gołkowski, zdjęcia : Tomasz Gołkowski, Janusz Wojtasiewicz oraz Mariusz Obszarny

Share Button

9 komentarzy do “Łungul i Przełęcz Szurdyn

  1. Maria z Pogórza Przemyskiego

    Jesteście jak pierwsi badacze gór sprzed wieków:-) mam wrażenie, że chodzicie po takich górach, gdzie z rzadka można znaleźć ślad stopy człowieka, a już jakiekolwiek opisy tras są nieosiągalne, bo ich chyba po prostu nie ma;
    podejrzewam, że gdyby czas pozwolił, to przeszlibyście cały łuk Karpat, od początku do końca:-)
    Piękne krajobrazy, pogoda dopisała, a misie nie straszyły Was? pozdrawiam serdecznie.

    Odpowiedz
    1. Tomasz Autor wpisu

      Witaj Mario
      Rzeczywiście często zdarza nam się być daleko od domu, a materiałów, monografii często po prostu brak lub pojawiają się wzmianki, przyczynki itp. Obecnie jest już przewodnik, ale to i tak mało. Z drugiej strony obszary nieznane budzą przynajmniej we mnie dodatkową adrenalinę i powodują specyficzny klimat. Łuk Karpat – oczywiście marzenie niespełnione, no ale chyba już czas nie pozwoli na takie przedsięwzięcie. Śladów niedźwiedzi nie widzieliśmy ostatnimi czasy 🙂
      Pozdrawiam serdecznie

      Odpowiedz
  2. Kamil

    Te ukraińskie drogi na zdjęciach nie wyglądają aż tak źle jak w rzeczywistości i nawet szerokie są 🙂 Taka aplikacja na komórkę pokazująca w którym miejscu się jest lub GPS turystyczny to na pewno przydatna rzecz na takim górskim odludziu. Nosimy się z zamiarem by kupić sobie coś takiego , oczywiście nie rezygnując z mapy 🙂 Pozdrawiamy 🙂

    Odpowiedz
    1. Tomasz Autor wpisu

      Witam
      Zdjęcia rzeczywiście nie oddają tego co miałem na myśli pisząc o drogach, ogólnie one same również nie wyszły mi. Jeśli chodzi o aplikację oraz GPS to osobiście przez lenistwo zaniedbuję te środki pomocy, zazwyczaj Janusz nie zawodzi w tym temacie i wiem że okazują się wielce pomocne, ale i tak zestaw map zawsze znajduje się w plecaku.
      Pozdrawiam Was serdecznie 🙂

      Odpowiedz
  3. Bartek Szaro

    Bardzo ciekawy rejon, dzięki za ukazanie. Może się wybiorę w najbliższym czasie – szukam wciąż ciekawych miejsc w górach za wschodnią granicą. Szkoda tylko tego wtórnego zalesienia..

    Odpowiedz
    1. Tomasz Autor wpisu

      Witam
      Ukraińskie Karpaty, choć w dużej mierze rzadziej odwiedzane, są ofiarą agresywnych wycinek. Oczywiście nie wszędzie, tak samo jak i są pasma odwiedzane notorycznie – Czarnohora, Gorgany, Świdowiec. Pusto jest jeszcze w Górach Czywczyńskich, Połoninach Hryniawskich, Jałowiczorach a nawet w Bieszczadach Wschodnich. Zapraszam na bloga częściej. Jest tu sporo opisów Karpat Wschodnich.
      Pozdrawiam serdecznie

      Odpowiedz
  4. Pingback: Korona ukraińskich Karpat – | Karpacki las blog o górach

Skomentuj Bartek Szaro Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.