W Górach Sanocko – Turczańskich. Liskowate oraz Kiczera

Odległy skraj Polski, dosłownie niesamowity i dziki wschód zawierający w sobie wartości historyczne potwierdzone pamiątkami sprzed lat. Liczne doliny dawnych wsi, mistyczne, drewniane cerkwie, spokój oraz urok świata, który już w zasadzie nie istnieje. Obydwie wojny światowe, wysiedlenia, oraz ślady działalności gospodarczej z czasów „państwa arłamowskiego” są historiami, które w połączeniu z możliwością odkrywania mogą oszołomić. Turyści jadący w Bieszczady z różnych stron niewiedzą zazwyczaj o tym, że niewielkie zalesione wierchy, ciasne doliny śródgórskie jak i liczne serpentyny oraz odchodzące szutrowe drogi, w stronę tajemniczych leśnych ostępów i zielonych łąk to Góry Sanocko – Turczańskie. One jako jedyne w Polsce prócz wspomnianych Bieszczadów należą do potężnego systemu górskiego występującego pod nazwą Karpaty Wschodnie. Leżące po stronie ukraińskiej oraz w Rumunii owe łańcuchy górskie to magiczne przestrzenie, o których wciąż marzy wielu turystów, eksploratorów, oraz miłośników przygód jak i podróży. W naszym kraju właśnie Góry Sanocko Turczańskie są elementem tych Karpat Wschodnich, które podobnie jak Bieszczady, mimo posiadania kilku znanych połonin, należą do Beskidów Lesistych. Oddzielone od nich oraz od Pogórza Przemyskiego, tworzą mimo to jednolitą strukturę historyczno kulturową, o tragicznej lecz barwnej przeszłości.

Wybierając się na szczyt Kiczery, mijam po drodze Jedną z piękniejszych, malowniczo położoną w dolinie, drewnianą cerkiew filialną p.w. Opieki Bogurodzicy w Roztoce. Proponuję też podróżnym jadącym autem w Bieszczady aby zatrzymać się na chwilę. Najlepiej jednak podejść tu przez lasy czerwonym szlakiem biegnącym z Przemyśla przez Birczę do Sanoka. Otóż idąc z Birczy do Roztoki fragmentem tego dalekobieżnego szlaku i docierając do Przełęczy nad Łomną przekraczamy na niej mezoregiony – zostawiając za sobą Pogórze Przemyskie należące do Zewnętrznych Karpat Zachodnich wchodzimy w  obszary Karpat Wschodnich, w ich niewielką część, czyli Góry Sanocko – Turczańskie.

Wracając do historycznego obiektu nadmienię , iż jest to budowla nieorientowana, konstrukcji zrębowej, trójdzielna i zbudowana na planie krzyża greckiego. Powstała w 1936 r. tuż obok poprzedniej z 1822 r. Opuszczona po wysiedleniach ludności ukraińskiej w 1947 r. została przejęta przez kościół rzymskokatolicki. W 2014 r. przeprowadzono remont kamiennych fundamentów, oraz wymieniono podwaliny. Dodać należy, że Pierwszą cerkiew w Roztoce wzmiankowano w 1758 r.

Szosa KuźminaKrościenko

Wjeżdżam do wsi o nazwie Liskowate. Główny cel – tytułowa Kiczera ( 609 m ). Bardzo charakterystyczne wzniesienie będące kulminacją połoninek ciągnących się od okolic Trzciańca po Krościenko. Dalej po drugiej stronie szosy łączącej następnie Krościenko z Ustrzykami dolnymi ciągnie się przedłużenie tego grzbietu z kulminacją Oratyka.

Odchodząca od szosy głównej dróżka prowadzi do zacisznego miejsca, w którym ulokowała się stara cerkiew. Greckokatolicka świątynia, powstała najprawdopodobniej w 1832 r. jednak historycy sztuki zastanawiają się nad wcześniejszym jej powstaniem, z racji tego iż jej styl, charakterystyczny jest dla budowli z XVII w. Wnętrze budynku uległo całkowitemu zniszczeniu, gdyż w latach 50-tych XX wieku cerkiew służyła jako magazyn dla greckich mieszkańców, którzy wówczas zamieszkiwali okoliczne wsie, w miejsce Rusinów wysiedlonych w ramach Operacji Wisła.

Tuż za starą cerkwią w otoczeniu pierścienia drzew zachował się w nie najlepszym stanie cmentarz greckokatolicki posiadający kilka kamiennych nagrobków oraz krzyży.

Drewniana świątynia przez długie lata popadała w ruinę. Obecnie, od dłuższego czasu prowadzone są prace remontowe, jednak większych postępów póki co nie widać. Przeprowadzana była z pewnością zbiórka pieniędzy na remont pod patronatem Bieszczadzkiego Oddziału Towarzystwa Opieki nad Zabytkami. 

Niesamowite miejsce, w którym czas się zatrzymał. Stara chata skryła się tuż za cerkwią w otoczeniu drzew u podnóża jednego z licznych bezimiennych wzgórz. Dawna zabudowa Liskowatego znosiła dotychczas skutki upływających lat o wiele lepiej niż niejedna wieś w bliższej i dalszej okolicy. Niestety dziś liczba starych domów jak i stan ich zachowania spada w dół. Esencją Karpat są ludzie oraz budownictwo. Gdy spieszycie ku połoninom by nasycić wzrok zatrzymajcie się w takich zapomnianych miejscach by nasycić też duszę. Zrozumiecie potęgę Karpat, gdyż to nie tylko wierzchołki oraz zapierające dech widoki świadczą o niej. Serce mieści się w dolinach i tędy też podążajcie.

Charakterystyczny pejzaż górskiej wsi w Karpatach Wschodnich. Góry Sanocko Turczańskie to piękne miejsce, które należy doceniać z pozycji dolin.

Stara budowla chyli się ku upadkowi. Jeszcze całkiem niedawno gdy odbywałem wycieczki przez Góry Sanocko – Turczańskie w Bieszczady, podziwiałem tę piękną chatę wyeksponowaną tuż przy drodze krajowej. Dziś ekspozycja nie zachwyca. Obiekt mimo iż wystawiony został na sprzedaż,  popada w skrajną ruinę. W Liskowatem wciąż stoi jeszcze kilka podobnych przykładów dawnego budownictwa. Na szczęście w nie tak tragicznym stanie.

W drodze na szczyt

Zabudowania dawnego PGR-u wciąż użytkowane są przez ludzi, którzy mieszkają w zaadoptowanych do tego wnętrzach gospodarstwa z czasów Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. Zdaje się że teren który przemierzam jest własnością prywatną, gdyż słyszę zza rogu budynku wołanie o poszanowanie mienia. Odwracam się i wskazując dłonią na stoki Kiczery odkrzykuję zapewniając że chcę tylko dostać się na wierzchołek jako turysta. Otrzymuję odpowiedź „idź pan, wszystko w porządku”. Podziękowałem więc życząc miłego dnia, po czym rozpocząłem powolny marsz do celu.

Podejście na szczyt w atmosferze fantastycznego światła, gdzie słońce przebija się pośród chmur tworząc niesamowite kontrasty i cienie. Ostatnie marcowe opady śniegu przypruszyły widziane z oddali trawy na szczycie. Ciekawe jak wyglądają góry po drugiej stronie wierzchołka … Tam daleko Bieszczady, więc najprawdopodobniej po drugiej stronie szosy, w wyższych partiach leżą spore połacie śniegu.

Stara cerkiew oraz dawna zabudowa rozrzucona pośród licznych pagórków. Mam nadzieję że odzyska dawny urok. W wyobraźni widzę, jak pięknie błyszczy z tej perspektywy.

Odwracam się i widzę w oddali drogę  łącząca Krościenko  z Kuźminą. Tam daleko na skrzyżowaniu odchodzi w lewo do Sanoka oraz w prawo do Przemyśla, jako Droga Krajowa nr 28. Szosa ta, na wielu odcinkach jest iście spektakularną. Niesamowite serpentyny nad Birczą, w okolicach Kuźminy a szczególnie między Tyrawą Wołoską a podsanocką wsią Wujskie zapierają dech w piersiach. Warto, naprawdę warto odbyć podróż z Przemyśla do Sanoka, zatrzymując się jednocześnie przy wybranych do zwiedzenia miejscach. Mając przy sobie mapę oraz przewodnik zobaczyć możemy niejedno.

Tymczasem wychodzę na szczyt i przecieram oczy ze zdumienia. Naprawdę niewiele jest takich miejsc w Górach Sanocko – Turczańskich, które oferować mogą widok poziomem choć trochę zbliżonym do tego który tu napotykam. Panorama dookolna – Bieszczady, Góry Sanocko – Turczańskie, zarówno po polskiej jak i ukraińskiej stronie, przełom Strwiąża, Krościenko, granica, Liskowate, oraz dolina Woli Maćkowej.

Czy znacie to uczucie, gdy staniecie na szczytach bieszczadzkich połonin i zobaczycie Tatry? Jest to nieczęsty widok, ale pożądany. Podobne uczucie przeżywam teraz gdy stoję na grzbiecie odkrytego wierchu, w Górach Sanocko – Turczańskich i dostrzegam w oddali zaśnieżone, znajome połoniny.

Najlepiej widać Smerek oraz Połninę Wetlińską. Widoczność jest dobra, ale nie wybitna. Dobrze byłoby mieć długi teleobiektyw z ogniskową 400 mm. Dziś dysponuję 70 – 200 mm. To absolutne minimum, by przedstawić w miarę rozsądny kadr. Z pewnością tu wrócę jesienią, w pogodny dzień. Jeśli poczekam cierpliwie, to przeżyję wspaniały wieczorny spektakl, podczas październikowej inwersji w połączeniu z wielobarwną mozaiką w tle. Widać oczywiście więcej : także Połoninę Caryńską oraz Połoninę Szerokiego Wierchu, najwyższą w polskich Bieszczadach Tarnicę, Krzemień i najprawdopodobniej Obnogę z Grandysową Czubą.

Również doświadczam doskonałego widoku na wschód – można odczytać wiele szczegółów. W dole po lewej Wolica – przysiółek Krościenka, które widać bardziej na prawo. W oddali dostrzec również można przełom Strwiąża, a dalej już granica i Góry Sanocko Turczańskie po stronie ukraińskiej.

Oratyk na wprost – to jeden z ciekawszych grzbietów Gór Sanocko Turzczańskich, o którym w przeszłości wspominałem Tutaj

Idąc ku dolinie

Rozległe przestrzenie, piękne zielone wzgórza i łąki to wizytówka Gór Sanocko- Turczańskich. W większości zalesione wierchy nie ukazują spektakularnych widoków, więc warto wówczas wyszukiwać na mapie polan podszczytowych oferujących wgląd w okolicę. Zupełnie inaczej przedstawia się sytuacja w rejonie Kiczery, oraz występującego po drugiej stronie szosy grzbietu Oratyka. Od Kiczery natomiast ku północy biegnie pasmo połoninek, które towarzyszyć nam będą aż po Trzcianiec.

P.S. Początkowo planowałem zostać na szczycie do zachodu słońca, jednak potwornie zimny wiatr zniechęcał mnie do podjęcia tej decyzji Zastanawiałem się jeszcze przez chwilę, po czym sięgnąłem do kieszeni, by wyciągnąć telefon. Włączyłem wyświetlacz i odczytałem informację pogodową : Opady śniegu w Liskowatem o godzinie 17. Wyjaśniłem więc sobie sens pozostania i bez wyrzutów sumienia począłem schodzić w dół.

Wrócę tu z pewnością jesienią. Tymczasem zapraszam w Góry Sanocko Turczańskie wszystkich niezdecydowanych bądź przesiąkniętych klimatami bardziej znanych i komercyjnych pasm górskich. Do zobaczenia na szlakach.

Tekst i zdjęcia : Tomasz Gołkowski

Share Button

7 komentarzy do “W Górach Sanocko – Turczańskich. Liskowate oraz Kiczera

  1. Antoni

    Przeczytałem z dużym zainteresowaniem tym bardziej, że tej części Gór Sanocko – Turczańskich nie znam. Byłem wprawdzie blisko dwadzieścia lat temu w zachodniej ich części, w Górach Słonnych powyżej Sanoka. Szedłem z nastoletnią wtedy jeszcze moją córką z Białej Góry na Słonny Wierch. Później już nie dane mi było być w tej części Karpat – a szkoda. Z przyjemnością więc zagłębiłem się w Twój tekst aby chociaż wirtualnie doświadczyć tego co tam przedstawiasz. W zupełności zgadzam się z Tobą z tym, o czym tak ładnie napisałeś – że w karpackich dolinach tętniących kiedyś życiem można nasycić duszę. Sam szwędając się po śródgórskich dolinach Beskidu Niskiego, po terenach opuszczonych wiosek łemkowskich, starych cmentarzach i cerkwiskach, wielokrotnie podobnego uczucia doświadczam. Piękny tekst – Pozdrawiam serdecznie 🙂

    Odpowiedz
    1. Tomasz

      Cześć
      Wiesz że to właśnie w Beskidzie Niskim stwierdziłem wiele lat temu, że doliny mają duszę. Sporo szczytów zdobyłem w Karpatach, ale czy bardziej mnie to cieszy niż odwiedzenie kolejnej tajemniczej doliny lub powrót do już wcześniej poznanej? Po latach mogę szczerze odpowiedzieć że nie. Myślę że zajrzysz jeszcze w przyszłości w Góry Sanocko – Turczańskie a może i na Pogórze Przemyskie, które darzę szczególną estymą.
      Pozdrawiam serdecznie i życzę szerokich szlaków

      Odpowiedz
  2. Marcin P.

    Witam!
    Alleluja!
    Jak zwykle, ciekawa relacja, gratuluję.
    Ja w tym roku na Pogórze/góry Sanocko-Turczańskie nie zdążyłem… Miałem załoić w drugiej połowie marca.

    PS
    BTW, ale niezupełnie od rzeczy – ukazała się druga część gawędy Stanisława Krycińskiego o regionie – „Pogórze Przemyskie. W krwawym zakolu Sanu”.

    Pozdrawiam
    Marcin Piotrowski

    Odpowiedz
    1. Tomasz

      Dzień dobry
      Teraz pozostało studiować mapy i przewodniki, skoro nie możemy nigdzie wyjść za drzwi. Cóż, tym lepiej będziemy przygotowani gdy już normalność powróci. Książkę już odebrałem 😉
      Pozdrawiam świątecznie
      T.G.

      Odpowiedz
      1. Marcin Piotrowski

        Witam!
        Wychodzi na to, że można załoić po Pogórzu i Górach Sanaocko-Turczańskich 🙂
        A może, w geście desperacji, zamkną teren z powodu… ogłoszenia Turnickiego PN?! Przynajmniej byłby jakiś pożytek z koronavirusa.

        Pozdrawiam

        Odpowiedz
  3. Maria z Pogórza Przemyskiego

    No i gdzie gnać przed siebie, ku tłumnym połoninom, jak po drodze ma się takie widoki:-)
    Moi znajomi z Jarosławia biorą co roku udział w akcji sprzątania otoczenia wokół cerkwi w Liskowatem.
    Kusi nas „końska droga” z Kwaszeniny w tamte okolice, niech no tylko przepisy poluzują.
    Pamiętam swoje odczucia, kiedy przed laty zobaczyłam zaśnieżone Bieszczady wysokie z Kopystańki, a potem z Połoninek Arłamowskich, drzewa jednak ciągle rosną i przysłaniają widoki.
    Bardzo uczuciowy tekst, nasze klimaty
    pozdrawiam serdecznie.

    Odpowiedz
  4. Wiktor

    Drogą tą, wracałem jesienią, gdy w końcu po wielu latach udało się powrócić w Bieszczady, do tego był to drugi powrót po majowym, ten w październiku, gdy kolory w Bieszczadach wybuchły w swoim szaleństwie, oczywiście pozytywnym. I ta droga mnie zachwyciła…tak, że właśnie siedzę nad mapą i planuje wędrówkę po tym rejonie. Liczę, że za miesiąc będę po niej…i nie ukrywam, że plan skorygowałem po tym wpisie.

    Odpowiedz

Skomentuj Antoni Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.