Wyprawa do źródeł Sanu

Południowo wschodni kraniec Polski … Długi pas ziemi niezamieszkałej, wyludnionej przed laty i zapomnianej. Jednocześnie teren mniej znany i z całą pewnością należący do najpiękniejszych w Bieszczadach. Rozległe, puste przestrzenie i górujące nad nimi połoniny, tajemnicze pamiątki sprzed lat, oraz dzika i nieskażona przyroda … Wszystko to skumulowało się w legendarnym ” bieszczadzkim worku ” który przemierzyłem podczas wyprawy do źródeł Sanu.

DSC_0029 DSC_0030

Wędrówkę rozpoczynam w jednej z kilku niezamieszkałych już dzisiaj wsi – w Bukowcu. Piękne lecz smutne miejsce jakich wiele w tym pasie przygranicznym – dookoła łąki a w oddali las. Próżno dziś szukać tu śladów po dawnych mieszkańcach. W latach 80 – tych XX w. podczas rekultywacji łąk wszelkie oznaki dawnego życia zostały całkowicie zatarte. Wcześniej, bo jeszcze pod koniec II Wojny Światowej teren ten kontrolowany przez UPA, został następnie poddany całkowitym wysiedleniom ludności bojkowskiej od wieków zamieszkujących tereny Bieszczad.

DSC_0037 DSC_0038

Opuszczam Bukowiec i kieruję swe kroki przez las ku Beniowej, kolejnej wsi widmo. Odnajduję tam jednak ślady minionych lat w postaci krzyży, miejsca cerkiewnego, oraz starego cmentarza. Dookoła pustka i spokój. Tylko w oddali dostrzegam, już po ukraińskiej stronie jadący pociąg – zapewne do Użgorodu. Tam na zdjęciu po prawej, poniżej linii kolejowej płynie San – graniczna górska rzeka która podzieliła wieś na pół. Po polskiej stronie pozostały tylko krzyże, po stronie ukraińskiej zamieszkuje wieś około 60 osobowa społeczność. Przykre że ktoś musiał być wysiedlony z miejsc które dziś stoją puste, miejsc które jedynie uświadamiają nas ludzi jak często polityka bywa okrutna i uderzająca brutalnie w prostych ludzi – niewinnych i najbardziej narażonych na skutki wojny.

Zniszczona przez czas droga …

… i stare krzyże na tle ciężkich deszczowych chmur, sprawiają przygnębiający lecz mistyczny klimat wschodu …

Uroczysko … Tu pośród starych drzew dostrzegam ślad dawnej cerkwi oraz kamienne krzyże które trawi ząb czasu. Przechadzam się pośród nich i myślę – kraina duchów, dawny świat gdzie nie mieszka już człowiek, tylko ponure, kamienne groby, kurhany i zdziczałe sady …

Nie jestem sam, w oddali w trawach dostrzegam zaczajonych pograniczników którzy kontrolują te pustkowia. Nie są jednak dla mnie kłopotliwi. Poruszam się legalną ścieżką oznaczoną kolorem niebieskim który zaprowadzi mnie aż do źródeł Sanu – na samą granicę polsko – ukraińską.

Robi się mokro i duszno, wszędzie błoto, komary i dzicz. Moja ścieżka coraz bardziej niknie pośród wysokich traw. Mam wrażenie że skończy się za chwilę a ja nie będę miał możliwości przejścia do następnego przystanku zwanego Sianki – jest to kolejna, nieistniejąca po stronie polskiej wieś.

DSC_0079 DSC_0082

Przeprawa przez ten ” polski busz ” zajmuje niemal godzinę. Wychodząc z gęstwiny, kieruję się na dobrze utrzymaną drogę leśną, która podprowadza mnie do wiaty służącej turystom jako miejsce odpoczynku. Tutaj również dostrzegam strzałkę w lewo. Ponownie wiec wejdę na ścieżkę leśną, tym razem jednak nie tak już zapuszczoną, wciąż jednak bardzo błotnistą.

Ruiny dworu Stroińskich … pozostało tylko trochę kamieni i ledwie dostrzegalna piwniczka grożąca zawaleniem, jak wynika z informacji na przewróconej tablicy.

Pojawił się słupek graniczny – Sianki tuż tuż … najpierw jednak muszę przedrzeć się przez kolejny fragment lasu. Po stronie ukraińskiej słyszę odgłosy krów oraz nawoływania. Ludzie po drugiej stronie Sanu wiodą ciężkie życie, opierające się na hodowli, pasterstwie, oraz zbieraniu jagód, grzybów, malin …

Docieram do legendarnego grobu hrabiny – kaplicy wraz z grobami Klary i Franciszka Stroińskich. W czasach PRL – u, gdy Worek Bieszczadzki pod rządami sławetnego pułkownika Doskoczyńskiego zakazany był dla turystów, trafiali tu tylko nieliczni śmiałkowie stawiający sobie za honor nielegalny marsz do owego miejsca.

Przystanek – Sianki. Również tu jak i w miejscach poprzednich po stronie polskiej dawna wieś nie istnieje. Na zdjęciu powyżej ukazana ukraińska część wsi daje do myślenia, jak wiele zmieniła powojenna granica między dwoma narodami …

Do źródła Sanu już niedaleko. Pokonując ostatni fragment szlaku, podziwiam majaczące w oddali Bieszczady Wschodnie.

Granica polsko – ukraińska. Jeszcze 10 m w dół i odnajdę swój cel. Trzeba uważać aby przypadkowo nie zrobić kroku na drugą stronę. Granica jest bardzo dobrze kontrolowana, a dawna radziecka sistiema działa potężnie na wyobraźnię.

Jeden z największych dopływów Wisły – San tu rozpoczyna oficjalnie swe życie. Jednak jest jeszcze jedno źródło po stronie ukraińskiej, które tak naprawdę jest tym właściwym. Mówią że to, przy którym się znajduję, uznawane jest dlatego, iż jeśli patrzeć na ustalane, powojenne granice których wyznacznikiem była właśnie ta rzeka, linia graniczna musiałaby być podprowadzona właśnie do tamtego źródła. Tak się nie stało, gdyż właściwe źródło w lesie zwanym Rubań, położone jest zbyt blisko strategicznej drogi biegnącej przez Przełęcz Użocką. Znajduje się ono wprawdzie niedaleko od tego miejsca, jednak nie mogę ryzykować wejścia na ukraińską stronę. Teraz stojąc przy umownym źródle do którego prowadzi legalna ścieżka, dostrzegam pośród drzew i krzaków wilczura i słyszę jednocześnie głosy ukraińskich pograniczników. Służby wykonują tu potężną pracę, gdyż wielu uciekinierów ze wschodu właśnie na tych terenach planuje swe nielegalne przejście na zachód. Wycofuję się parę metrów dalej i patrzę w milczeniu. Ukraińcy obchodzą swój rejon, wygląda to naprawdę niesamowicie.

Czas wracać. Do zachodu słońca pozostały zaledwie trzy godziny. Tyle mniej więcej czasu zajmie mi marsz do Bukowca. Czuję że będę musiał tam przenocować, gdyż dalsza droga do Stuposian w których pojawia się dopiero możliwość skorzystania z komunikacji publicznej jest długa i daleka. Mam jednak szczęście – będąc już w Bukowcu dostrzegłem jadące od strony Beniowej auto. Wykonuję ręką znak. Samochód zatrzymuje się, a ja pytam o możliwość podwiezienia. Oczywiście ludzie nie stwarzają problemu – to dwaj pracownicy, zajmujący się robotą na łąkach beniowskich. Jadą w dodatku do Ustrzyk Dolnych, miasteczka w którym właśnie bardzo chcę się znaleźć …

Noc już zapadła gdy wjechaliśmy na obwodnicę bieszczadzką. Podróż przebiegła w atmosferze prawdziwie bieszczadzkiej … KSU i ” Moje Bieszczady ” …

Tekst i zdjęcia : Tomasz Gołkowski

Jeśli lubisz tematykę Bieszczadów, spodobał Ci się wpis, kliknij Tutaj znajdziesz tam pod tekstem więcej wpisów dotyczących tych gór. Zapraszam serdecznie

 

 

 

 

 

 

Share Button

39 komentarzy do “Wyprawa do źródeł Sanu

  1. Nelly

    witam pięknie! Gdy czytałam o dreszczyku przygranicznym, przypomniało mi sie , jak kiedys za zgodą leśniczych w Mucznym sama sobie wędrowałam, a w zasięgu wzroku miałam budki pograniczników po ukraińskiej stronie i lornetki nakierowane na mnie. Był taki dreszczyk, oj był.
    Pozdrawiam pięknie i życzę dalszych odkrytych szlaków przed Tobą!!!!!

    Odpowiedz
    1. Tomasz Autor wpisu

      Witaj Nelly
      Kiedyś w Bieszczadach Wschodnich miałem do czynienia z owymi pogranicznikami. Tym razem obserwowałem jedynie ich pracę 🙂 uważam też że specyficzny klimat bieszczadzki wciąż istnieje i odnaleźć można relikty minionej epoki
      Pozdrawiam serdecznie 🙂

      Odpowiedz
  2. jacek przewodnik świętokrzyski

    GRATULUJĘ WYTRFAŁOŚCI I ODWAGI W ZALICZANIU ZRÓDEŁ SANU TO WIELKA WYPRAWA. CO STAŁO SIĘ Z TYMI NIKLOWANYMI BLACHAMI I GODŁEM ZSRR CO DAWNIEJ BYŁY NA GRANICY PRZYTWIERDZONE DO TYCH SŁUPÓW BARDZO MOCNO. .MÓJ KOLEGA Z KLASY W 1964 ROKU W WAKACJE WYPRAWIŁ SIĘ NA GRANICE ODKRĘCIŁ TAKĄ BLACHĘ I PRZYNIÓSŁ DO KLASY 11 POKAZAĆ NAM JAKO TROFEUM. TROCHĘ BYŁ STRACH ABY KTOŚ NAS NIE PODKABLOWAŁ.NA MILICJE. POZDRAWIAM PANA TOMKA .CO PAN TERAZ WYMYŚLI ZA WYPRAWĘ MAM NADZIEJE ŻE TO BĘDZIE JAK ZWYKLE NIESPODZIANKA.

    Odpowiedz
    1. Tomasz Autor wpisu

      Witam
      Teraz to ja zazdroszczę temu zuchowi co podjął się tego zadania, tym bardziej że w tamtych czasach, mało kto w ogóle tam bywał bywał. Co do wyprawy 🙂 zobaczymy …
      Pozdrawiam

      Odpowiedz
  3. jacek przewodnik świętokrzyski

    PANIE TOMKU TEN DASZEK NA KAPLICZCE JEST CAŁKIEM NOWY W NECIE SĄ ZDJĘCIA POKAZUJĄCE SAM MUR I TO ŻLE UŁOŻONY KAMIEŃ NATOMIAST GROBIY STROIŃSKICH PRZETRWAŁY BO TO DOBRY I MOCNY KAMIEŃ . CZASAMI KTOŚ ZAPALI TAM LAMPKĘ WIDZIAŁEM NA ZDJĘCIACH W NECIE POZDRAWIAM CZY PAN NIE ROBIŁ ZDJĘĆ SAMYCH GROBÓW JAK PAN MA TO PROSZĘ DAĆ TAK ABY NAPISY BYŁY CZYTELNE DZIĘKUJE.

    Odpowiedz
    1. Tomasz Autor wpisu

      Rzeczywiście tego daszku nie było. Oczywiście zrobiłem zdjęcia grobowców i wnętrza kapliczki. Wszystkich zdjęć nie byłbym w stanie zamieścić ale zaraz wrzucę parę na Grupę Bieszczady na Facebooku

      Odpowiedz
    1. Tomasz Autor wpisu

      Przed wojną granica na pewno tędy nie biegła a ten ” słupek ” to nagrobek. W 2013 r. BPN zlecił remont kapliczki oraz grobów. Osobiście ciężko mi oceniać te zdjęcia, ale jest ich oczywiście o wiele więcej. Zrobię kilka slajdów w najbliższym czasie 🙂

      Odpowiedz
  4. Paweł

    Widzę, że lipa w Beniowej ma się dobrze :). Szedłem tamtędy 5 lat temu, ale nie spotkałem ani polskich, ani ukraińskich pograniczników. Rzeczywiście trzeba uważać, aby nie przejść na drugą stronę. Już nie jeden zrobił ten błąd i czekała go niemiła wizyta po ukraińskiej stronie. Podobna sytuacja jest w pobliżu Wielkiej Rawki i Kremenarosu. Tam też tylko czekają na niesfornych turystów, którzy zboczyli kilka metrów ze szlaku żądni wrażeń.
    A sam rejon Bieszczadzkiego Worka i widok na ukraińską stronę na „żyjącą” wieś Sianki, a w szczególności na pociąg i auta jadące przez Przełęcz Użocką naprawdę daje do myślenia – cenna uwaga. Pozdrawiam!

    Odpowiedz
  5. Tomasz Autor wpisu

    Witam
    Lipa żyje i ma się dobrze 🙂 Ja kiedyś przypadkowo wszedłem na pas będąc na Ukrainie. Trochę draka była z pogranicznikami ale skończyło się dobrze, a tam za Rawką oczywiście też trzeba uważać. Widok na Sianki daje do myślenia. Podobnie jazda owym pociągiem przez Przełęcz Użocką, którą kiedyś odbyłem. Smutna jest ta cała historia, ale miejsca piękne

    Odpowiedz
    1. Tomasz Autor wpisu

      Strzegą jak najbardziej, tylko że do źródeł Sanu jest legalny szlak, dlatego nikt mnie nie zaczepiał. Natomiast taki Kińczyk Bukowski czy Opołonek , to przecież Bieszczady ” zakazane ” tam raczej się nie przedrzemy bez reakcji patrolu … Wspomniałem w tekście że zauważyłem pograniczników siedzących w trawie ale nie byłem przez nich niepokojony, gdyż szedłem legalną ścieżką. Oczywiście mieli prawo mnie wylegitymować

      Odpowiedz
  6. Lotto

    Dla mnie Bieszczady to najpiękniejsze miejsce na świecie. Jedni lubią morze, inni mazury, ja kocham Bieszczady. Każdy urlop, każdy długi weekend, nie ma czasu kiedy nie jechałbym w Bieszczady. Piękne zdjęcia! W tym roku miałem tydzień wakacji i wyjątkowo niestety nie mogłem się tam wybrać, sprawy rodzinne.

    Odpowiedz
  7. Maria z Pogórza Przemyskiego

    Właściwie to mam mieszane uczucia na widok tego daszku nad nagrobkami Stroińskich, może dlatego, że świeci nowością, jak złapie patynę, zszarzeje, stopi się z otoczeniem i przypasuje; oglądałam kiedyś przedwojenne zdjęcia Sianek, nie do pojęcia, jak duża to była miejscowość, ile pensjonatów … teraz rama łóżka metalowego, przyrośnięta korzeniami drzew i przywalona kamieniami znaczy ślad po dawnej świetności; pozdrawiam.

    Odpowiedz
  8. jacek przewodnik świętokrzyski

    Pani Mario Sianki to przed wojną był piękny mały luft kurort były tam piękne wille i to było miejsce wypoczynku i wakacji zupełnie na odludziu ale miało kolej z Przemyśla przez Chyrów ja też oglądałem te wille na starych pocztówkach a teraz to Pani widzi co jest.Pozdrawiam rocznie przebywało tam na wakacjach 2-3 tysiecy osób jedno jest pewne było to nie drogie letnisko jak na stosunki przedwojenne a powietrze i okolica ekstra lux.Jacek

    Odpowiedz
  9. Duśka

    Wakacje z dreszczykiem 🙂 Fajna wędrówka, osobiście byłam u źródeł Wisły, ale warto wiedzieć gdzie rzeki zaczynają swój bieg. A przy okazji zadumać się nad historią tych ziem. Zdjęcie wsi Sianki jest dla mnie symboliczne: tam życie i rozwój, tu trawa i pustka.
    Uściski 🙂

    Odpowiedz
    1. Tomasz Autor wpisu

      Witaj Dusiu
      Tutaj było łatwo bo szlak prowadził, ale interesuje mnie teraz źródło pewnej rzeki w Beskidzie Niskim i mam nadzieję wkrótce tam się wybrać 🙂
      Pozdrawiam serdecznie 🙂

      Odpowiedz
  10. eplus

    Byłem tam dwa razy i mam dwa zdjęcia przy tym niebiesko-żółtym słupku. Przez Kijów ani raz nie musiałem wracać, na szczęście. Naszą Straż Graniczną też widziałem, raz już na szosie pytali nas, czy nie widzieliśmy kogoś podejrzanego. Trasa 2x12km częściowo przez chaszcze, za to niewielkie różnice wysokości. Drugim razem źródło zastaliśmy wyschnięte. ;( Na koniec na parkingu czekał na nas wściekły, a może oswojony, lis – w ogóle się nie bał i pewnie by jadł z ręki, ale nie zaryzykowałem, zrobiłem tylko kilka zdjęć. Pozdrawiam.

    Odpowiedz
    1. Tomasz Autor wpisu

      Witam
      Pisałem o jeszcze jednym źródle a właściwie powinienem wspomnieć o dwóch innych. Niestety po ukraińskiej stronie bez zgody pograniczników niełatwo jest wejść do lasu zwanego Rubań gdzie źródło się znajduje. Może kiedyś spróbuję, ale planów jest wiele a czasu już mniej. Tak czy inaczej warto wybrać sie do tego umownego źródła.
      Pozdrawiam serdecznie

      Odpowiedz
  11. Pingback: Wschodnia granica - Bieszczadzki Quiz

    1. Tomasz Autor wpisu

      Cóż, muszę dbać o to by nikt bez mojej wiedzy nie posiłkował się fragmentami moich tekstów przy tworzeniu własnych artykułów. Takie samo stanowisko przyjmuję przy zauważeniu moich zdjęć na cudzych blogach, portalach etc. Jeśli ktoś czuje potrzebę wstawić coś ode mnie dla siebie, proszę o poinformowanie mnie o tym fakcie oraz oznaczenie czyjego autorstwa jest ewentualny tekst lub zdjęcie.
      Pozdrawiam

      Odpowiedz
  12. stary bieszczadnik

    „zniszczona przez czas droga”……. tą drogę budowano za czasów płk. Doskoczyńskiego. Po co i kim on był? ano właśnie…

    pozdrawiam

    Odpowiedz
  13. Pingback: Opołonek - Karpacki las blog o górach

  14. Rafał

    Nigdy nie byłem w Bieszczadach. Znam je tylko z opowieści moich byłych kolegów, którzy tam mieszkają. Te zdjęcia są niesamowite. Pokazują prawdziwą przyrodę i piękno polskich gór. Mam nadzieję, że kiedyś tam się wybiorę by przekonać się samemu jak ta natura wygląda.

    Odpowiedz
    1. Tomasz Autor wpisu

      Witam
      Szlak do umownego źródła Sanu jest dobrze oznakowany, a wędrówka jest długa, choć bardzo przyjemna. W okolicach źródła proszę uważać by nie przechodzić na stronę ukraińską.
      Pozdrawiam serdecznie 🙂

      Odpowiedz
  15. Pingback: Karpackie spotkania, recenzje i plany ukierunkowane na wschód ... - Karpacki las blog o górach

  16. Bartek

    Dzień dobry
    Wybierasm się niedługo po raz pierwszy na ten szlak – czy jest on w sezonie letnim mocno uczęszczany czy też nie spotyka się na nim turystów? Czy w tamtym rejonie istnieje duże prawdopodobieństwo spotkania z misiem Jogi?

    Odpowiedz
  17. Wacek przew tatrzański

    Panie Tomku mam pytanie, wybieram się w ten teren, zimą na nartach backcountry, jak wygląda orientacja w terenie, a konkretnie szlaku niebieskiego-dydaktycznego, jak często występują oznaczenia, czy szlak się „rzuca w oczy” i czy nie lepiej od grobu hrabiny iść wzdłuż granicy do słupka 225 ?

    Odpowiedz

Skomentuj MarqoBiker Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.