Borsza – baza wypadowa w dzikie Góry Marmaroskie, oraz w najwyższe pasmo Wewnętrznych Karpat Wschodnich, czyli w Góry Rodniańskie. Miasteczko to leżące w dolinie Viseu, oddziela obydwa łańcuchy górskie, dając turystom różne możliwości wędrówek. Dziś wyruszając z tego miasta w kierunku wschodnim, pragnę poznać niewielki fragment Gór Rodniańskich, zwanych również Alpami ze względu na specyficzną rzeźbę, niemal alpejską.
Jestem na Przełęczy Prislop ( 1413 m n.p.m. ). To pięknie położone miejsce, podobnie jak Borsza oddziela Góry Marmaroskie na północy od Gór Rodniańskich na południu. Jest również granicą dla trzech regionów: Maramureszu, Bukowiny a także Bystrzycy. Podejdę zielonym szlakiem by wdrapać się na jeden z licznych dwutysięczników jakie znajdują się na grzbiecie głównym.
Szutrowa droga prowadzi mnie łagodnie pod górę. Przez dłuższy czas trasa jest niemalże spacerowa. Iglasty las rozstępuje się otwierając dla moich oczu nowe, fantastyczne przestrzenie. Transowy, klimatyczny marsz przerywa nagle wściekłe ujadanie agresywnych psów pasterskich, które niespodziewanie wtargnęły na drogę z pobliskich łąk. Nie zastanawiam się długo … liczne kamienie leżące na drodze, posłużyły mi za skuteczny środek dla ostudzenia agresji rozszalałej sfory. Przez dłuższy czas były jednak tak natarczywe, że żałowałem iż nie posiadałem dodatkowej pary rąk. Jazda z tym motłochem trwała dobry kwadrans. Odstąpiły w końcu, wracając z hałasem do stada. Muszę napić się wody i odpocząć chwilę. Psy pasterskie nie raz widziałem w górach, ale takiej jatki to chyba nigdy.
Droga położona wysoko w górach, wciąż zadziwia mnie swoją łagodnością. Na wysokości około 1500 m wciąż idę jak po stole. Zupełnie inny też jest poziom orientacji w porównaniu z Karpatami Marmaroskimi. Szlak oznaczony jest dobrze, w dodatku dostrzegam wiele punktów charakterystycznych za pomocą których łatwiej ocenić mi odległości oraz cel do którego zmierzam. Skłamałbym jednak gdybym powiedział że jest to prawdziwa radość. Zdecydowanie dziksze Marmaroskie, dawały mi większą jakość emocji, mimo że Rodniańskie być może piękniejsze i w najwyższych partiach trudniejsze technicznie.
Znalazłem się w miejscu gdzie szlak którym podążam, łączy się z czerwonym biegnącym z Comlex Turistic Borsza. Po raz pierwszy w dniu dzisiejszym spotykam ludzi. Nie ma ich jednak wielu. Małe grupki oddalone od siebie, są niekłopotliwym towarzystwem na tych rozległych połaciach.
Mijam Lacu Izvoru Bistritei – niewielkie jezioro będące źródłem Bystrzycy. Tutaj już podejście robi się strome, pojawia się również kosodrzewina, pomiędzy którą wyraźnie przebiega moja ścieżka, wciąż bardzo dobrze oznaczona.
Mój cel vf Gargalau ( 2159 m n.p.m. ) jest już blisko. Najpierw jednak muszę skręcić ścieżką w prawo, aby po łuku wspiąć się na Przełęcz Saua Gargalau ( 1907 m n.p.m. ). Ostatnie partie kosodrzewiny kończą się, widzę przed sobą kamienistą ścieżkę i coraz ciemniejsze niebo … Będzie ulewa niestety, kalkuluję że na szczyt powinienem wejść najwcześniej za 40 minut, wystarczająco długo aby przemoknąć doszczętnie. Trudno, do przełęczy już niedaleko, zaledwie parę chwil i staję na przesmyku by odetchnąć chwilę.
Zerwał się potężny wiatr i zrobiło się zimno. Ledwie ruszyłem w stronę szczytu, poczułem ciężkie krople deszczu spadające mi na odsłoniętą twarz. Niestety zmuszony jestem schować aparat do plecaka, który na szczęście ma zabezpieczenie w postaci peleryny którą nakryłem bagaż. Wspiąłem się na wierzchołek w niecałą godzinę, po to jednak tylko aby nic, absolutnie nic nie zobaczyć … Nie mam nawet ochoty sięgnąć po wodę do plecaka, stać na szczycie również nie ma sensu. Schodzę więc pomału w dół, tracąc co chwilę równowagę przez śliskie kamienie. Dodatkowo silny wiatr spycha mnie na lewą stronę gdzie prawdopodobnie jest przepaść której tylko mogę się domyślić. Mokry jak szczur osiągam w końcu przełęcz. Deszcz ustaje, ale im schodzę niżej tym większe błoto. Pocieszam się tym że prawdziwa ulewa dotknęła tak naprawdę wierzchołek. Gdy znalazłem się z powrotem w okolicach jeziora, zastałem piękną pogodę.
Wróciłem do rozdroża szlaków. Tym razem nie pójdę do Przełęczy Prislop, skręcę za to ścieżką w lewo i zejdę w dół nieopodal kolejki krzesełkowej. Stamtąd będę miał już niedaleko do Comlex Turistic Borsza, gdzie czeka na mnie samochód.
Wąska ścieżka prowadząca do kompleksu turystycznego biegnie nad przepaścią. Schodzę pomału w stronę młodego lasu iglastego. Odnajduję tam wygodną drogę leśną, prowadzącą już w łatwy sposób na sam dół do Borszy.
Odwracam się jeszcze do tyłu i dostrzegam wodospad w oddali, a przede mną rozległą polanę i piękno Karpat Marmaroskich, które jawi mi się ostatni już raz. Pokonuję końcowy odcinek by za niecałą godzinę znaleźć się na parkingu w kompleksie turystycznym.
Żegnam się z Borszą, czas wracać do kraju. Jednak skręcę jeszcze w boczną drogę która powiedzie mnie do doliny Izy, najbardziej „maramureskiej” w całym regionie. Odnajdę tam klasyczne dla tej części Rumunii wsie, w których mam nadzieję poczuć klimat Maramureszu sprzed lat …
Tekst i zdjęcia : Tomasz Gołkowski
Jeśli lubisz tematykę Karpat znajdujących się w Rumunii, spodobał Ci się wpis, kliknij Tutaj znajdziesz tam pod tekstem więcej wpisów dotyczących tych gór. Zapraszam serdecznie
Potrafisz wprowadzić zwykłego zjadacza chleba w niezwykły świat swoich górskich wypraw. Te widoki, ten cały opis słowny to coś niezwykłego. Podziwiam i gratuluję!!!!!!
Witaj
Dzięki, mam nadzieję że będę to rozwijał dzięki Wam czytelnikom 🙂
Pozdrawiam 🙂
Jednak, mimo ulewy na szczycie, pogoda dopisała; zeszłej wiosny tylko wyskoczyliśmy na Prislopie popatrzeć dookoła, tak lało, ale za to wąwóz Bicaz był już w słońcu; czytałam wiele o tych rumuńskich psach pasterskich, że niedobre jak diabły, i ugryźć potrafią; dobrze, że spotkanie z nimi skończyło się dobrze; bardzo ładny szlak z Przełęczy, widoki obłędnie piękne; pozdrawiam.
Witaj
Ogólnie pogoda w Rumunii była bardzo zmienna. Jeden dzień upał, następnie załamanie pogody, lub na przemian jedno i drugie. O pieskach czytałem wcześniej, więc byłem mentalnie przygotowany :). Przełęcz piękna choć w moim mniemaniu oszpecona obecnie przez działalność człowieka.
Pozdrawiam serdecznie
Na Prislopie jak byłam, to akurat Cyganie mieli swoje święto, więc ludzi było sporo. Ale widoki były wspaniałe. Jak zawsze czytam Twoją relację i wiem, że po sielskim opisie zaraz dasz jakąś niespodziankę. No i proszę, jatka z psami. Wyobrażam sobie Twoje emocje. Kocham zwierzaki, więc rzucanie w nie kamieniami byłoby dla mnie dramatem, ale wiem, że tam to konieczność. Pozdrawiam serdecznie 🙂
Witaj
Powiem Ci że ja psy po prostu uwielbiam, ale to podobnie jak z ludźmi, gdy ktoś chce Cię pobić musisz się bronić :), a jeśli chodzi o opis … cóż każda przygoda jest inna, a mnie przygody raczej się trzymają 🙂
Pozdrawiam Cię 🙂
Panie Tomku gdy Pan pisał swoje relacje , wspomnienia o takich dzikich górach to pomyślałęm sam Pan jest oby coś się nie przydażyło. No i masz , atak psów pasterskich to mrozi krew w żyłach . Dlaczego Pan nie nosi ze sobą 2 opakowań gazu pieprzowego to właśnie na psy.Co do zdjęć są cudowne to jezioro i ten wodospad z niego wypływająca woda .To jest najlepsze artystycznie zdjęcie z tego ostatniego odcinka.Panie Tomku za bardzo Pan ryzykuje w tych samotnych wyprawach.Czytając Pańskie wspomnienia to jednak najweselsze i z humorem było o tych pijanych 2 Ukraińcach jeden kierowca drugi pogranicznik. to taka scenka rodzajowa można podkreślać wężykiem. Miał racje Wincenty Pol w góry w góry miły bracie tam przygoda czeka na cie i była walka z psami ja bym nie dał rady, były też i dwa pijoki czego nie było ano wilków czy też wołków gdy Pan spotkał tego grzybiarza koło tego przystanku autobusu. Czekamy cierpliwie wszyscy na następne Pańskie zapisy.
Witam
Nie sądziłem że zdjęcie z wodospadem może się tak spodobać. Miałem osobiście swojego faworyta, ale widać że czytelnicy mają inne zdanie :). Jeśli chodzi o wędrówki we własnym towarzystwie, to myślę że trzymam nad tym kontrol, a z pieskami można sobie jakoś poradzić 🙂 Dobrze wspominam spotkanie w górach z tymi amatorami samogonu :), a wołki raz jeden widziałem w lesie, ale nawet uwagi na mnie nie zwróciły tylko przebiegły drogę leśną w Beskidzie Niskim nieopodal góry Kamień nad Jaśliskami.
Pozdrawiam serdecznie 🙂
Panie Tomku teraz odkryłem że zdjęcia można powiększać i robić punktowe najazdy powiększeń ta chatka koło tej stróżki co wypływa z tego jeziora jest cudowna i bajeczna.Świetna to technika z tymi zdjęciami i tych 4 turystów plecakowych . Pozdrawiam, jacek Mam wielką frajdę teraz wszystkie zdjecia powiekszam
Podziwiam odwagę podczas ataku psów pasterskich. Ja prawdopodobnie nie wiedziałbym co zrobić i ostatecznie wycofałbym się, zwłaszcza gdyby psy były agresywne.
A zdjęcia i opis świetnej jakości – aż chce się wyjść na świeże powietrze 🙂
Witam
Wiedziałbyś na pewno jak się zachować. Adrenalina się podnosi 🙂
Pozdrawiam
Ja również czasami na swoich trasach mam do czynienia z psami (przeważnie z jednym) bo takich watach to raczej nigdy nie spotkałem. Nauczyłem się zabierać ze sobą gaz pieprzowy, który skutecznie odstrasza czworonogi 🙂
Witam
Pomyślę o tym gazie w przyszłości, choć kamieniami żadnej krzywdy psom nie zrobiłem, a po prostu się obroniłem.
Pozdrawiam
Panie Tomku tu nie idzie o krzywdę , którą by Pan miał wyrządzić tu idzie o Pana bezpieczeństwo tam Pan jest sam i nikt Panu pomocy nie udzieli proszę mnie dobrze zrozumieć.Czekamy wszyscy na następne opisy relacje i zdjęcia mam prośbe proszę zrobić konkurs i z każdego opisu relacji niech czytelnicy głosują na 3 najlepsze Pana zdjęcia a Pan potem ogłosi że według nas czytających i oglądających kolejnośc jest taka zdjecie nr 1 i 2 i3 co Pan na to czy to dobry pomysł. Jacek
Witam
Myślę że pomysł nie jest zły. Kto ma ochotę typować zdjęcia, zapraszam do zabawy 🙂
Pozdrawiam 🙂
Przygody musza byc:-) dzieki nim dane miejsce zapada lepiej w pamiec . Ale zycze jednak bezpiecznych wypraw 🙂
Witaj
Przygody jak piszesz muszą być, ale to nie ja piszę scenariusz 🙂 to się jakoś samo tak odbywa że czasem bywa bardziej bezpiecznie a czasem mniej. Wspomnienia zawsze jednak pozostaną 🙂
Pozdrawiam Cię 🙂