Komańcza – wieś na pograniczu Bieszczadów i Beskidu Niskiego, malowniczo wkomponowana w dolinę Osławicy … Odkąd pamiętam, przyciągała mnie swym położeniem oraz historią. Po jednej stronie magia Bieszczadów, po drugiej bezmiar pustkowi Beskidu Niskiego … Wokoło jedynie senne wioski, jakże inne niż te z lat przedwojennych …
Jestem w miejscu gdzie przeniknęły się wyznania religijne, ale też przetoczyły tragedie polityczne i wojny światowe. Jakkolwiek historia tego miejsca jest potężna i smutna, to sama Komańcza jest magicznym miejscem, a góry tutaj – zarówno po stronie bieszczadzkiej jak i beskidzkiej, pokazują w tym miejscu, swą najdzikszą twarz.
Komańcza przywitała mnie pochmurną aurą – jakże odmienną od tej z dnia wczorajszego, gdy przemierzając Połoninę Wetlińską, podziwiałem złotą polską jesień, pięknie kolorującą bieszczadzkie stoki pokryte lasem. Dzisiaj będzie mglisto, szaro i ponuro …
Główny Szlak Beskidzki przechodzi na drugą stronę drogi, biegnącej przez Komańczę w kierunku Cisnej. Mijam wiejską zabudowę, by po chwili znaleźć się w lesie. Idę dość ostro pod górę, doskwiera mi błoto deszcz.
Znalazłem się w Prełukach, w miejscu gdzie kiedyś istniała wieś. Przechodzę koło smutnych nagrobków które podobnie jak przylegające drzewa osiągają swą własną jesień … To ostatnie pamiątki po dawnym cmentarzu, ktoś jednak czasem jeszcze odwiedza to miejsce wiecznego spoczynku i zapali znicz …
Wzdłuż linii Osławy, wracam się z powrotem do miejsca, w którym wyszedłem z lasu. Mijam most na rzece i podążam w stronę Duszatynia – kolejnej zagubionej i nieistniejącej już dzisiaj bieszczadzkiej wsi. Do pokonania mam kilka kilometrów drogą asfaltową, która biegnąc przez cały czas równolegle do przełomu Osławy, daje mi możliwość podziwiania fantastycznych górskich zakątków.
Przystaję co chwilę i przyglądam się z zachwytem. Zachodni kraniec polskich Bieszczadów, nie tak schodzony jak słynne pasma połonin, zaskakuje swą potężną przestrzenią rozłożoną wokół dzikiej, górskiej rzeki.
Samotny krzyż i stara piwnica … Z dawnego Duszatynia nie zostało praktycznie nic. Dzisiaj to miejsce jest jedynie niewielką osadą leśną, powstałą pod koniec lat 50 – tych XX w.
Wchodzę w puszczę karpacką – piękną, dziką i niezwykłą. Potok ” Olchowaty ” ma tu swe bajkowe miejsca, przy których przystaję by odpocząć.
Las pięknieje z każdym krokiem. Między zakrętem od Olchowatego a jeziorkami, drzewostan osiąga swą nadzwyczajność. Najpiękniejszy odcinek dzisiejszej wędrówki przez las będzie mi towarzyszył już do końca.
Jestem na miejscu … dostrzegam pierwsze z dwóch zachowanych jeziorek. Podchodzę bliżej i przyglądam się tafli …
… w której odbijają się wszystkie kolory jesieni
Obchodzę jeziorko dookoła – jest piękne, jednak muszę przyjrzeć się większemu, położonemu kilkanaście metrów wyżej
Już z daleka widzę, że drugie z nich, to wisienka na torcie całej, dzisiejszej wędrówki. W jesiennej oprawie miejsce zdaje się być szczególnie piękne, gdyż powierzchnia wody doskonale komponuje się z szeroką gamą tej niezwykle barwnej pory roku.
Jeziorka Duszatyńskie znalazły swa ochronę pod postacią rezerwatu zwanego ” Zwiezło „. Swoje istnienie zawdzięczają osunięciu się ziemi i skał ze stoków Chryszczatej ( 997 m n.p.m. ). Potężny huk jaki towarzyszył tej specyficznej lawinie, spowodował przerażenie wśród mieszkańców Duszatynia, którzy uciekając w popłochu ku sąsiednim Prełukom, uznali to zjawisko za gniew boży i nadejście armagedonu. Jeziorka powstały w wyniku zatamowania potoku. Zator jaki się utworzył przez spadające masy ziemi i skał. spowodował powstanie trzech jeziorek, z których niestety pozostały już dziś tylko dwa. Kolejna złą nowiną dla turystów, jest systematyczne pomniejszanie się powierzchni jeziorek oraz ich zamulanie. Mimo to wciąż pięknie wtapiają się w otoczenie i wabią nowe rzesze turystów.
Spędziłem tu w spokoju dwie godziny. Turystów dziś było niewielu. Popołudniowa październikowa pora nie przyciągnęła zwiedzających. Najchętniej bym tu został, jednak całe minimum ekwipunku potrzebne do spędzenia tu nocy pozostało w Komańczy. Muszę się zbierać, chciałbym kolacje zjeść jeszcze przed zmrokiem.
Długa droga powrotna przede mną, a dzień jest już bardzo krótki. Między Duszatyniem a Prełukami zatrzymuję jednak autostop. Niedługo później wysiadam w centrum Komańczy i kieruję się w stronę mojego miejsca noclegowego. Zanim jednak ostatnie promienie słońca skryją się za horyzontem, wejdę na wzgórze cerkiewne i posiedzę w towarzystwie Cerkwi Opieki Matki Bożej – obecnie prawosławnej świątyni, odbudowanej po pożarze w 2006 roku.
Dzień kończy się. Komańczę lada moment pokryje noc. Idę odpocząć … Jutro kolejny dzień, pełen przygód i ciekawych miejsc … Zasypiam z utęsknieniem …
Tekst i zdjęcia : Tomasz Gołkowski
Jeśli lubisz tematykę Bieszczadów, spodobał Ci się wpis, kliknij Tutaj – znajdziesz tam więcej artykułów dotyczących tych gór. Zapraszam serdecznie.
Magiczna podróż, zdjecia zachwycaja jak i cały blog….. naczytać sie nie moge 🙂
Komańcza kojarzy mi się jeszcze z chyba najlepszym chlebem, jaki kiedykolwiek jadłem w życiu 🙂 Jeziora Duszatyńskie są cudowne, to fakt, i zawsze je polecam. Dodam jeszcze, że kolejne jeziorko osuwiskowe w południowej Polsce znajduje się w Dolinie Radocyny w Beskidzie Niskim. Jest co prawda mniejsze i trudniej się tam dostać, ale równie urokliwe.
Witam Paweł
Chleba w Komańczy nie jadłem, spróbuje jednak o Twojej informacji pamiętać :). Jeziorko osuwiskowe nieopodal dawnej wsi Radocyna istnieje i zrobię w przyszłości o tym artykuł.
Pozdrawiam serdecznie 🙂
Pięknie pokazana jesień. Jak zwykle przespacerowałam się drogą, która mnie zapraszała ze zdjęcia 🙂 I na koniec ta śliczna cerkiewka… Dzięki. Uściski 🙂
Witaj
Dusia byłaś w Bieszczadach? Jak nie to masz wielki obowiązek do spełnienia, i uwierz nie wyjedziesz stąd tak prędko 🙂
Pozdrawiam Cię 🙂
W Bieszczadach byłam, ale nie chodziłam po szlakach, więc ten obowiązek mam na liście 🙂 Ciągnie mnie tam, oj ciągnie, zwłaszcza jak sobie czytam Twoje relacje z wędrówek. Kto wie, może za jakiś czas będziesz mi Przewodnikiem ;P Uściski 🙂
Dusia, są lepsi ode mnie w tej kwestii 🙂
No MTB o negócio é sempre ficar com as duas mãos pelo menos sobre o guidão, com o polegar passado. Olha, nossas ruas tem muito de MTB, muito. Esse tipo de tombo, só com uma mão e a roda vira, é o tombo tipo Luizão, amigo nosso, ou Tombo “tomando água como numa propaganda de re2a1gerrntef2i;
Tak, to są baśniowe widoki, jeziorka wśród gór, a z niektórych wystają albo prześwitują w wodzie wierzchołki drzew; dawno tam byłam, synkowie byli jeszcze mali; kiedyś byliśmy tu z rajdem, kolega pokazywał nam jeszcze zawalone i spróchniałe belki podziemnych bunkrów upowskich na zboczach Chryszczatej; pozdrawiam.
Witaj Mario
Masz mnóstwo wspomnień, byłaś i bywasz wciąż w wielu niesamowitych miejscach. Na Chryszczatej byłem kilka lat temu jednak owych bunkrów niestety nikt mi nie pokazał a sam o nich nie wiedziałem, choć już o cmentarzach jak najbardziej.
Pozdrawiam Cię
Magiczna podróż której osobiście mogę tylko zazdrościć. Nigdy nie miałem okazji być w Bieszczadach ale z pewnością jeszcze kiedyś to zrealizuję! Przyznam, że od niedawna zaglądam na tego bloga i chyba będę jeszcze częściej bo jak widać warto. Zdjęcia zachęcają do jakichkolwiek podróży i poznawania świata!
Michał, więc do zobaczenia na bieszczadzkich szlakach. Czekamy też na relację 🙂
Pozdrawiam
Panie Tomku pomysłów ma Pan tysiące na zwiedzanie i fotografowanie te jeziorka to urok i czar naszych krajobrazów i gór pozdawiam jacek
Panie Jacku
Pomysłów jest tyle, że ledwo je ogarniam 🙂 a tak poważnie to szkoda że czasu na ich realizację czasami brak.
Pozdrawiam Pana serdecznie 🙂
Przepiękne zdjęcia. Był Pan w Komańczy w listopadzie? Czy zdjęcia jeszcze z Października? Ja wybrałem się pod koniec września żeby zaliczyć piękną jesień, ale niestety byłem zbyt wcześniej i Bieszczady zaskoczyły soczystą zielenią.
Witam
Byłem w połowie października, w listopadzie niestety być nie mogłem, a teraz to już trzeba na zimę czekać 🙂
Piękne widoki, muszę kiedyś odwiedzić te rejony 🙂
Uwielbiam takie dzikie nienaruszone rzeki, kiedyś myślałem, że wszystkie rzeki mają takie proste koryta, gdy zobaczyłem w końcu taką rzekę jak na zdjęciu to nie mogłem uwierzyć że to jest właśnie normalność 🙂
Swoją drogą zapraszam również na swoją stronę po Aviva Poznań 🙂
byłem w Komańczy kilka razy, bardzo mi się tamte rejony podobają, mają w sobie tyle uroku 🙂 mile wspominam tamten czas
Trafiłem na tego bloga z wyszukiwarki, gdzie szukałem jakichś fajnych miejsc na wiosenne piesze wędrówki. No i to był strzał w dziesiątkę! Jeziorka są bardzo ładne, warte tego, by oglądać je nie tylko na zdjęciach ale i również na żywo.
Wybiorę się tam pewnie jakoś w kwietniu lub maju gdy będę miał wolne 🙂
Witam na blogu. Zapewniam że jeziorka spodobają się na pewno. Może pokusisz się również na nieodległą Chryszczatą. Życzę miłych wędrówek 🙂
Pingback: II rocznica Karpackiego lasu - Karpacki las blog o górach
Piękne widoki darmowe doładowania