Piękny jest Beskid Sądecki, bardzo lesisty, z głębokimi jarami, oraz mnóstwem górskich potoków, które zasilają swymi wodami dwie główne rzeki tego pasma: Dunajec oraz Poprad. Znałem i lubiłem te góry od dawna, jednak znacznie później doceniłem je w pełni. Przyznam że uwielbiam wędrować poza szlakami głównymi tego pasma. Nieraz bywało tak, że idąc drogą leśną, odkrytą przypadkowo, wychodziłem na rozległą, wysoko położoną polanę gdzie znajdowały się zupełnie niespodziewanie osiedla ludzkie – pięć, dziesięć domów, stoi w niedalekiej odległości od siebie w miejscu niemal odciętym od świata…Jak tu się mieszka, jak wygląda zima w tym miejscu? Twarde surowe i ciężkie życie mieszkańców osad ukrytych głęboko w górach jest tak naprawdę szczęśliwe. Ludzie Ci nie są zepsuci cywilizacją, żyją swoją powolną i swobodną codziennością, uważając ze życie na tej wysokości, to życie bliżej Boga.
Pewnego razu, spędziłem w Beskidzie Sądeckim kilka dni. Postanowiłem spożytkować ten czas w taki sposób, aby przetrzeć najważniejsze szlaki tego pasma, nocując codziennie w innym miejscu.
Mój rajd zaczynam w Krynicy. Wchodzę tu na zielony szlak który poprowadzi mnie na Jaworzynę Krynicką ( 1114 m n.p.m. ). Leśna ścieżka pnie się pod górę, szlak jest dobrze oznaczony. Mijam po drodze legendarny Diabelski kamień. Stąd już niedaleko do najwyższego szczytu tej części Beskidu Sądeckiego.
Na wierzchołku masy turystów, nie zamierzam jednak pozostać w tym tłumie. Odchodzę sobie na bok, aby chwilę odpocząć i delektować się widokiem na otaczające mnie góry.
Moja droga poprowadzi mnie teraz do wsi Złockie, gdzie zanocuję na jednym z pól namiotowych.
Drugi dzień rozpocząłem od zwiedzania cerkwi w trzech niedaleko położonych od siebie miejscowościach. Jastrzębik, Złockie, oraz Szczawnik. Stare łemkowskie świątynie, posiadają niepowtarzalny klimat, utrzymane są w bardzo dobrej kondycji. Udało mi się zrobić fotografię ikonostasu w Złockiem, jak i w Szczawniku. Niestety w Jastrzębiku, cerkwi wewnątrz, fotografować mi nie pozwolono.
Żegnam Szczawnik, wchodząc na żółty szlak, który wkrótce zmienię na niebieski, prowadzący w stronę schroniska Bacówki nad Wierchomlą (895 m n.p.m. ). Mam nadzieję tam zanocować.
Pogoda tego dnia zepsuła się bardzo, wędrując czułem oddech burzy na karku. Dopadła mnie dosłownie dwa kilometry przed drzwiami schroniska. Najpierw chmury spowiły całe pasmo Jaworzyny, następnie potężna ulewa usiłowała sparaliżować mój coraz szybszy marsz, gdy zaś znalazłem się w obejściu schroniska, potężne pioruny obwieściły apogeum tej szalonej zadymy. Odniosłem wrażenie że nastąpił armagedon :). Szczęściem miałem dołączoną do plecaka pelerynę ochronną, dzięki temu odzież którą miałem na zmianę wewnątrz plecaka, pozostała sucha. Umyłem się i przebrałem, po czym zamówiłem gorącą herbatę. Spałem tej nocy wyśmienicie a rano zbudziła mnie piękna słoneczna pogoda.
Moja trasa poprowadzi mnie teraz na Runek ( 1082 m n.p.m. ), skąd udam się dalej na Halę Łabowską. Tam odpocznę i zjem obiad, po czym wejdę na niebieski szlak, którym dotrę do Łomnicy a następnie do Piwnicznej.
Zejście jest bardzo strome, ale też ekscytujące. Będąc już na dole, zmierzam w kierunku Łomnicy. Przeprawię się tam przez Poprad – dziką górską rzekę, drugą zaraz po Dunajcu największą w Beskidzie Sądeckim.
Dolina Popradu jest bardzo malownicza. Warto wybrać się w krótką podróż samochodową z Krynicy do Piwnicznej, gdyż szosa wzdłuż rzeki jest pełna pięknych widoków zarówno na Poprad jak i Beskid Sądecki.
Po sytym obiedzie w Piwnicznej, wchodzę na żółty szlak. Udam się teraz w stronę tak zwanej Chatki pod Niemcową ( ok 960 m n.p.m ). – niesłusznie często na mapach usytuowanej pod szczytem Niemcowej ( 963 m n.p.m. ). W rzeczywistości jest to drewniany domek pod Złotułkami ( Trześniowym Groniem 1001 m n.p.m.), w okresie wakacyjnym można tam przenocować. Klimat chatki bardzo fajny, spartańskie warunki rekompensuje miła obsługa oraz niesamowite widoki z polany poniżej domku.
Wczesny ranek pod Trześniowym Groniem, jem śniadanie na ławce pod chatką, widoki na Beskid Sądecki są naprawdę zadziwiające.
Czeka mnie dzisiaj zejście do Kosarzysk, skąd niebieskim szlakiem, udam się w stronę Chatki Magury. Pogoda dzisiaj dopisuje, a trasa jest bardzo przyjemna. Po krótkim odpoczynku na Magurach, wchodzę na szlak zielony. Przede mną długi marsz przez Eliaszówkę ( 1023 m n.p.m. ), ku Przełęczy Rozdziela ( 803 m n.p.m. ). Przełęcz ta oddziela Pieniny od Beskidu Sądeckiego.
Po południu pogoda psuje się, a gdy docieram do przełęczy, zaczyna ostro padać deszcz. Zanocuję tej nocy w Jaworkach. Będąc już na miejscu, nocleg znajduję bez najmniejszego problemu w jednym z gospodarstw agroturystycznych. Po kolacji kładę się szybko spać. Jutro ostatni dzień wyprawy która wieczorem zakończy się noclegiem w schronisku na Przehybie ( 1150 m n.p.m. )
Następnego dnia, kieruję swe kroki w stronę Szlachtowej. Decyduję się jeszcze na zwiedzenie murowanej cerkwi w tej dawnej łemkowskiej wsi, po czym udam się drogą leśną wprost na Przechybę.
Mijam Stary Wierch ( 840 m n.p.m ), roztacza się stąd rozległy widok na Pieniny. W oddali po prawej stronie, widać Trzy Korony ( 982 m n.p.m. ) – flagową górę w Pieninach Właściwych. Wchodzę w las, mijam Kiczorę ( 1024 m n.p.m. ), oraz Pieniążna ( 1078 m n.p.m. ), po czym docieram na miejsce. Płacę za nocleg w schronisku, i jeszcze udaję się na szczyt Radziejowej ( 1266 m n.p.m. ) – najwyższej góry Beskidu Sądeckiego.
Radziejowa w oddali. Niewiele ponad godzinę zajęła mi wędrówka na szczyt. Niestety drewniana wieża widokowa która daje możliwość pięknych widoków na Tatry, jest poważnie uszkodzona przez piorun. Wejście grozi zawaleniem się budowli. Prawdę mówiąc, nie wiem jak sytuacja wygląda na dzień dzisiejszy, ale wtedy ( cztery lata temu ) musiałem po prostu odpuścić. Wracam więc na Przehybę, pora zjeść w końcu obiad i odpocząć trochę.
W drodze powrotnej, udało mi się jednak zobaczyć Tatry. Sama Przehyba jest również świetnym punktem widokowym, choć dzisiejszego dnia powietrze nie było wystarczająco czyste, aby w pełni docenić walory widokowe z tego beskidzkiego szczytu.
Nazajutrz zebrałem się bardzo wcześnie. Zszedłem z Przechyby w stronę Gabonia – wsi w okolicach Starego Sącza. Na autobus czekałem niecałą godzinę. Tutaj zakończyłem mój sześciodniowy rajd po Beskidzie Sądeckim – pięknym paśmie do którego staram się wracać tak często jak to tylko możliwe, choćby nawet na jeden tylko dzień.
Tekst i zdjęcia : Tomasz Gołkowski
Jeśli lubisz tematykę Beskidu Sądeckiego, spodobał Ci się wpis kliknij Tutaj – znajdziesz tam pod tekstem więcej artykułów dotyczących tych gór. Zapraszam serdecznie
6 dni to już coś! 🙂 A takie poranki jak pod Trześniowym Groniem to mogłabym mieć codziennie 🙂 Pozdrawiam 🙂
Iza, marzy mi się taki rajd na wiosnę po Beskidach. Kto wie? Może Sądecki again… Pod Trześniowym Groniem naprawdę jest klimatycznie. Ostatnio coś zaniedbałem Sądecki i czuję że muszę to nadrobić 🙂
Pozdrawiam serdecznie 🙂
Fint. Du (eller rättar sagt NI!) är ju grymmast ändÃ¥ med den där tiden pÃ¥ maran. Det var ju tydligen bra för mig att ha din tid att matcha pÃ¥ Finalloppet, sÃ¥ vad säger det om min tid pÃ¥ maran nästa Ã¥r. Haha… I wish! Näe du…KRAM
W Beskidach nigdy nie byłam… No cóż, kiedy i na nie przyjdzie pora, bo widzę, że jest czego żałować! Pzdr 🙂
Wieczna Tułaczko 🙂 masz wciąż czas aby naprawić ten błąd, w razie czego służę radą i pomocą.
Pozdrawiam serdecznie
Na pewno przyjdzie kiedyś kryska na… Beskidy – wtedy bardziej szczegółowo wczytam się w bloga, tak już pod kontem konkretnych tras. Jakby co będę walić śmiało 🙂 Pozdrawiam
Gdy zainteresujesz się Beskidami, mam nadzieję że będziesz wtedy wracać do nich często 🙂
Pozdrawiam 🙂