Beskid Huculski – Rotyło

Beskid Huculski, Beskidy Pokuckie, czy też Góry Pokucko Bukowińskie – tak przedstawiają się najczęściej używane nazwy gór położonych na północny wschód o Czarnohory z przedłużeniem na południowy wschód aż po Połoniny Hryniawskie oraz na wschód, w stronę Gór Wyżnicko Strażowskich. Pasmo zaiste piękne, prawdziwie huculskie, lecz traktowane nieco bez emocji. ze względu na bliskość wyższej i słynnej Czarnohory. W Beskidach Pokuckich życie toczy się po staremu, jakby na marginesie i tak już odgrodzonego od cywilizacji świata. Czuję się tu tak, jakbym wrócił do zapomnianych wsi Bieszczadów Wschodnich, biednych i nieodwiedzanych. Pójdziemy dziś drogą wiejską, pośród starych gospodarstw, oraz łąk, przemierzając potoki i leśne ścieżki. W końcu osiągniemy niesamowite połoniny o magicznym obliczu, pełne niezapomnianych, ulotnych spojrzeń w każdą stronę świata, gdzie piętrzą się dookoła znane masywy górskie, najodleglejsze szczyty – te zdobyte jak i wciąż pozostające w sferze marzeń. Potęga Karpat Wschodnich nie pozwoli zapewne przedrzeć się przez każdą przełęcz, zdobyć szczyt po szczycie, czy też odwiedzić wszystkie doliny, jak i przepłynąć każdą górską rzekę. Dziś jednak jesteśmy tu, w miejscach, które najmniej znamy. Idźmy więc i podziwiajmy rozległe choć stosunkowo niewysokie pasma oraz zakątki tej części ukraińskich Karpat.

Wołowa – odosobniona i cicha osada położona na północny wschód od zniszczonej szosy łączącej Worochtę z Żabiem. Wysiadamy z tradycyjnej, zatłoczonej marszrutki, po czym kierujemy się w górę potoku o nazwie tej samej co wspomniana wieś. Około ośmiu kilometrów wędrówki przed nami. Tam już na krańcach wsi ledwie kilkaset metrów od miejsca gdzie stara klauza przed laty trzymała w ryzach niewielki strumień Wołowy powiększając sztucznie jego koryto, skręcimy w prawo i zdobędziemy najwyższy wierch Beskidu Huculskiego znany szerzej jako Rotyło.

Pierwsze zabudowania położonej w ciasnej dolinie wsi świadczą o wspaniale zachowanej tradycji huculskiej. Beskidy Pokuckie są nieczęsto odwiedzane, a przecież wyrastają niemalże z sąsiedniej, słynnej Czarnohory. Wieś jest bardzo długa, jednak sprawia wrażenie wyludnionej. Gospodarstwa rozrzucone po obu stronach potoku są oddalone od siebie dość znacznie, mimo to nie sięgają w głąb. Łąki niewielkie obszarowo, kończą się tuż tuż za domami, gdzie następuje las. Góry piętrzą się – wprawdzie niewielkie, ale malownicze i nieodgadnione. Musimy odnaleźć ścieżkę która poprowadzi nas ku wyższym partiom, tak by móc wkrótce zacząć wspinać się na połoninę.

Nasza marszruta  wiedzie przez niewielki lecz pozbawiony kładki strumień – zdejmujemy buty i chłodząc stopy w lodowatej górskiej strudze przedzieramy się na drugą stronę by móc podjąć w końcu marsz ku wyższym partiom gór.

Rotunduł – tak nazywa się pierwsza  stosunkowo jeszcze nisko położona połonina. Jest zagospodarowana, jednak jak się wkrótce okaże, użytkuje ją tak naprawdę tylko jeden człowiek. Podejdziemy bliżej by przyjrzeć się gospodarstwu i poprosić o uzupełnienie butelek na wodę. Mamy ochotę odpocząć dłużej, gdyż miejsce to przyciąga i skłania wręcz, by zapomnieć się na chwilę.

Tak żyją Huculi o niezaburzonym cywilizacją postrzeganiu świata. Tutaj nie sposób na pierwszy rzut oka doszukać się wpływów obecnych czasów. Owszem, po chwili dostrzegamy coś czego się nie spodziewaliśmy – kamery z każdej strony domu. Nie dziwimy się jednak – właściciel pozwalając nam przeglądać pod swym czujnym okiem niesamowite fotografie społeczności huculskiej, daje do zrozumienia że został okradziony.Zdjęcia przedstawiają mieszkańców wsi na tle gór, grażd, oraz sprzętów – we wnętrzach jak i w obejściu. Obrazki są stare, wyglądają na przedwojenne i zapewne w większości takie są, gdyż uwieczniają między innymi rodziców a może i dziadków gospodarza niewielkiej połoniny.

Wewnątrz małe muzeum, modelowy przykład stylu życia odchodzących w zapomnienie dawnych górali rusińskich. Jest tu wszystko co może świadczyć o korzennych klimatach huculskiego świata z początku ubiegłego wieku.

Prócz starych, czarno białych fotografii, podziwiamy również współczesną sztukę zacnego rękodzieła, jak i nie przywdziewane dziś stroje, nieużywane sprzęty, oraz świadczące o dawnej świetności puszczy karpackiej trofea myśliwskie. Dostrzegamy również starą broń, oraz amunicję zachowaną w misternie zdobionych, skórzanych pochewkach. Przemierzamy Karpaty wzdłuż i wszerz – przyglądamy się nie tylko górom i lasom, ale również soli tej ziemi, czyli mieszkańcom i ich życiu. Długo czasem trzeba wędrować by móc odnaleźć to, co będziemy  w przyszłości wspominać i pielęgnować. Świat pełen tajemnic – czasem wydaje się że to tylko góry, ale trzeba spojrzeć inaczej, przez wyobraźnię odnaleźć duszę tego miejsca by móc wracać tam zawsze. Właśnie to spotkało nas tutaj na Połoninie Rotunduł, w chacie starego Hucuła, gościnnego, niesamowitego człowieka.

Magiczna chata niepospolitego, energicznego pustelnika żyjącego według tradycji ojców. Jedyny mieszkaniec Połoniny Rotunduł jest samowystarczalny i nie cierpi biedy, dbając jednocześnie o zachowanie dla przyszłych pokoleń swoistego skansenu w którym mieszka, pracuje i udostępnia takim jak my, aby pamięć nie zaginęła – o górach domu, hucułach …

Kompot jedyny w swoim rodzaju, napój z szyszek limby, w rzeczywistości niemalże o kolorze malinowym. Szyszki te są pod swymi listkami brunatne i z czasem barwią orzeźwiający, specyficzny eliksir w ten właśnie sposób. Kompot jest zimny, niczym woda ze źródła, delikatnie słodki, ale podszyty gorzką nutą zakończony żywicznym akcentem. Podobno jest wspaniałym lekiem na choroby dróg oddechowych. Prócz specyficznego napoju dostaliśmy najlepszy sos grzybowy – kurkowo borowikowy, chleb oraz pomidory.

Zostawiamy gościną chatę za sobą, mając w pamięci słowa gospodarza : idźcie bez zbędnego balastu na szczyt, zostawcie ciężkie plecaki u mnie, oszczędźcie siły by móc cieszyć się piękną pogodą i wspaniałą atmosferą. Odpocznijcie na szczycie, po czym wracajcie do chaty, nocleg wraz z kolacją czekać będzie już na was przygotowany.

Marsz przez las jest fascynujący. Piękna kamienista ścieżka pośród wspaniałych, starych drzew, nie jest dziś uciążliwa. Mijamy potężne rumowiska skalne i wykroty, przedzieramy się, to w prawo, to w lewo, upatrując już okienka w stronę przełęczy.

Można byłoby powiedzieć że nic się nie zmieniło od wieków – obrazek jak sprzed lat, atmosfera przedwojenna, nieopodal szałas a w oddali pasterze. Jednak i tu, zdawać by się mogło na dzikich pustkowiach oddalonych od siedzib ludzkich, gdzie nawet turystów bywa niewielu odczuć można zgrzyt cywilizacji … Enduro. Znamy doskonale widok quada, terenówki czy też motolotni w chmurach, jednak obecność motoru w tak odosobnionym miejscu budzi niesmak – szkoda, góry te wydają się niezwykle opuszczone i nawet przez turystów zapomniane. Jazda z pewnością dostarcza wrażeń i pozwala szybko przemieszczać się choćby nawet ku kolejnym masywom górskim, ale czy warto? Jednak ryk silnika irytuje w tak pięknym miejscu – cóż idziemy dalej …

Ostatnie podejście tuż za fragmentem niewielkiej połoniny znów wiedzie przez las. Ścieżka nagle pnie się ostro w górę pośród ogromnych głazów które traktować musimy jak niewygodne schody dla olbrzymów. Patrzymy w górę – tam ogromna ściana skalna przesłania nam wgląd w otocznie. Musimy przejść bokiem i wspiąć się po raz ostatni by stanąć w końcu na szczycie.

Rozświetlona Połonina Rotunduł pośród wysokich wierchów otaczających ją zewsząd. Fragment zębatej, czarnohorskiej grani głównej z charakterystyczną i najwyższą zarazem Howerlą oraz oddalonym na zachód, potężnym Pietrosem. Jeszcze dalej Świdowiec, oraz oddalone na północ Gorgany.

Dlaczego Rotyło jest tak wybitnym widokowo wierchem? Otóż góra, która w kategorii najwyższych wierzchołków gór Ukrainy nie może konkurować w jakikolwiek sposób z wieloma szczytami, w Polsce uchodziłaby za jeden z najwyższych wzniesień beskidzkich, tutaj na Ukrainie jest po prostu wierchem jednym z wielu. Opinia ta kończy się jednak w momencie gdy znajdziemy się na szczycie. Panorama dookolna początkowo również go nie wyróżnia, jeśli jednak popatrzymy na południowy wschód … Nie łatwo jest dostrzec nawet z czarnohorskich wierchów odległe kopuły bazy radarowej na Tomnatyku. Z wierzchołka Rotyło, przy sprzyjających warunkach pogodowych jest to możliwe. Widzimy również Hnitesę, oraz charakterystyczny garb zwany Czywczynem.

Odpoczywamy pośród rumowisk skalnych długie godziny, do czasu aż pierwsze symptomy kończącego się dnia każą nam podjąć decyzję o powrocie. Pięknego zachodu słońca dziś nie będzie. Początkowe i wspaniałe wrażenie złotej godziny rozmyło się wraz z przybierającą coraz mocniej mleczną barwą nieba. Decydujemy się na zejście – chcielibyśmy osiągnąć drugą ścianę lasu tuż przed zmrokiem. Czeka nas około 40 – minutowy marsz ku przełęczy. Dalej już, przy włączonych latarkach podejmiemy ostatnie zejście ku Połoninie Rotunduł.

Wycofujemy się, schodząc tym samym płajem przez niewielki, ocalały fragment dawniej potężnej połoniny. Słońce już chyli się ku zachodowi wysyłając czerwoną łunę utrzymującą widoczność. Wkrótce trzeba będzie włączyć latarki. Czeka nas długie zejście przez ciemny już las. Tam w dole czeka na nas samotna chata, w której mamy nadzieję dziś przenocować.

Późną wieczorową porą, w niewielkim pokoju na poddaszu jest magicznie i spokojnie. Karpacka literatura nie pozwala zasnąć – teksty o Perkałabie, Czywczynie oraz Czeremoszach, czyli to co lubimy najbardziej. Opisują te miejsca również polscy krajoznawcy, dziś jak i w przeszłości, ale nowością jest dla nas wgląd w to co opisują lokalni autorzy. Robię zdjęcia wybranych tekstów oraz zdjęć. Z pewnością zawierają tajemnice o których nie wiemy – stare klauzy, kultura ludowa, pasterstwo, codzienne życie. Huculskie teksty prawdziwych ludzi – kto jak nie oni najlepiej opiszą barwne zdarzenia, historię oraz legendy. Noc już dawno zaciągnęła się nad górami. Spokojny dom na niewielkiej połoninie jest dla nas dziś ostoją. Zasypiamy twardym snem w wygodnych łóżkach, jutro musimy wcześnie wstać – droga do Polski daleka, a my chcemy być przed wieczorem u granic kraju. Do zobaczenia, może kolejny raz późną wiosną.

Tekst : Tomasz Gołkowski, zdjęcia : Tomasz Gołkowski i Mariusz Obszarny

W wyprawie uczestniczyli : Tomasz Gołkowski, Piotr Baran i Mariusz Obszarny

Share Button

5 komentarzy do “Beskid Huculski – Rotyło

  1. jacek przewodnik świętokrzyski

    TOMEK ogólnie bomba ,ale dlaczego nie masz zdjęcia z tym HUCUŁEM trzeba było zrobić więcej zdjęć tej cudownej chaty z zewnątrz i w środku. Jak tam trafiliście to przypadek czy była informacja wcześniej Jacek

    Odpowiedz
    1. Tomasz Autor wpisu

      Jacku
      Mam sporo zdjęć, ale nie wszystkie pasują pod opis. Coś tam wrzuciłem wcześniej na Nasze grupy Facebook, ale jak będę miał chwilę czasu to dam więcej. Trafiliśmy przypadkowo, choć nie dało się tam nie wejść. Chata z daleka widoczna na połoninie którą przemierzaliśmy
      Pozdrawiam serdecznie
      Tomasz

      Odpowiedz
  2. Maria z Pogórza Przemyskiego

    Tomaszu, zazdroszczę potrójnie, i tego, że tam byliście, i tego, że u najprawdziwszego Hucuła, i tego prowadzonego przez niego życia:-) jaki piękny dom … okradli go, pewnie turyści, takie pamiątki kuszą; bajeczne widoki, pogoda Wam się udała, wyprawa marzenie; pozdrawiam serdecznie.

    Odpowiedz
    1. Tomasz Autor wpisu

      Witaj Mario
      Oczywiście turyści, coś sobie tam do kieszeni upychali. Cóż chata bogata, niestety ma to i swą drugą stronę medalu, ale widoki oraz atmosfera niesamowita. Pogody oczywiście lepszej być nie mogło. Tak mało czasu ostatnio na artykuły, że nawet nie wiem co słychać u Ciebie. Zajrzę dziś wieczorem, gdy tylko wrócę do domu.
      Pozdrawiam serdecznie
      Tomasz

      Odpowiedz
  3. Pingback: Korona ukraińskich Karpat – | Karpacki las blog o górach

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.