Magura Łomniańska – najwyższy szczyt w Górach Sanocko Turczańskich, jednocześnie należący do korony gór Ukrainy … Niewielki ( ledwie 1024 m n.p.m. ), niemal w całości zalesiony i nie oferujący właściwie żadnego punktu widokowego, jednak tajemniczy, z historią i pewnym potwierdzeniem owej historii na szczycie … Góra trudno dostępna, posiadająca kilka ścieżek dojściowych, lecz nieoznakowanych żadnym kolorem szlaku, coraz bardziej zarastających, dzikich i ciężkich dla orientacji. Wokół całego pasma, oderwane od rzeczywistości, niedostępne i tkwiące w marazmie wsie ukraińskie – hermetyczne, biedne i sponiewierane przez los.
Świat ten, znany mi już dawniej, poraził mnie dziś ze zdwojoną siłą … Tu nie zmienia się nic … na lepsze. Człowiek wiedzie życie bez świadomości o innych możliwościach. Opuszczony przez szczęście, tkwi w zaścianku który zamiast się rozwijać, po prostu uwstecznia się. Nie będę pisał o podróży i jej elementach, o drogach, czy środkach komunikacji publicznej … Po co …? Kraj ubożeje, pogrąża się i cofa w rozwoju. Nie widzę tu przyszłości, jedynie czuję że świat ten zawali się któregoś dnia – tylko góry pozostaną piękne, reszta to zjawisko paranoiczne …
Wieś Grąziowa – położona tuż przy granicy z Polską … dojazd tu otarł się o czyste szaleństwo – tak niewiele kilometrów i tak długi czas jazdy. Okolica piękna, a góry malownicze i łagodne, stoją jednak nieodwiedzane. Tu nikt nie dociera, poza koneserami Karpat Wschodnich, miejscowi więc dziwią się na widok obcych, jednak pozostają życzliwi, szczerzy i bardzo gościnni.
Patrzymy z Januszem na mapę i pytamy ludzi o najlepszą ścieżkę. Trzeba iść prosto w górę, przez las i dalej jakoś sobie radzić. Lubię wędrówki i ścieżki nieoznakowane – to coś innego, ciekawszego i nieznanego. Tutaj jest podobnie, specyficzny klimat potęguje dzisiejsza aura, ta sama co tutejsza rzeczywistość.
Mijamy rozległe łąki i pastwiska, zbliżając się do ściany lasu który początkowo sprawia wrażenie przyjaznego. Ogromna zielona połać z biegiem czasu okazuje się jednak prawdziwą nieprzystępną karpacką puszczą
Dzikie ostępy, głębokie jary i stare powalone drzewa zagradzające ledwie widoczną ścieżkę. Plątanina dzikich malin, pokrzyw oraz paproci, każe nam kluczyć i na oślep wybierać kierunek marszu. Jest bardzo duszno, nie ma czym oddychać, w dodatku tysiące obleśnych much atakuje nasze twarze za każdym razem gdy tylko przystaniemy na chwilę by rozejrzeć się w celu wyobrażenia sobie zatartej już całkowicie ścieżki.
Jest ślisko i stromo. Zielona gęsta ściana przypomina mi niesamowite podejście na Lackową od zachodniej strony, jednak tutaj jest gorzej – brak szlaku i jakiejkolwiek ścieżki, idziemy według własnej wyobraźni …
Osiągamy grzbiet. Tutaj trasa przebiega już dość wyraźnie. Na lewo mamy wąską polanę jednak pozbawioną widoków, na prawo zaś ścieżka biegnie nieco wyżej, tam więc postanawiamy skierować nasze kroki. Od opisanego miejsca idziemy niespełna 10 minut. Po tym czasie ogromne drzewa rozstępują się ukazując nam w oddali coś co przypomina potężną postać ludzką … Zbliżamy się podekscytowani – jesteśmy w końcu na szczycie . a tam …
… Ogromy, kamienny pomnik wzniesiony na cześć Armii Czerwonej toczącej tu długotrwałe walki z Hitlerowcami. Monument stoi niepodpisany ale też niezniszczony przez ręce współczesnych, niekoniecznie przychylnych dawnej potędze radzieckiej, szczególnie w obliczu obecnego, tragicznego konfliktu.
Czas schodzić w dół, jednak inną ścieżką jeśli tak mogę nazwać przejście przez niesamowite fragmenty tej wschodnio – karpackiej dżungli. Przedzieramy się wciąż grzbietem nie mogąc odnaleźć dogodnego zejścia w dół. Wąskie zielone gardło chwilami dosłownie zatkane jest wielkimi, zwalonymi pniami martwych drzew, krzaków i malin. W dole natomiast jest zbyt stromo aby na siłę schodzić w dół w nieznane …
Sporo czasu minęło zanim Janusz odnalazł ledwie widoczna nitkę biegnącą stromo w dół. Zejście okazuje się równie niełatwe co poprzednia wspinaczka na szczyt. Przede wszystkim śliskie podłoże miejscami związane zielonymi pnączami podstępnie blokującymi nasze nogi w momencie nierozważnego stawiania kroków jest szczególnie zdradliwe. Upadam drugi raz na plecy nie wiedząc w jaki sposób radzi sobie Janusz, który będąc kilkanaście metrów przede mną wtapia się w zielone barwy puszczy mimo czerwonego koloru swego polarowego ubrania. Mozolne zejście wkrótce kończy się nagrodą. Otwiera się przede mną okno na wspaniały krajobraz Gór Sanocko Turczańskich okraszony majaczącymi w oddali Bieszczadami Wschodnimi. Czeka mnie ostatni skok w dół – Janusz pewnie jest już na widocznej z okienka łące … jak zwykle ociągam się z powodu swej zachłanności na fotografowanie tego co dookoła mnie wydaje się najpiękniejsze.
Wiedzieliśmy już na grzbiecie, w trakcie próby mozolnego zejścia, że wyjdziemy z lasu kilka kilometrów na południowy wschód od miejsca z którego rozpoczęliśmy wędrówkę na szczyt. Największym, pozytywnym tego skutkiem był końcowy marsz przez wspomnianą na początku wpisu wieś. Niesamowity krajobraz odległej dla obecnego pojmowania klimatu współczesnej wsi rejestruję w mej pamięci na zawsze. Ten inny świat tak przecież bliski w odniesieniu do odległości, staje się taki daleki – emocjonalnie, kulturowo i materialnie.
Tekst i zdjęcia : Tomasz Gołkowski
Sliczne zdjecia tych przepieknych miejsc i bardzo ladna harmonijna narracja . Dziekuje i pozdrawiam.
Dziękuję
Pozdrawiam wzajemnie
Piękny opis sposób prowadzenia zapisu i relacja z pokonywanych trudności wzorowa Wysiłek godny podziwu a teren dziki że hej .gratulacje
Warto Panie Jacku, nie tylko wędrować na szczyt , ale i przyjrzeć się okolicy. Nie wiem czy tam wrócę w to miejsce, pod Magurę ale muszę napisać że po majowym wypadzie na Pikuj , nie przewidywałem w najbliższej przyszłości zdobywać tę samą górę, a jednak … po wyprawie na opisaną wyżej Magurę Łomniańską, wsiedliśmy w auto i podjechaliśmy do Biłasowicy, by tym razem stamtąd wyjść ponownie na najwyższą górę Bieszczadów, kto wie może i tam wrócę ponownie.
Pozdrawiam
Śliczna okolica. W zeszłym roku byliśmy z dzieciakami i jesteśmy zadowoleni, że wybraliśmy akurat tę okolicę. Polecam serdecznie.
Jak zawsze świetny post, pełen refleksji i prawdy, nie barwionej „turystyczną propagandą”.
Szkoda, że granica z Ukrainą jest zamknięta – byłoby łatwiej odwiedzić te na pewno wspaniałe miejsca.
Wspaniałe, a zarazem smutne..
Pozdrowienia!
Witam
Kuba tam na przejściu w Krościenku ruch jest praktycznie zerowy. Najlepiej w kilka osób autem uderzyć.
Pozdrawiam 🙂
Heej 🙂 Twojego bloga czytam i sledze wzglednie od niedawna, jednak szczerze muszę Ci już teraz przyznac, ze masz talent, czytajac na początku Twoje najnowsze, czyli najbardziej aktualne wpisy, zapragnalem poznac Twoja blogowa przeszlosc i przeczytac te archiwalne, nie wiem ile czasu mi zajmie zapoznanie się z caloscia, ale na pewno tego dokonam 🙂
Witaj Kasiu
Mam nadzieję że będziesz wracać jak najczęściej a w archiwum znajdziesz około 80ciu wpisów związanych z Karpatami. Miłej zabawy.
Pozdrawiam serdecznie 🙂
Jedna z lepszych Twoich opowieści. Krótka, surowa, oszczędna a pełna treści i emocji.
Pozdrawiam serdecznie.
Witaj Janusz
Cieszę się że znalazłeś tu coś dla siebie
Pozdrawiam
Piękne widoki! Kocham góry każdą porą roku. W Górach Sanocko Turczańskich nigdy jeszcze nie byłam chodź mam nadzieję, że odwiedzę niebawem 🙂
Przepiękne widoki i przepiękny szczyt, naprawdę jest u nas w Polsce gdzie jeździć i czym się zachwycać, ten post jest tego dowodem. Takie wyprawy po takich miejscach są naprawdę męczące i dla tych, którzy naprawdę to lubią, bo to trzeba naprawdę lubić, bo jak ktoś wbrew sobie zgodzi się z kimś iść na taką wyprawę, to to będzie dla niego męka.
Witam
Raczej nie poszedłbym z kimś kto nie ma radości w dreptaniu po karpackich wyrypach
Pozdrawiam 🙂
Jaki nostalgiczny wpis; często zerkam na wschód, gdzie rysują się poszczególne pasma, niby tak niedaleko, tylko granicę przekroczyć, a już się jest po drugiej stronie; w praktyce wygląda to gorzej, przynajmniej z naszego miejsca, bo albo Medyka, albo Krościenko, trzeba objeżdżać; chociaż są jakieś dni otwarte przejścia w Malhowicach, ale tylko dla niezmotoryzowanych; a gdyby tak można w Paportnie przekraczać, na rzut beretem Dobromil; ale mi się marzy, prawda? przygraniczne wsie biedniutkie, wracaliśmy kiedyś nocą przez Borynię, Turkę, ciemno, ale mieliśmy świadomość, że mijamy zabudowania; dopiero następnym razem zobaczyliśmy ciągnące się wzdłuż drogi wsie; i Grąziową mają, tak jak u nas, a nazwa Magury może od Łomnej, też jak u nas; pozdrawiam.
Witaj Mario
Pozostaje czekać na otwarcie przejścia w Malchowicach. Mnie na wschód zawsze ciągnie, mam nadzieję że w poniedziałek znów tam będę …
Pozdrawiam
Wędrowanie w nieznane to chyba najpiękniejsza z form „podróży”… Nigdy nie wiadomo co nas spotka… Magury Łomniańskiej jeszcze nie odwiedzałam, jeśli w weekend nie będzie takiego skwaru to z chęcią zabiorę męża na wędrówkę w nieznane. Zdjęcia piękne!
Witaj
Dopiero teraz po powrocie z Rumunii odczytuję komentarz i zastanawiam się czy udało sie namówić męża 🙂
Pozdrawiam
Uwielbiam wędrować bez żadnego planu, bez sprawdzenia jaka pogoda będzie i zawsze przygotowana na wszystko. A gdy się zmęczę, to usiąść i patrzeć na widoki i na roślinność która mnie otacza, zamknąć oczy i zapomnieć o wszystkim.
Witaj
Chyba właśnie bardzo często tak mi się zdarza 🙂
Pozdrawiam
Hej 🙂 Jaka szkoda, ze dopiero dzisiaj trafiłem na Twojego bloga 🙁 Szkoda, bo piszesz naprawdę swietnie a to właśnie dziś konczy mi się urlop i od jutra wracam do pracy, a chcialbym nadrobic troszkę Twoich tekstow, ponieważ bardzo lubię je czytac Nawet ja to zauwazylem, a tak szczerze, mozesz mi wierzyc, albo nie, ale niezbyt lubie czytac czyjes blogi, wole prasę fizyczną, jednak na Twoj blog będę wracał regularnie 🙂
Witam
Dzięki bardzo za komentarz i zapraszam jak najczęściej
Pozdrawiam
Czytając ten piękny opis ma się wrażenie, jakby dotyczył jakiejś bardzo odległej krainy, a to przecież tuż obok naszej granicy. Dziękuję za tą ekscytującą relację i świetnie uchwycone zdjęcia. Pozdrawiam
Witaj
Tak to bardzo blisko, a jednak świat już odległy, choć zadziwiający.
Pozdrawiam serdecznie
Pingback: II rocznica Karpackiego lasu - Karpacki las blog o górach
Fajny opis i piękne zdjęcia