Czy pamiętacie postać Pana Jacka Grzybały ? Swego czasu na blogu, Pan Jacek zafascynował czytelników swymi wspomnieniami sprzed lat … Tamte reminiscencje to dzikie Bieszczady – nieposkromione jeszcze i mało znane. Nasz bohater pisał w jednym z trzech zamieszczonych w przeszłości artykułów o wycieczce kolejką leśną do Balnicy – ofiarował swe archiwalne zdjęcia, oczywiście czarno białe – działające na wyobraźnię współczesnych turystów, nie raz pewnie zastanawiających się jak wtedy w Bieszczadach było … Dziś Pan Jacek ukazuje nam swój powrót do korzeni – ponowną podróż kolejką do ukochanej Balnicy, i nowe spojrzenie na ten dawno nie widziany przez niego świat. Zapraszam do przeczytania zostawiając przy okazji link do dawnego artykułu o wycieczce na Balnicę – dla przypomnienia oraz zestawienia tego co Pan Jacek przeżył w latach sześćdziesiątych oraz tego co doznał ledwie parę tygodni temu. Link do starszego artykułu znajdziecie Tutaj
Dawno już nic nie pisałem, ale chwila zamysłu i jest temat. Przecież moje pierwsze spotkanie z Bieszczadami miało miejsce dokładnie w lipcu 1965 roku, a tu gdy piszę te słowa mamy koniec sierpnia 2015 roku. Rachunek jest prosty, minęło już dokładnie 50 lat i jeden miesiąc. W kilka minut postanowiłem, ruszam w podróż. Oczywiście cel tak jak kiedyś, Bieszczady a w programie jazda ciuchcią na BALNICE. Ponieważ ja już nie wyjeżdżam z Kielc swoim samochodem w dalsze trasy, więc musiałem znaleźć kolegę wspólnika a zarazem kierowcę. Ostatecznie jednak przyjęliśmy następujący wariant, wyruszamy z kolegą i to jego samochodem . Umowa jest taka, ja funduje paliwo, a on jest szoferem na całej trasie. Mam za to komfort nie z tej ziemi. Nic mnie więcej nie obchodzi. Siadam do samochodu kolegi, pakuje graty na drogę i jazda. Podróży z Kielc w Bieszczady do stacji kolejki wąskotorowej Majdan nie będę opisywał . Ponieważ mamy już wrzesień wyjazd następuje pod koniec tygodnia. W tym miesiącu kolejka do naszej przejażdżki kursuje tylko w sobotę i niedzielę. Nasz plan jest następujący, w sobotę do południa jesteśmy w Majdanie. Wyjazd kolejką na górę do stacji Balnica, odjazd g. 13:00 przyjazd Balnica 13:45 . Tu nocleg u Wojciecha Judy, ognisko z długą gawędą i z wspomnieniami tamtych minionych dni. W niedziele o g. 14:15 odjazd z Balnicy i powrót do Majdanu na g. 15:00. To jest nasz plan. Dzisiaj pisząc te słowa nie mogę doczekać się daty 5 września 2015 roku / sobota /, dnia wyjazdu na Balnice. Wiem też jedno, że ciuchcia pod parą czyli samowarek kursuje tylko w wakacje, miesiące lipiec-sierpień, i na dodatek jeden raz w tygodniu, w piątek. Trudno, my we wrześniu do Balnicy pojedziemy lokomotywą spalinową dieslem produkcji rumuńskiej popularnie zwanej „Rumunem”.
BUDYNEK – STACJA KOLEJOWA BALNICA
HALO TU STACJA KOLEJOWA MAJDAN – stoi na stacji lokomotywa, nie ciężka i nie ogromna i pot jeszcze po niej nie spływa – tłusta oliwa. A ta jest widoczna na niektórych elementach lokomotywy bo ta jest napędzana olejem napędowym.
Jest już sobota 5 września 2015 roku g :12.00. Jesteśmy z kolegą na parkingu przy stacji bieszczadzkiej kolejki wąskotorowej. Tłok co nie miara, nie ma gdzie zaparkować, odesłani jesteśmy na koniec parkingu. W końcu znajdujemy jeszcze wolne miejsce. Za chwilę słychać przeraźliwy gwizd lokomotywy. Na peron wtacza się pociąg, który przyjeżdża ze stacji Przysłup.
Na przodzie lokomotywa z silnikiem spalinowym Diesla to „Rumun”, za nim wagon osobowy koloru zielonego pełny turystów, a potem 6 wagonów zadaszonych z wielkimi otworami zamiast okien. Gdy wszyscy już wysiedli z pociągu to w pewnym momencie na peronie zrobiło się zupełnie ciasno. Ludzi było jak mrówek w mrowisku. Trzeba wiedzieć że 6 wagonów po 40 osób, to 240 osób + wagon osobowy zielony też 40 osób to prawie w sumie 300 osób. Za chwilę rozlega się gwizd, ale w zupełnie innym tonie. To znak, że na peron wjeżdża parowóz. Sapie i dyszy, pełno pary wokół niego i już za moment stoi na peronie. To nadjechał pociąg z drugiej strony z Balnicy. Jest to kurs poza rozkładem jazdy, tym zestawem z parowozem na czele przyjechała wycieczka z turystami niemieckimi. Oni zamówili sobie zestaw, ale tylko z parowozem na przodzie. Widząc co jest grane szybko pobiegłem do kasy. Kupuje dwa bilety i mówię do kasjerki, jest już po sezonie, rok szkolny się zaczął a tu taki ruch . Pani kasjerka odpowiada, sami nie wiemy co jest grane. Dobrze, że już mam bilety w ręku. Idąc do samochodu słyszę jak przez megafon rozlega się komunikat NA BALNICĘ NA G. 13:00 WSZYSTKIE BILETY WYSPRZEDANE. Pomyślałem mamy szczęście. Za chwile dodatkowe ogłoszenie, będzie jeszcze dodatkowy kurs o g. 13:30. Tu refleksja. Ja tą kolejka jechałem pierwszy raz w 1965 roku, potem w 1994 roku z żoną i synem, to ledwo co było pasażerów. Ostatecznie kolejkę w dniu pierwszego grudnia 1994 roku wyłączono z eksploatacji i wszystko zamarło. Ostatnimi laty w okresie 1990-1994 kolejka przewoziła tylko około 10 000 pasażerów rocznie. Dopiero gdy zawiązała się FUNDACJA BIESZCZADZKIEJ LEŚNEJ KOLEJKI w lipcu 1996 roku, a Samorząd Wojewódzki dopomógł temu przedsięwzięciu finansowo, sprawa ruszyła pomału do przodu. Nastąpiło to od 1997 roku. W zeszłym roku kolejka już przewiozła ponad 100 000 pasażerów dzięki odpowiedniej reklamie i inwestycjom . W tym roku samych turystów z Niemiec jechało kolejką 8000 osób , a na rok 2016 złożono zamówień na przejazd dla 15 000 osób.
Skład naszego pociągu jest już gotowy do odjazdu. W kilka minut wszystkie wagony są pełne pasażerów, a jest ich prawie 300 osób. Sąsiednim torem bardzo pomału przejeżdża mały parowozik z dendrem. Maszynista włączył gwizdek, puścił parę z zaworów i wszyscy pasażerowie naszego pociągu złapali za kamery i aparaty fotograficzne, ja też tak zrobiłem. Parowóz ten to prawdziwy zabytek techniki. W tym momencie zadziałała u mnie pamięć i wspomnienie. To właśnie ten parowóz 50 lat temu ciągnął za sobą zestaw wagonów osobowych starego typu. Na samym końcu tego pociągu ostatni wagon to była platforma towarowa z plecakami i sprzętem biwakowym. Ten wagon był moim miejscem podróży. Droga od stacji kolejowej Rzepedź do stacji kolejowej Majdan trwała w sumie 4 godziny. Postój pół godzinnym był na przystanku Balnica. Tej atmosfery już nie ma gdy się podróżuje pociągiem z lokomotywą na silnik spalinowy diesela. Nawet jeżeli dawniej, gdy były 3 lub 4 wagony z kłodami drzewa i jechały do kombinatu w Rzepedzi, to był tylko jeden wagonik osobowy dla pasażerów. Moja podróż w 1965 roku była jedyna w swoim rodzaju. Organizatorzy rajdu, którego byłem uczestnikiem dla 200 osób wynajęli cały pociąg wraz z wagonem towarowym. Mówiąc krótko miałem szczęście nie z tej ziemi, dlatego tak mile to wspominam. Wszystko to opisałem we wspomnieniach w Karpackim lesie. Jest godzina 13:00 drzwi wagoników są zamykane od zewnątrz, robi to kierownik pociągu a zarazem hamulcowy. Co ciekawe nikt nie sprawdza biletów, jestem bardzo zdziwiony dlaczego? Dziwny to pociąg, ruszamy. Do pokonania 9 km drogi, cały czas pod górę. Po drodze dwa przystanki z torami do mijanki.
Pierwszy Żubracze, potem Solinka, zaś cel naszej wyprawy to stacja Balnica. Droga cały czas pod górę doliną rzeki Solinka. Czas jazdy na górę 45 minut. Postój regulaminowy na Balnicy 30 minut i powrót tą samą drogą. Pomału ale do celu, od czasu do czasu rozlega się ostry gwizd lokomotywy to zbliżamy się do niestrzeżonego przejazdu. Jest pierwsze skrzyżowanie z Wielką Obwodnicą Bieszczadzką. Kilka samochodów osobowych czeka aż, kolejka przejedzie. Dzieci nam machają, my też w rewanżu, a rodzice robią pamiątkowe zdjęcia. Będzie co wspominać. Moje zdziwienie idzie w innym kierunku, brak jakiejkolwiek informacji przez megafon. Mam na myśli takie tematy: trasa kolejki wynosi 9 km, kolejka pokonuje najwyższy punkt na swej trasie czyli stacja Balnica. Różnica wysokości pomiędzy Balnicą a Majdanem wynosi … spadek podłużny torów jest tyle a tyle, chociaż kilka zdań, kiedy kolejkę wybudowano, kto budował mosty nad potokami, jakie były losy kolejki w okresie I Wojny Światowej i II Wojny Światowej. Ludzie jadą jak ciemna masa, istna komercja tylko wykupić bilet przejechać się tam i z powrotem i szybko wysiadać. No ale trzeba trochę spojrzeć obiektywnie. Dobrze że są pasażerowie, kolejka została uratowana. Jest duży ruch turystyczny, kolejka przynosi zysk i jest wielką atrakcją Bieszczad. Pomału zbliżamy się do stacji Balnica. Długi, potężny gwizd i oczom naszym ukazuje się polana leśna, na niej dwa torowiska – to stacja Balnica. Maszynista otwiera drzwi we wszystkich wagonach i oznajmia: 30 minut postoju, czyli odjazd o g. 14:15.
Ja podpierając się kulą z trudem wysiadam na bardzo niski peron, oraz kieruje się do stacji kolejki , gdzie mieszka pan Wojciech Juda. Prowadzi on schronisko i mini sklepik. Na peronie stragany z miodem i innymi łakociami, tłum rusza w ich kierunku. Kilkanaście osób podąża do budynku dawnej stacji kolejki czyli do mini sklepiku. Ja idę bardzo powoli, w połowie drogi podchodzi do mnie turystka, pan z Kielc do Wojtka Judy? Tak odpowiadam – właśnie czekamy proszę ze mną. Z uwagi na fatalną pogodę, deszcz i przenikliwe zimno podjąłem decyzje, za 30 minut wracamy tym samym pociągiem na dól do Majdanu. Zmartwiło to moją rozmówczynie, Wojciech Juda zajęty, są turyści musi handlować w sklepiku.
BUDYNEK – STACJA KOLEJOWA MAJDAN
Ja przywiozłem dla Wojciecha Judy moje wszystkie artykuły o kolejce i Bieszczadach z tamtych dawnych, pięknych lat. Zdjęcia kolejki oraz zdjęcia wózków z tymi balami drzewa obiecałem przywieźć następnym razem. Z Wojciechem rozmawiałem w sumie 10 minut. Wspólne zdjęcia, potem jeszcze kilka ujęć budynku samej stacji. Trochę moich wspomnień przekazałem koleżance Wojciecha. Słuchała z wielkim zainteresowaniem. Bardzo żałowała że nie zostaję chociaż jeden dzień, bo te 30 minut to kropla w morzu. Zostałem zaproszony aby koniecznie przyjechać jeszcze raz. Oczywiście, że to zrobię a nawet mam taki pomysł aby pojechać na Balnicę w pażdzierniku jeszcze tego roku. Będzie wtedy złota polska jesień. Moje marzenie to zrobić wywiad z Wojciechem Judą. Niech opowie jak trafił w Bieszczady i jak zamieszkał na stacji kolejowej Balnica. Jakie były jego tu początki i ciężka praca przy zagospodarowaniu obiektu stacyjnego. ale to przyszłość i o tym będzie w odpowiednim momencie.
Teraz do widzenia , wsiadamy do kolejki i jedziemy cały czas w dół, 45 minut do Majdanu. Żal że muszę wracać, to już koniec a plan nie został wykonany w 100 procentach . Bądżmy dobrej myśli. Na pewno spróbujemy tu jeszcze raz przyjechać. Oczywiscie hamowanie pociągu tak jak kiedyś odbywa się na ostatnim wagonie . Drogi ubywa ,mijamy stacje SOLINKA i ŻUBRACZE jesteśmy na MAJDANIE. KONIEC
11.10.2015 r. Przed 2 godzinami wróciłem z Majdanu do domu, do Kielc. Ochłonąłem, zjadłem kolacje i postanowiłem na żywo podzielić się wrażeniami z drugiej wyprawy w Bieszczady, a konkretnie z przejazdu kolejką na Balnicę i pobytu u Wojtka Judy. Było też zaimprowizowane przeze mnie małe spotkanie autorskie . To spotkanie, to moje wspomnienie o Bieszczadach 50 lat temu jak również i reklama blogu Tomasza Gołkowskiego – Karpacki las. Odbyło się ono na dużej sali na poddaszu budynku dawnej stacji kolejki leśnej. Budynek ten od ponad 25 lat jest własnością Wojciecha Judy, on tutaj pełni rolę gospodarza domu.
Pogoda bardzo dobra, jest cholernie zimno i wieje bardzo silny wiatr. Sobota 10.10.2015 r wyjazd planowy na trasie Majdan – Przysłup – Majdan i okazuje się że chociaż jest już połowa października to tyle jest chętnych osób do jazdy kolejką, że za nami na Przysłup pojedzie dodatkowy skład. O godź. 13:00 ten nasz skład jako dodatkowy kurs na zamówienie jedzie na Balnicę po harcerzy, którzy czekają na zjazd do Majdanu. Dla nich są przeznaczone 2 dwa puste wagony. Cały pociąg liczy 7 wagonów z czego 5 wagonów ma komplet pasażerów. Spośród wielu podróżnych jestem również i ja oraz moi dwaj współtowarzysze. Jest coraz cieplej, słoneczko przyświeca a co ciekawe ja staję się obiektem zainteresowania artysty fotografika z Warszawy Pana Mariana Rynkiewicza … Pstryka i pstryka te zdjęcia na wszystkie strony i przekazuje mi wiadomość, że tacy jak ja są poszukiwani do filmów o Bieszczadach aby grać role słynnych zakapiorów bieszczadzkich. Aktualnie moja broda ma prawie 15 cm długości, jest całkiem siwa i rzeczywiście spełnia wszystkie wymogi filmowe … Otrzymuję od niego adres mailowy, a także numer telefonu komórkowego, będę czekał na około 20 moich zdjęć tak mam obiecane … Długi gwizd i wjeżdżamy na stację Balnica, wysiadamy i kierujemy się do Wojtka na stację … Dzień dobry tu nasza trójka, otrzymujemy przydział miejsc do spania i pod wieczór jest małe spotkanie przy ognisku. Gdy kiełbaski już zjedzone i zrobiło się całkiem ciemno oraz zimno lądujemy na sali sypialnej. Jeszcze rozpalenie w kominku i siadamy przy stole. Jest też z nami Wojtek. Robi się ciepło a nawet gorąco. Ja włożyłem na siebie koszulkę z napisami przewodnik świętokrzyski wraz z wyszywaną blachą przewodnicką i emblematem PTTK. Zacząłem opowiadać o kolejce o Balnicy jak było tu 50 lat temu, gdy ja jechałem na trasie Rzepedż – Balnica – Majdan. Pokazałem wydruk z Karpackiego lasu wraz ze zdjęciami z tego przejazdu. Ta moja mini prelekcja trwała około 1 godziny. Potem były inne opowieści. W końcu zaproponowałem aby Wojtek udzielił mi wywiadu. Moja propozycja otrzymała przychylną opinie. Co do wywiadu Wojtek poprosił abyśmy przeszli do kuchni. Ustalono że w temacie nie będę używał górnolotnego zwrotu KRÓL BALNICY czy też WŁADCA na BALNICY. Po prostu GOSPODARZ na BALNICY – WOJTEK JUDA.
Mała kuchenka, siedzimy na dwóch pniaczkach pokrytych mocno wytartą skórą. Wiadomo, że obowiązuje mnie zwrot GOSPODARZ NA BALNICY – WOJCIECH JUDA GOSPODARZEM NA BALNICY jest już prawie 30 lat. Kupił ten obiekt czyli budynek dawnej stacji kolejki wąskotorowej od Skarbu Państwa. Był on wtedy w bardzo złej kondycji technicznej. Dużo pracy trzeba było włożyć aby budynek osiągnął obecny wygląd. A jest tu wszystko, na dole mieszkanie dla rodziny, obok mały sklepik spożywczy. Po bardzo stromych schodach wchodzimy na dawny strych, tu kuchnia dla turystów, sala noclegowa dla 20 osób jest też kominek w którym pali się drewnem bukowym, oczywiście także toaleta i prysznic. Nie będę się pytał o sprawy związane z rodziną i pracą w sklepiku bo to jest opisane szczegółowo na stronie internetowej GOSPODARZA na BALNICY. Moje pytanie jest proste – opowiedz jakąś ciekawą historie na przykład twoje spotkanie z królem Bieszczad czyli niedźwiedziem brunatnym.
– Wiesz dawniej było ich mało około 30 sztuk teraz leśnicy na podstawie obserwacji oceniają że w naszych Bieszczadach żyje ich około 100 sztuk, tak to dosyć dużo, co roku przybywa ich kilkanaście sztuk.
Kiedy miałeś ostatnio spotkanie z niedźwiedziem ?
– było to półtora tygodnia temu na początku października.
Jaka była lokalizacja, w którym miejscu, czy daleko od domu ?
– Nie, to nie tak daleko około 1.5 km stąd na drodze prowadzącej przez nie istniejącą już wieś Balnica, w jej górnej części. Udałem się tam sam, pieszo nie brałem ze sobą mojego psa. Było późne popołudnie około godziny 16.30-17.00. W lesie o tej godzinie przy pochmurnym niebie to widoczność jest słaba i za pól godziny robi się szarówka. Poszedłem posłuchać jeleni na rykowisku jak wabią swoje łanie. To piękne głosy, słychać ten ryk kilkaset metrów. Stanąłem i nasłuchuje, ale do mych uszu dochodzi chwilami taki chrzęst jak zgrzytanie zębów takie chrum chrum. Odwracam się, ruszają się krzewy malin i jakieś gałęzie, ale na razie nic nie widzę. Odgłos dalej jest uchwytny mym uszom. Coś się rusza, widać coś chyba brunatnego – czy to niedźwiedź? Po chwili na drodze ukazuje się zwierz nie rozróżniam, czyżby naprawdę to był bieszczadzki miś? Moment, gdy ów nie do końca rozpoznany miś stanął na tylnych łapach – teraz wiedziałem z kim mam do czynienia. Odległość do niedźwiedzia to około 30-40 m. Wyglądał bardzo groźnie a tak stojący niedźwiedź ma 3 metry wzrostu. Niedźwiedzie mają bardzo słaby wzrok. Gdy stoją na 2 tylnych łapach, pozycja na stojąco daje im możliwość obserwacji z góry, a zarazem zwiększa zasięg pola widzenia. Dla mnie to nie były spokojne chwile. Nogi miałem trochę jak z waty, ale spokój mnie uratował. Po małej chwili niedźwiedź wrócił do pierwotnej pozycji i już stojąc na 4 łapach pomału zaczął zbliżać się do przydrożnego rowu. Zrobiłem kilka kroków do tyłu, a gdy misiu zniknął w zaroślach ja już całkiem spokojnie i pomału skierowałem swoje kroki w kierunku domu. Tak skończyło się ostatnie moje spotkanie z bieszczadzkim niedźwiedziem.
Ja ze swojej strony muszę dodać że Wojtek miał więcej spotkań z bieszczadzkimi niedźwiedziami, ale o tym może napiszę w przyszłości.
Autor z naczelnikiem Stacji Majdan przekazuje swoje wspomnienia o kolejce z 1965 roku.
Tekst: Jacek Grzybala, zdjęcia: Ihor Romanyszyn, Wojciech Juda, Marian Rynkiewicz.
Dziekuje za pięknie opracowany wpis z moim artykułem i zdjęciami, Ta podróż miała miejsce w 50 rocznice pierwszej podróży kolejką z 1965 roku. Drodzy czytelnicy proszę napiszcie pare słów w komentarzach czy artykuł się podoba i czy było warto go napisać .Dziękuje wszystkim czytającym za chwile uwagi poświęconej mojej Balnicy, Jacek
Panie Jacku, bardzo lubię takie wyprawy w czasie, po śladach z przeszłości, a tekst czytałam z wielką przyjemnością. Jechałam tą kolejką, na odkrytych wagonach, pod koniec lat 70-tych, kiedy to dopiero poznawałam Bieszczady, a ostatnio kilka lat temu, kiedy z Balnicy ruszaliśmy na szlak graniczny.
Tomasz, taka „okrasa” wspomnieniowa przydaje smaczku Twojemu blogowi i pięknie się rozwijasz:-). Gratuluję kontaktów z ciekawymi ludźmi i pozdrawiam serdecznie.
Bardzo cenię sobie reminiscencje poznanych dzięki prowadzeniu bloga ludzi. Mam nadzieję że blog również w tym kierunku będzie się rozwijał.
Pozdrawiam Cię 🙂
To my dziękujemy Panie Jacku za wcześniejsze magiczne wspomnienia jak i obecne powroty w Bieszczady. Oby Pan jeszcze zechciał nas uraczyć w przyszłości swymi relacjami.
Pozdrawiam 🙂
Miałeś rację Tomku, to bardzo ciekawy post 😉
Najbardziej chyba spodobał mi się fragment z opisem spotkania z miśkiem.
Pozdrawiam 😉
Hej Kuba
Również byłem zafascynowany opowieścią o spotkaniu z niedźwiedziem. Zdjęcie jest niesamowite.
Pozdrawiam 🙂
Świetne wspomnienia ..czekam na ciąg dalszy
Witaj Basiu
Myślę że Pan Jacek jeszcze nas uraczy swymi wspomnieniami
Pozdrawiam Cię 🙂
Świetny wpis! Bardzo dobrze się go czyta 🙂 Z chęcią wracam na Twojego bloga. Serdeczne pozdrowienia!
Witam
Pan Jacek powrócił po długim okresie milczenia i za to mu bardzo dziękuję.
Pozdrawiam serdecznie 🙂
Dziękuje z a wpisy i informacje ponieważ były wpisy że czekamy na wiecej ja coś wymyśle ciekawego w każdym razie mam dwa filmiki z tego wyjazdu jak kolejka diesel i parowóz wyjeżdżają z lasu na polanę na satcje Balnica a ja stoję na skraju polany stacyjnej i witam te pociągi Może by warto je tu zamieścić,
Chciałoby się też kiedyś spotkać takiego niedźwiedzia 🙂 ale ostatnio w okolicach Kamienia nad Jaśliskami natknęliśmy się na jego ślady …
SPOTKANIE Z NIEDZWIEDZIEM SĄ CIEKAWE I EMOCJONUJACE ALE TO NIE JEST TAKI SOBIE MIŚ PLUSZOWY CO SIE BAWIĄ NIM DZIECI
Panie Jacku , zdaję sobie z tego sprawę , wędrujemy z żoną i 3-letnim dzieckiem i na pewno nie chciałbym misia spotkać gdy dziecko będzie z nami… jak narazie wystarczy mi że widzieliśmy jego ślady w błocie i odchody na szlaku którym szliśmy 🙂
Ja też wolę oglądać niedżwiedzia na zdjęciu czy też na małych filmikach .Trzeba pamętać że w Polsce niedzwiedż popularnie zwany misiem przez małe dzieci waży około 250-350 kg , stojąc na tylnych łapach ma wzrostu nawet do okóło 3,0 m. posiada bardzo potężne łapy , wielką siłę i bardzo ostre pazury. To jest największy zwierz żyjacy na wolności i w dodatku drapieżnik,..Żubry są większe i ważą mocno ponad 500kg ale nie są drapieżnikami , żyją też w Bieszczadach na wolności. Był notowany wypadek , są na to zdjęcia w necie , że niedzwiedż zakatrupił żubra zimową porą i ucztę miały wilk i i niedzwiedzie.
A TERAZ BĘDZIE PARĘ DANYCH O KOLEJCE ..WIADOMOŚCI OTRZYMANE OD PANA MASZYNISTY PAROWOZU Z KTRÓRYM MAM ZROBIONE PAMĄTKOWE ZDJĘCIE. DO DENDRA PAROWOZU WCHODZI 5 m 3 wody to jest 5000 litrów .Na Balnice i z powrotem parowóz zamienia na pare 1,5 m 3 wody ,aby parowóz był gotowy do drogi w podróż trzeba rozpalić ognisko na 4-5 godzin wcześniej i przygotować odpowiednią ilość pary . Ile węgla idzie na ten wyjazd , w sumie 18 km to trzeba spalić 200 kg węgla …. Mocanita w Rumuni opalana jest drewnem ,mają tego tam pod dostatkiem.
Ale uroczy niedźwiadek na fotce 🙂
Pan Jacek pokazuje nam świat jakiego już nie ma albo jest, ale już w zmienionej formie. Bardzo miło się czytało. Panie Jacku, co z Pana stroną, tworzy się? 🙂 Tomku, pozdrowienia ślę i zabieram się do czytania innych Twoich wpisów, bo nadrabiam zaległości.
Pani Dusiu dziękuje z a miłe słowa cieszę się że Pani ma już prace życze wszystkiego najlepszego a Pani czarna DZIURA jaskinia kapitalnie jest spleciona z Pani nastrojem, który wynik z chwilowej smutnej histori z pracaą ,Wielki nastrój smutek na początku jest też opis JASKINIA KU DZIURZE i na końcu radość cieszmy się z razem Z Panią Dusią .Dusia ma fajną prace i nie musi iść na piechote do CZARNEJ DZIURY.
DZIĘKUJE pięknie za powiększenie mojego artykułu o wspomnienie — sprawozdanie z pierwszego wyjazdu na BALNICE , który miał miejsce w pierwszą sobotę września a PANU TOMKOWI za wyrozumienie , cierpliwość i poświęcenie swego czasu na tą korekte jak również i pomysł jak tą korekte wpisać w już istniejący artykuł. Będe się starał jeszcze przesłać zdjęcia tego parowazu jak dymi i bilety pamiątkowe na przejazd kolejką. Pozdrawiam wszystkich wytrwałych czytelników KARPACKIEGO LASU.
PANIE TOMKU zdjęcie świetne właśnie go brakowało dziękuje za wstawienie , ale proszę koniecznie podpisać pod zdjęciem Stacja kolejowa Balnica-WOJTEK JUDA Tak jak jest teraz to wynika że to Majdan a to nie prawda.
DZIĘKUJE ZA UZUPEŁNIENIE TEKSTU BILETEM PAMIĄTKOWYM NA PRZEJAZD KOLEJKĄ TO ŁADNA PAMIĄTKA DLA PODRÓŻNYCH .
A teraz mamy jeszcze dodaną lokomotywe a ja obok niej , rozmawiam z maszynistą
Super sprawa piękna wyprawa. Nabrałem chęci na taki wypad. Pozdrawiam serdecznie
Polecam, na Balnice warto jechać nocować w budynku dawnej stacji kolejowej i gawędzić z Wojtkiem JUDĄ . Planuje następny wyjazd nawet zimą gdy będzie jechała kolejka w czasie ferii i zrobić drugą część wywiadu z Wojtkiem o wilkach, które teściowej nie zjadły o jeleniach o rysiach i żbikach i całej jego przygodzie życiowej jakim dla niego są BIESZCZADY. Panowie 30 lat na Balnicy to połowa życia. WARTO ODWIEDZIĆ BALNICE.
Uwielbiam Bieszczady. Chciałbym tam się kiedyś osiedlić 🙂
Już po raz kolejny przeglądam tą zakładkę reminiscencje czytelników i sam się nie mogę nadziwić że wpadł mi do głowy taki pomysł aby w 50 lat po zdarzeniu czy włóczędze zacząć ją opisywać z pozycji minionego czasu. Gdy robiłem wtedy te zdjęcia z wypraw Bieszczady był taki moment że jak dożyję 50 lat póżniej to może ja to gdzieś opublikuje jeżeli będzie ciekawe. Stało się . Tablica z granicy mój ostatni atykulik to zupełny przypadek .Gdy spotkałem kolegę z USA to wtedy zobaczyłem w mojej pamięci scene jak w klasie on pokazuje tą tablice.I wtedy stało się -dlatego powstał ten artykuł. Jeszcze z 2 lub 3 wspomnienia będą gotowe za kilka tygodni .I chyba ktoś inny musi przejąć po mnie tą pałeczke Życzę powodzenia wszystkim chętnym, Tomkowi jeszcze raz podziękownie za tą zakładkę i za pomysł że ja wynalazł i utworzył.
Już po raz kolejny przeglądam tą zakładkę reminiscencje czytelników i sam się nie mogę nadziwić że wpadł mi do głowy taki pomysł aby w 50 lat po zdarzeniu czy włóczędze zacząć ją opisywać z pozycji minionego czasu. Gdy robiłem wtedy te zdjęcia z wypraw Bieszczady był taki moment że jak dożyję 50 lat póżniej to może ja to gdzieś opublikuje jeżeli będzie ciekawe. Stało się . Tablica z granicy mój ostatni atykulik to zupełny przypadek .Gdy spotkałem kolegę z USA to wtedy zobaczyłem w mojej pamięci scene jak w klasie on pokazuje tą tablice.I wtedy stało się -dlatego powstał ten artykuł. Jeszcze z 2 lub 3 wspomnienia będą gotowe za kilka tygodni .I chyba ktoś inny musi przejąć po mnie tą pałeczke Życzę powodzenia wszystkim chętnym, Tomkowi jeszcze raz podziękownie za tą zakładkę i za pomysł że ja wynalazł i utworzył.
35 lat temu wybrałem się na pogranicze ukraińskie i tak sobie podziwiałem te piękne krajobrazy że zrobiło się zupełnie ciemno. Więc rozbiłem sobie swój mały namiocik i spokojnie przespałem do samego rana.
A rano o zgrozo – zobaczyłem że spałem na cmentarzu.