Kolejny dzień w Beskidzie Niskim pokazał dziś swą wiosenną twarz. Komańcza w końcu zbudziła się – słoneczny poranek tchnął w mieszkańców powiew świeżości, energii i zadowolenia, a wschodni wiatr i mnie pobudził do działania. Odbędę dziś długi marsz drogą i lasem wschodniej Łemkowszczyzny – na granicy Beskidu Niskiego i zachodniej części Bieszczadów.
Podniszczona, aczkolwiek obecnie remontowana droga biegnie z Komańczy do Cisnej, obok legendarna linia kolejowa, niestety dziś już nieaktywna … Kraina piękna , dzika i historyczna, niestety zapomniana, niedostępna i rzadko odwiedzana.
Poniżej linii kolejowej płynie Osławica, która razem z Osławą oddziela Beskid Niski od Bieszczadów. Schodzę na chwilę od drogi w dół – mam ochotę przyjrzeć się niewielkiej górskiej rzece wijącej się w swej wciąż dzikiej dolinie.
Niewiele dalej odchodzi droga w prawo od szosy głównej. Prowadzi w stronę Radoszyc – niewielkiej i malowniczo położonej, dawnej łemkowskiej wsi. Planując marsz przez wieś postanawiam jednak zrezygnować z owej drogi i wspiąć się wąską ścieżką na niewielkie wzgórze, z którego roztacza się widok na wschód – w stronę Bieszczadów oraz na dolinę wsi Radoszyce, której dołem przebiega wspomniana przeze mnie droga wiejska. Ledwie widoczna ścieżynka wije się pośród łąk, schodząc stopniowo w dół ku wsi. Z daleka dostrzegam Cerkiew św. Dymitra w Radoszycach, pięknie położoną na wzgórzu i otoczoną pierścieniem starych drzew.
Skrócona przeze mnie trasa przez wzgórze, dała mi możliwość przyjrzenia się z góry tej przepięknej dolinie, podprowadzając mnie jednocześnie pod samo serce wsi …
Kamienna dzwonnica i stara drewniana cerkiew – zabytek otoczony kamiennym murkiem nie spełnia dziś swej dawnej roli. Świątynia która dawniej służyła greckokatolickiej społeczności łemkowskiej, jest obecnie filią kościoła katolickiego z siedzibą w Komańczy, pod wezwaniem Matki Bożej Wspomożycielki.
Niewiele pozostało z dawnych lat. Kilka przydrożnych krzyży, oraz parę starych łemkowskich chyż. Wieś leżąca na uboczu jest cichym wspomnieniem tego co było i nie powróci już tu nigdy więcej …
Mijam ostatnie zabudowania i wchodzę w las, Biegnie tędy droga na przełęcz – to stary kupiecki szlak przecinający grzbiet Karpat z południa na północ. Dziś jest to wygodna szosa asfaltowa, wijąca się w formie serpentyn na wysokość 684 m n.p.m. Mniej więcej w połowie drogi na wspomniany przesmyk znajduje się źródełko owiane legendą świętości. Podanie ludowe głosi o dziewczynie umęczonej i chorej, głodnej i zabłąkanej w karpackiej puszczy … Gdy u kresu sił i w obliczu śmierci doznała cudu objawienia Matki Boskiej, obmyła swe schorowane ciało by powstać nowo narodzoną. Drewniany mostek prowadzi ku murowanej kapliczce, postawionej niedaleko miejsca dawnej kapliczki sprzed 1878 r. Nieistniejąca kapliczka powstała na cześć wydarzenia o którym głosi podanie. Dzisiejsza jest jej symbolicznym nawiązaniem.
Serpentyny pną się coraz wyżej, a trasa stając się coraz bardziej widokową,osiąga swe apogeum widoczności na samej przełęczy.
Rozpościera się z niej doskonały widok na południowe krańce polskich Bieszczadów. Stoję chwilę na pustej polanie i odpoczywam chłonąc rozległy krajobraz, by po chwili obrać kurs na wschód … ku kolejnej przełęczy – Przełęczy Łupkowskiej …
Wchodzę na Niebieski Szlak Graniczny,niełatwy dzisiaj dla marszu. Pod pokrywą śnieżną niezbyt twardy lód co chwilę pęka pod ciężarem moich butów grożąc mi w ten sposób zamoczeniem po łydki. Cienka tafla lodu skrywa błoto zgromadzone w licznych koleinach. Muszę kluczyć raz środkiem, to znów bokiem, wyszukiwać pewny grunt pod nogami aby nie przemoczyć nóg. Obok równolegle do szlaku, na krótkim odcinku, pojawiła się droga leśna, która jak zauważam służy pracującym przy zwózce drzewa ludziom. Spoglądam na drogę i na moją ścieżkę by stwierdzić że marsz trasą po której idą konie ciągnące wóz, zdaje się jeszcze bardziej przykry ze względu na potężne błoto zalegające całą szerokość drogi.
Mimo trudności w pokonywaniu terenu, szlak w moich oczach jest niesamowity. Las żyje i czuć wiosnę w powietrzu. Dostrzegam mnóstwo tropów doskonale widocznych na tle ostatnich płatów śniegu. Mnóstwo tu starych drzew – poskręcanych buków, strzelistych grubych jodeł i spróchniałych, połamanych kikutów.
Jestem na szczycie góry o dziwnej nazwie – Siwakowska Dolina. Po lewej stronie znajduje się słowacki rezerwat Palotska Jedlina. W tym miejscu niebieski szlak skręca w lewo i przez wzniesienie Badziwo ( 706 m n.p.m. ) podąża w kierunku Nowego Łupkowa. Mój cel to Przełęcz Łupkowska. Opuszczę tutaj szlak i nie pójdę przez wspomniane wyżej Badziowo, lecz zejdę w dół zaznaczoną na mapie leśna ścieżką. W ten sposób skrócę sobie drogę na przełęcz.
Ostatnie dziś widoki na Bieszczady podczas zejścia w dół. Niewielką polankę mijam wchodząc ponownie w las który podprowadzi mnie do torów i dalej ku Przełęczy Łupkowskiej.
Marsz po torach na południe zajmuje mi zaledwie kwadrans. Dookoła pustka i cisza, jakże ujmująca, sprawiająca wrażenie formy niepisanego i niewerbalnego opowiadania w sposób raczej wyobrażający o tym co było kiedyś i pozostało dziś …
Tunel … Przejście na południową stronę Karpat, na Słowację. Długość według dwóch wypatrzonych przeze mnie źródeł to 416 m lub 642 m. Wydaje się że nie ma więcej jak pół kilometra, ale to nie najważniejsze.
Wchodzę do środka i czuję jak temperatura spada w dół. Od sklepienia wiszą niczym stalaktyty potężne sople lodu. Tunel mimo braku sztucznego oświetlenia nie stanowi poczucia nieprzeniknionej ciemności. Z daleka widzę wylot – jeszcze chwila i stoję po słowackiej stronie.
Widoczne na zdjęciu tablice upamiętniające odbudowę tunelu zniszczonego podczas II wojny światowej zachowały się tylko po stronie słowackiej. Nad wejściem po stronie polskiej, widnieją jedynie puste prostokąty.
Przełęcz Łupkowska miała niegdyś wielkie znaczenie strategiczne. Biegła tędy linia kolejowa łącząca Lwów z Budapesztem. Znana jako ” Węgiersko-Galicyjska Kolej Żelazna „ łącząc oba miasta przebiegała przez szereg innych – Przemyśl, Chyrów, Zagórz, Łupków, Medzilaborce, Koszyce. Podczas obu wojen światowych tunel na przełęczy był niszczony, i tuż po wojnie odbudowany. Z wieloma przerwami służył dla ruchu pasażerskiego jak i kolejowego, jednak dziś niefunkcjonujący, ma znaczenie głównie dla prawdziwych turystów, poszukujących ciekawych i historycznych miejsc w mniej znanych zakątkach polskich Karpat.
O Przełęczy Łupkowskiej dużo można byłoby napisać jak i przeczytać.Ciekawe historie wiążą się z tym miejscem, jak choćby ta o poprowadzeniu przez Armie Czerwoną, zastępczej trasy kolejowej grzbietem przełęczy, w czasie gdy tunel został zniszczony przez wycofujących się Niemców … Wyobrażam sobie pociąg obładowany ciężkim sprzętem, wspinający się na wał i staczający się w dół na słowacką stronę.Wydaje mi się to nierealne …
Okolice Łupkowa to niemalże pustynia. Przed wojną istniała tu spora wieś, jednak późniejsze wysiedlenia jak wszędzie wokół odpowiedzialne są za dzisiejszy stan tego miejsca. Pozostał jedynie stary cmentarz, parę zabudowań oraz zabytkowy dworzec kolejowy niestety już nieczynny.
Stosunkowo potężny gmach na pograniczu Beskidu Niskiego oraz Bieszczadów, sprawia przygnębiające wrażenie. Miejsce historyczne lecz nie wykorzystywane … Wyobrażam sobie pociąg jadący z Przemyśla do Łupkowa, pełen turystów chcących potraktować tę miejscowość jako bazę wypadową w obydwa pasma górskie … Obecnie to zwykła abstrakcja, coś bez nadziei na lepszą przyszłość …
Mijam potężne przestrzenie nie spotykając dzisiejszego dnia żadnego turysty. Latem pewnie pojawiają się tu miłośnicy pustych krain, jednak to miejsce o ogromnym potencjale, niesamowitej atmosferze i pięknym krajobrazom, wciąż funkcjonuje na marginesie turystyki bieszczadzko – beskidzkiej. Przyznam że czuję z tego powodu egoistyczną satysfakcję, jednak drugą stroną medalu jest to, że dziś w niedzielę nie wydostanę się stąd tak łatwo …
… Staję więc na poboczu drogi relacji Komańcza – Cisna i zatrzymuję samochód jadący w stronę słynnej miejscowości … Bieszczadzkie odległości i brak rozwiniętej komunikacji publicznej powodują życzliwość wśród kierowców pokonujących Wielką Pętlę Bieszczadzką. Niespełna pół godziny minęło gdy znalazłem się w Cisnej. Stąd już nietrudno do Sanoka i dalej do mojego miasta na wschodzie …
Tekst i zdjęcia : Tomasz Gołkowski
Jeśli lubisz tematykę Beskidu Niskiego, spodobał Ci się wpis, kliknij Tutaj – znajdziesz tam więcej artykułów dotyczących tych gór. Zapraszam serdecznie.
Wedrowka przez historie. Wyjatkowo potrafisz wyczuc i opisac klimat minionych czasow.
Dorota
Myślę że to klimat tych miejsc bardziej pozwala pisać o tym, ale nie mam dość tych klimatów, nigdy …
Oderwałem się na chwilę od pracy, żeby pomarzyć o karpackich wędrówkach.
Twoje podróże wiodą nie tylko po karpackich bezdrożach ale też zaglądają w głąb naszej duszy. Wiodą ścieżkami historii różnych narodów. I jak kapliczki, znaczą tę podróż pytania o kondycję człowieczą.
Mam nadzieję że wybierzemy się na te wędrówki w końcu wspólnie.
Pozdrawiam Was serdecznie 🙂
Wspaniała relacja z Twojej wędrówki .Bardzo dziękuję
Witaj Basiu
Jest jeszcze mnóstwo miejsc wartych opisania. Stopniowo do przodu 🙂
Przejście tunelem to niezapomniane wrażenia. Kiedyś przed laty eksplorowalem go wielokrotnie, wtedy byl jeszcze pod ruchem wiec adrenalina dodatkowo była. Tunel jest w środku lekko wygięty wiec wchodząc do niego początkowo nie widać wylotu. Magiczne miejsce
Witam
Warto podreptać też po okolicy, mam chęć przyjechać tam w maju
Pozdrawiam
A czemu nie ma informacji o Radosnym Szwejkowie ?
Witam
Cóż, zazwyczaj opisuję to co widzę. Jeśli zajrzę któregoś dnia do Radosnego Szwejkowa, nie omieszkam o tym wspomnieć. Może już wkrótce na urlopie …
Pozdrawiam serdecznie
Przejmująco smutne te pustkowia, ciągnące się wymarłe doliny; tak, krajobrazy piękne, ale jakaś cząstka duszy boleje ; kiedy na początku lat 80-tych bywałam w tych stronach, osady żyły, pociągi jeździły, w zakładach drzewnych wrzała praca, i ludzi jakoś więcej było; teraz nie wiem, czy działa w Łupkowie jakieś schronisko, może u K.Radosowej, i turystów jak na lekarstwo, może latem jest lepiej; spotkaliśmy w zeszłym roku pod Honem chłopaka, który prowadził jakąś bazę w tej okolicy; rzucił wszystko w diabły i wyjechał szukać szczęścia wyżej na mapie; czyż nie byłoby przyjemnie wsiąść do pociągu w Łupkowie, dojechać na druga stronę do Medzilaborców, albo nawet Koszyc? ale liczy się rachunek ekonomiczny; pozdrawiam i dzięki za wspaniały opis.
Witaj Mario
W Łupkowie działa Radosne Szwejkowo, natomiast w Nowym Łupkowie pensjonat Kimadło Wampira oraz schronisko młodzieżowe. Oczywiście dookoła pustka, tylko Nowy Łupków to niewielkie osiedle ale to nie to … A pociąg … kiedyś mógł jeździć , dlaczego więc nie dziś?
Pozdrawiam
Świetna relacja. Najbardziej podoba mi się tunel. Będę w okolicy w Lipcu to postaram się go odnaleźć. Dzięki za zachęte:)
Witam
Z mapą w ręku wszystko okaże się proste. Trzymam kciuki
Pozdrawiam 🙂
Ale ta nasza Polska piękna! człowiek lata po całym świecie,a u nas tak urokliwie 🙂
Zapraszam do siebie: fochzprzytupem.blogspot.com 🙂
No proszę, tym razem uraczyłeś nas porcją ciekawostek. Najbardziej spodobał mi się tunel (odezwała mi się moja kocia natura, wleźć, gdzie się da) oraz gmach dawnej stacji kolejowej. Rzeczywiście w takim pustkowiu zakrawa na żart, a jednak jest. I to w całkiem niezłym stanie, sądząc po Twoich zdjęciach. Oczywiście cerkiewka i dzwonnica też wzbudziły we mnie dłuższe zatrzymanie się na nich. Dzięki za ten spacerek. Uściski.
Witaj Dusiu
Ten dworzec powinien spełniać swoją rolę, tak uważam i tak uważa wielu turystów … Cóż niezbyt uczęszczane miejsce, wiele osób zna, ale to nic w porównaniu ze słynnymi połoninami. Właśnie tam zachodnie skrawki Bieszczadów są jeszcze dzikie i niekomercyjne, no i Beskid Niski po drugiej stronie przełęczny
Pozdrawiam 🙂
Przeczytałem wszystkie komentarze dokładnie i pomału . Powiem krótko wszystko skupia się wokół tego tunelu czarodzieja to zdjęcie , jego wnetrza ,ten szary beton i te dwa tory to jest urok a dokąd te tory a dokąd , a czemu nię pędzi już tędy żaden pociąg. Cisza , cisza i dalej cały czas cisza .Pięknie opisane tak sympatycznie się czytało to wspomnienie.Dziękuje za opis i pozdrawiam
Chciałoby się Panie Jacku pojechać tym pociągiem. Oby pamięć turystów wskrzesiła kiedyś realizację takiego powtórnego projektu.
Pozdrawiam
Panie Tomku czy przypadkiem film Jak rozpętałem II Wojnę Światową z Marianem Kociniakiem nie by ł kręcony w Łupkowie na stacji i w tunelu pod przelęczą ŁupkowskąCzy Pan coś wie na ten temat.
Pingback: II rocznica Karpackiego lasu - Karpacki las blog o górach
Pingback: Wiosenne Bieszczady - to tu, to tam ... - Karpacki las blog o górach