Wyprawa na Jaworzynę Konieczniańską

Zachodnia część Beskidu Niskiego, nie tak odludna i dzika jak jej wschodnia siostra, posiada na swym ogromnym terenie miejsca, gdzie dawne życie zakończyło się wraz z końcem II wojny światowej. Jedno z tych miejsc znajduje się w niedalekiej odległości od Wysowej – małego uzdrowiska rozłożonego pośród najwyższych wzniesień Beskidu Niskiego … Regietów Wyżny … pusta rozległa dolina w której czas się zatrzymał. Złowroga cisza oszałamia tu, gdy siądziesz na rozległych łąkach i pochłoniesz wzrokiem potężne przestrzenie, które zamilkły gdy zniszczono ludzkie uczucia, tradycje i przywiązanie do tej ziemi, po której dziś maszeruję by poczuć się jak dawny mieszkaniec tych pięknych dolin i zalesionych wzgórz …

DSC05019 DSC05030

Dzisiejszą podróż po Łemkowszczyźnie rozpoczynam w uzdrowisku Wysowa. Kieruję się w stronę Doliny Łopacińskiego, pośród licznych uzdrowisk i miejsc, gdzie mimo sporego ruchu, człowiek odpoczywa tu szczerze i całkowicie. Droga asfaltowa po dwóch kilometrach kończy się , a ja wchodzę w zielony bukowy las i wspinam się ostro pod górę wąską ścieżką. Napotykam po drodze liczne przeszkody w postaci starych zwalonych przez burzę drzew, nieusuwanych tu przez nikogo. Beskid Niski to niemal w całości zalesione dziś pasmo. Dawne łąki na których wypasano zwierzęta zarosły już lasem, jedynie od czasu do czasu po zachodniej stronie mojego szlaku pojawiają się małe okienka z których dostrzegam odległe krańce Beskidu.

DSC05055 DSC05057

Mijam szczyt Koziego Żebra (847 m n.p.m.) i schodzę w dół ku dolinie. Las po tej stronie jest bardzo stary, liczne, martwe pnie porośnięte mchem walają się po obydwu stronach ścieżki, ukazując swój urok, który każe zatrzymać się od czasu do czasu.

Wychodzę na polane a tu … ukazuje się Rotunda ( 771 m n.p.m. ) klimatyczna góra na której szczycie znajduje się cmentarz wojenny z I wojny światowej. Pisałem o nim już kiedyś, więc wspomnę tylko że kilkanaście metrów od miejsca w którym zszedłem z Koziego Żebra na drogę, znajduje się znak którym należy się kierować aby wejść na szczyt. Moja droga wiedzie jednak ku Przełęczy Regietowskiej ( 646 m n.p.m. ). Zanim jednak tam się znajdę czeka mnie długi marsz przez pustkowia dawnej wsi. 

Historia Beskidu Niskiego zawarta jest również w krzyżach przydrożnych, często zarośniętych trawą i krzewami. Mijam po drodze te tajemnicze kamienne pamiątki po ludziach których wyrzucono z ojcowizny w ramach akcji ” Wisła „

Schodzę na chwilę ze szlaku by przyjrzeć się z góry pustej dolinie. Odpocznę też chwilę by w spokoju wtopić się duchowo w otaczający mnie krajobraz – jego magię i piękno

DSC05103 DSC05105

Namiastka dawnego świata objawiła się gdy znowu zszedłem w dolinę. Dostrzegam starą czasownię łemkowską i przyległy do niej cmentarz. Otwieram furtkę i podchodzę bliżej by przyjrzeć się kolejnym pamiątkom, których niestety nie ma już tu wiele.

Posępny tylko pozostał obraz … To pozostałości po Łemkach, dawnych mieszkańcach całego Beskidu Niskiego.

DSC05121 DSC05130

Pomnik dla wysiedlonych – symboliczna dzwonnica samotnie stojąca pośród wzgórz … a także półdziko żyjące konie – prawdziwi dzisiaj mieszkańcy Regietowa Wyżnego.

Niedaleko już do przełęczy. Dolina w tym miejscu stała się bardziej rozległa, jednocześnie ogromne połacie łąk zaczęły się spiętrzać co wzbudziło we mnie chęć wdrapania się wysoko pod sam las. Niestety czasu pozostało mi niewiele, a planów swoich nie chciałbym już dzisiaj zmieniać. Szczyt Jaworzyny Konieczniańskiej (881 m n.p.m.) czeka na mnie cierpliwie, jednak pora jest późna, chciałbym jeszcze za dnia rozejrzeć się ze szczytu na rozległe połacie Beskidu Niskiego.

DSC05139 DSC05149

Młody lis stanął mi na drodze. Podciągnąłem zoom  w aparacie i zrobiłem kilka zdjęć zaciekawionemu zwierzęciu. Po dłuższej chwili poczuł jednak zagrożenie i uciekł w sobie tylko znanym kierunku. Ruszam dalej, las robi się tu bardziej podmokły a drzewa zniszczone i stare. Przełęcz przede mną. Widzę już tabliczkę z informacja w języku słowackim. To wskazówka, że będę teraz kierował się znakami szlaku granicznego.

DSC05164 DSC05156

Zaczyna się mozolne podejście pod górę, im jestem wyżej tym las robi się coraz bardziej stary i gęsty. Wszedłem w partie pierwotnej puszczy karpackiej. Liczne, potężne buki mieszają się tu z jaworami i świerkami, posplatanymi niejednokrotnie, i walczącymi jakby ze sobą o życie. Połamane przez wiatr drzewa, wyschnięte na wiór przez czas gałęzie i zmurszałe od starości pnie giną tu śmiercią naturalną bez ingerencji człowieka. Niesamowicie wyglądają te ostępy leśne, naznaczone zębem czasu, chorób i wzajemnej walki.

DSC05165 DSC05201

Otworzyła się przede mną niewielka polana a ścieżka w końcu przestała wspinać się do góry. Jestem na szczycie … na szczycie, który jako jeden z niewielu w Beskidzie Niskim oferuje jeszcze spojrzenie na krajobraz, choć jednak z roku na rok ekspansja leśna powoduje coraz mniejszą widoczność. Rozglądam się i widzę w oddali Gładyszów, szosę w kierunku Koniecznej, oraz najbardziej spektakularnie prezentujące się z daleka sztuczne jezioro zwane Klimkówką.

Przerwa na szczycie zajęła mi godzinę. Zdążyłem odpocząć i dobrze przyjrzeć się okolicy. Widoczność dzisiaj nie była dobra. Zamglone niebo i wieczorna pora, komponuje się jednak wspaniale z enigmatycznym Beskidem Niskim, który sam w sobie jest ponury lecz zarazem niesamowity.

DSC05194 DSC05170

Ostatnie spojrzenie i zbieram się do wymarszu. Czas skierować się ku Wysowej. Pozostało mi dwie godziny do zachodu słońca. Tyle też czasu zajmie mi droga powrotna, tym razem niebieskim szlakiem granicznym. Staram się zejść jak najszybciej, by móc następnie w miarę sprawnie pokonać Obycz (788 m n.p.m.). Wędrówkę utrudnił mi tutaj coraz silniej padający deszcz. Zrobiło się zimno i mokro, na szczęście jednak ubrałem się przyzwoicie, wiedząc że pogoda w dniu dzisiejszym jest bardzo fałszywa. Nadmienię tutaj że wybierając się w góry, musimy pamiętać o tym iż odpowiednie przygotowanie to podstawa. Nikt przecież (no może poza nielicznymi wyjątkami, które lubią być zaskakiwane i szukają przeciwności, by móc je zwalczyć i hartować w ten sposób ducha) nie chciałby, aby wędrówkę która ma być przyjemnością, przerwała ulewa, nawałnica, burza z piorunami. Zwał jak zwał wiadomo, o czym mówię. Sprawdzenie prognozy to podstawa, i choć wydaje się to trywialne, spotykałem się z przypadkami, gdzie pomimo prognozowanego załamania pogodowego turyści wyglądali na kompletnie zaskoczonych warunkami na szlaku. Faktem jest, że w górach aura lubi zmieniać się bardzo szybko, ale gdy zapowiadają deszcze, lepiej im zaufać i albo przełożyć wyprawę na inny termin lub też ubrać się odpowiednio by zapewnić sobie jak największy komfort podczas wędrówki. Internet ułatwia zadanie, na portalach jak http://www.meteovista.pl , z którego ostatnio korzystam i sprawdzam prognozę najpierw z 14 dniowym wyprzedzeniem, a później śledzę zmiany na bieżąco. Taka zasada na pewno zawsze sprawdzi się i warto jej zaufać.

Idę przez pewien czas szlakiem żółtym i niebieskim jednocześnie, lecz gdy minąłem w końcu wspomniany przed chwilą szczyt, po około kwadransie ścieżki rozdzieliły się: żółty na prawo, niebieski na lewo. Dalej kierować się będę tym drugim, lecz do pewnego tylko momentu …

Dość długo schodziłem w dół, przeważnie drogą przez las. W między czasie deszcz ustał i wypogodziło się nieznacznie. W końcu przy oczku wodnym powstałym chyba w wyniku pracy bobrów, ścieżka z niebieskim oznaczeniem odbiła w prawo, podjąłem tu decyzje że pójdę w drugą stronę i do Wysowej trafię przez dawną łemkowska wieś Blechnarkę. Ten wariant uważam za wiele ciekawszy i chyba również krótszy. Trochę jestem już zmęczony jednak ostatnie kilometry pokonuję uważnie rozglądając się wokoło…

Blechnarka to piękna wieś, zadziwia mnie wciąż mimo wielokrotnego przemarszu przez jej mały światek. Napiszę już o niej jednak innym razem…

DSC05214 DSC05216

Tekst i zdjęcia : Tomasz Gołkowski

Jeśli lubisz tematykę Beskidu Niskiego, spodobał Ci się wpis, kliknij Tutaj – znajdziesz tam pod tekstem więcej artykułów dotyczących tych gór. Zapraszam serdecznie

Share Button

17 komentarzy do “Wyprawa na Jaworzynę Konieczniańską

  1. Maria z Pogórza Przemyskiego

    Zaczarowany Beskid Niski, imponująca puszcza karpacka, zawsze maszerujesz sam przez te pustkowia? pozdrawiam.

    Odpowiedz
    1. Tomasz Autor wpisu

      Witaj Mario
      Generalnie lubię towarzystwo, ale wyprawy w góry przeważnie realizuję sam. Jutro mam nadzieję jednak na wypad do Rumunii może z dwiema dodatkowymi osobami 🙂
      Pozdrawiam 🙂

      Odpowiedz
      1. Maria z Pogórza Przemyskiego

        O, to czeka nas rarytasik w postaci relacji rumuńskiej, już jestem ciekawa, w które rejony zawitaliście; pozdrawiam.

        Odpowiedz
  2. jacek przewodnik świętokrzyski

    Panie Tomku to wielka przygoda spotkać zwierzaka w lesie w górach ale ten młody lisek bardzo sympatyczny zwierz. Tak mu z oczu dobrze patrzy taki zainteresowany spogląda przecież na Pański aparat fotograficzny.Mały młody lisek Witalisek bo o takim lisku napisał piękna bajkę dla dzieci Jan Brzechwa.Oby liski i sarenki stawały na Pańskiej drodze w górach nie daj Boże wilki czy niedzwiedzie, jacek

    Odpowiedz
  3. jacek przewodnik świętokrzyski

    Gdy ja przemierzałem Beskid Niski w 1967 roku/ ach jak ten czas lec/i to na Kozim Żebrze była jeszcze sprawna wieża triangulacyjna, z której to wieży wykonywano pomiary geodezyjne /triangulacja / w latach / pięćdziesiątych a widok z niej był przedni ja chyba mam zdjęcia tej wieży bo my jako przyszli geodeci nie odpuściliśmy żadnego triangula .Raz było tak. że jak cała ferajna weszła na wieżę po drewnianych drabinkach 10 osób to wieża zaczęła trzeszczeć i w pełnym strachu , migiem wszyscy zaczęli z niej zchodzić. Mam parę tych zdjęć to ja je prześle do Pana Tomka. To będzie taki ciekawy przyczynek do krajobrazu naszych gór . Dzisiaj takiej wieży już nie uświadczysz , młodzi turyści już nie wiedzą co to jest triangul.Pozdrawiam jak zwykle miłośników górskich szlaków.

    Odpowiedz
  4. Libetias

    Piękne zdjęcia. Do tej pory byłem przekonany, że dzikie konie to już przeszłość, lub co najwyżej można je spotkać gdzieś na stepach w Azji, a tu proszę. No może nie całkiem dzikie, tylko półdzikie, jednak i tak dla mnie to nowość.

    Odpowiedz
    1. WRYTRA

      Witam,
      te konisie nie mają w sobie ani grama dzikości 🙂 To konie, które w większości chodzą pod siodłem lub kiedyś chodziły. Większość z nich, to matki ze źrebakami. One cały dzień pasą się na łąkach, a na wieczór zganiane są do specjalnej zagrody gdzie są pojone. Codziennie jest sprawdzany ich stan zdrowia. Za rok też tam się będą pasły, ale w 90 % inne osobniki, które będą miały młode, a obecne wrócą do pracy pod siodło.

      Odpowiedz
      1. Tomasz Autor wpisu

        Witam
        Zgadza się ale te zwierzęta żyją niemalże na wolności więc można określić mianem półdzikie. Maja po prostu wolność której brakuje innym zwierzętom hodowlanym
        Pozdrawiam 🙂

        Odpowiedz
        1. WRYTRA

          Wolne, to lepiej brzmi 🙂 Dziki, ani półdziki koń nie przyjdzie do człowieka jak zawoła się jego imię. Ale prawda jest taka, że są to bardzo szczęśliwe jednostki. Natomiast jeżeli ktoś ma ochotę zobaczyć bardziej dzikie konisie, to zapraszam do Gładyszowa. Tam pod lasem pasie się stado młodych ogierów, które faktycznie nie często widzą człowieka. Pozdrawiam z Gładyszowa i Regietowa 🙂

          Odpowiedz
    2. Tomasz Autor wpisu

      Witam
      Wrytra ma rację że zwierzęta te nocują w zagrodzie. Patrzac jednak na nie w ciągu dnia, mamy wrażenie ze żyja jak dzikie zwierzęta, maja po prostu dużo wolności.
      Pozdrawiam 🙂

      Odpowiedz
  5. Duśka

    Witaj Tomku 🙂 Rejon, w który dziś mnie zabrałeś jakoś tak mroczny… pewnie to wina pogody. Lisek jest przepiękny, aż chce mi się go pogłaskać po nosku, ale przez monitor jakoś tak nie mogę 😉 Patrzył tak na Ciebie, jakbyś był atrakcją na jego szlaku 😉 Udanego wyjazdu do Rumunii i jak to tam mówią: „Drum Bun” 🙂 Pozdrawiam Cię serdecznie 🙂

    Odpowiedz
  6. Andrzej Tabor

    Witam Tomaszu – dawno już nie czytałem Twoich ciekawych opowiadań z karpackiego lasu…
    Pan Jacek przewodnik świętokrzyski jest mi wiekowo zbliżony, więc powiem tak – w r. 1971 wieża triangulacyjna stała również na szczycie Magury Małastowskiej i bez problemu można było tam wejść. Natomiast w r. 1972 byłem na Rotundzie i tam również był trianguł – udano mi się wejść tylko na pierwszy pomost i zrobić zdjęcie z kolegą, z którym byłem – dalej już nie wchodziliśmy, z uwagi na trzeszczącą całość.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.