Jacek Grzybała – człowiek pamiętający magiczne Bieszczady z lat sześćdziesiątych XX wieku , aktualnie emeryt ale pracujący na Politechnice Świętokrzyskiej w Kielcach jako starszy wykładowca, z wykształcenia mgr inż geodeta absolwent AGH, dyplom 1970 r. członek PTTK od 1962 r. Przewodnik świętokrzyski od 1971 r. posiada małą złotą GOT i małą srebrną OTP. ma również srebrną Odznakę Honorową PTTK. Pan Jacek zgodził się na opublikowanie swych wspomnień na łamach mojego bloga, za co mu serdecznie dziękuję. Poniżej zamieszczam tekst Pana Jacka dotyczący bieszczadzkich klimatów sprzed lat, oraz starą fotografię.
Autor Jacek Grzybała na schodach poczty w Wetlinie lipiec 1968 r.
W lipcu 1968 roku będąc studentem AGH Wydział Geodezji Górniczej z kolegą z roku , a obecnie prof . Politechniki Świętokrzyskiej dr. inż. R. Florkiem zorganizowałem grupę rajdową w Bieszczady. Było to w ramach rajdu drogowców i transportowców oddział w Rzeszowie.W czasie pobytu w Ustrzykach Górnych w dolinie Wołosatego miałem takie ciekawe zdarzenie. Baca z Bukowiny Tatrzańskiej wraz z 3 juhasami wypasał redyk owiec , a bacówkę miał blisko naszego biwaku przy samej drodze prowadzącej w górę doliny potoku Wołosaty. Nasza grupa rajdowa spała w namiotach a ponieważ lało nie miłosiernie 2 dzień i zaczęliśmy już w nich pływać, ja sam postanowiłem coś zrobić, Udałem się do bacy z prośbą czy nie można by się u niego w bacówce trochę ogrzać i wysuszyć Baca odrzekł: czemu by i nie mówi ,siadajcie panocku o tu na tej desce . Usiadłem nogi podkurczyłem , watra się paliła było całkiem ciepło i przyjemnie odzienie szybko schło.Po pół godzinnej rozmowie do szałasu przybył z pola jeden z juhasów., Bardzo bolała go szyja , ale też do pierwszej kategorii czystości trudno było ją zaliczyć Spojrzałem i ogarnęło mnie przerażenie.Wielki ropień około 1 cm cały czerwony bardzo niebezpieczna sprawa , bo jak co to stan zapalny powyżej szyi i blisko mózgu.Pomyślałem trzeba działać , więc udałem się do namiotu po apteczkę w jaką wyposażyła mnie moja mama mgr farmacji. Od razu zabrałem maść ichtiolową w tubie i maść pencylinową oraz bandaż i samoprzylepny plaster.Odbyło się leczenie juhasa .Przemyłem wodą utlenioną okolice ropienia a potem maść ichtiolowa i odpowiednie zabezpieczenie plastrem i bandażem. Wieczorem zmiana opatrunku i tak samo rano .Ulga , która nastąpiła wieczorem była bardzo wyraźna , baca mówi wiesz co masz śpiwór swój to tu możesz spać na tych deskach koło watry. Zostałem. Było twardo ale sucho i ciepło, to wielki plus.Rano zmiana opatrunku a wieczorem tylko nowa maść pencylinowa ,wiadomo antybiotyk musi pomóc,I oto w tym momencie juhas rzekł teraz ty będziesz spał na moim wyrku a ja pójdę na siano na strych. To wyro juhasa to była zwykła skrzynia z podnoszonym wiekiem ,a w środku cały jego majątek. Naczynia do obiadu i kolacji zapasowa odzież i obowiązkowo strój odświętny na niedziele do kościoła.Po dwóch dniach naszej znajomości i mego pobytu w bacówce stary baca rzekł do mnie Umiesz liczyć ?. Mnie jako że byłem po trzecim roku studiów geodezji gdzie raczej dużo jest liczenia i różnych rachunków po prostu zatkało . Nie wiedziałem co powiedzieć.Po chwili odpowiedziałem krótko ale stanowczo , tak umiem.Co do mych studiów żadnej informacji w tym kierunku. I tu nastąpiła ciekawa rzecz.Baca wyjął ze swojej skrzyni dwie karteczki na jednej były kolejno napisane następujące liczby 12365 i na drugiej 34675 ,A teraz policz to ile to jest,Ja oczywiście wykonałem to skomplikowane zadanie czyli sumowanie.Kulminacja zdarzeń nastąpiła dopiero teraz. Baca sięgnął po trzecią karteczkę i przyłożył ją do tej sumy policzonej przeze mnie.Pomyślał chwilę, pokiwał głową i stwierdził – jest dobrze, zgadza się rzekł.Mnie w tym momencie olśniło co jest grane i co to są za sumy i czego one dotyczą.Tu nastąpiła przerwa baca poszedł do swojego biura. Te kilkadziesiąt tysięcy to była kwota pieniędzy jaką miał otrzymać baca za dostarczoną do Spółdzielni Mleczarskiej w Rymanowie bryndze, ser owczy i oscypki .Jako że był to dopiero lipiec a , więc pracowali na halach od maja 3 miesiące, niezły zarobek pomyślałem.Na tym jednak nie koniec . Baca wrócił i przyniósł jeszcze dwie karteczki a na nich następujące zapisy: 34567 i 49345, a teraz policz i to. Pomyślałem po sprawdzeniu , że umiem liczyć i nie jestem oszustem, dostałem nowe zadanie przecież nie będę spał za darmo 2 dni w bacówce.Po sumowaniu wyszło trochę ponad 80 tysięcy złotych i w tym momencie zakręciło mi się w głowie. Przecież to razem z poprzednią kwotą dobrze ponad 100000.00 niezła suma, ja takiej forsy jeszcze w życiu nie widziałem. Była dopiero połowa wypasu .Redyk pozostawał na halach do końca września, w październiku powrót do Bukowiny, Teraz tą kwotę należałoby jeszcze potraktować współczynnikiem x 2 … Taka oto była moja praca w Bieszczadach na stanowisku przypadkowego głównego księgowego.
Po wszystkich obliczeniach , które skończyłem późnym popołudniem pozostała ostatnia noc do przespania na słynnym bacowskim wyrku. Następnego dnia tj w sobotę przed południem nasza grupa rajdowa opuszczała już Ustrzyki Górne ale to było w samo południe .Wczesnym rankiem odbyła się mała ceremonia a raczej obowiązek jaki miał spełnić najstarszy z juhasów względem swego szefa czyli bacy
Ja byłem przy tym obecny a było to golenie bacy przed zbliżającą się niedzielą.
Baca usiadł na progu , nabił tytoniem fajkę i zapalił pyk z fajeczki pyk z fajeczki a tym czasem juhas miał pełne ręce roboty. Czynność pierwsza to wypięcie swego skórzanego paska od spodni i zawieszenie go sprzączką o duży gwóżdż wbity w drewnianą belkę bacówki .Potem brzytwa w ruch i ostrzenie brzytwy na tym pasie. Raz od siebie drugi raz do siebie i raz lewą stroną brzytwy a za chwile prawą stroną brzytwy Po takich 20 ruchach brzytwa ostra , gotowa do pracy. Pozostało przygotowanie pędzla , miseczki metalowej na wodę i oczywiście mydła do golenia takiego w postaci kostki – walca. Woda wiadomo, musiała być ciepła , ale nie za gorąca aby nie oparzyć twarzy szanownego bacy. Po zamoczeniu pędzla w wodzie obmyto całą twarz bacy , potem mydło na pędzel i gdy piana była odpowiedniej wielkości zamydlono oba policzki. Ja cały czas przyglądałem się tej czynności z wielkim zaciekawieniem stojąc obok i ani mru mru. Kulminacja golenia nastąpiła za chwile , gdy juhas wziął w swoją rękę naostrzoną brzytwę. Na początku golenie policzek i zbieranie piany przy naciągniętych policzkach ruchem góra dół, dól góra.Za chwilę nastąpiła przerwa by po chwili rozpocząć golenie od szyi do żuchwy. Tego było już za wiele , na moment zamknąłem oczy pomyślałem , juhas zarżnie swego bacę niczym owce na uboju.Wszystko przebiegało prawidłowo czynność całą powtórzono jeszcze raz i baca został ogolony. Pozostało jeszcze użycie wody pogoleniu a następnie małej ilości kremu Niwea. Niestety nie wpadłem na pomysł aby zrobić chociaż 4-5 zdjęć z takiego rytuału.
Tekst i zdjęcia: Jacek Grzybała
Budujące ze istnieje tyle ludzi z pasja uwielbiam czytać takie opowieści. Pana blog jest bardzo interesujący i dobrze ze nie boi się Pan publikować artykułów innych ciekawych ludzi . Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością na kolejne wpisy.
Witaj Aniu
Jeśli będzie okazja i coś mi się spodoba to oczywiście opublikuję to u siebie. Autor tego wpisu Pan Jacek Grzybała, to doświadczony górski przewodnik, który ma wiele do powiedzenia na temat gór. Tacy ludzie będą zawsze mile postrzegani na blogu.
Pozdrawiam serdecznie
Bardzo przyjemnie się czytało to wspomnienie, szkoda tylko, że nie wysłuchałam tego przy góralskiej watrze 😉 Chodząc po górach mam wrażenie, że ten świat bardzo się zmienił, kiedyś rajdy były częściej organizowane, przypadkowe spotkania w górach owocowały przyjaźniami na całe życie. Miło jest posłuchać o dawnych niedawnych dziejach. Pozdrawiam z nowym tygodniem 🙂
Witaj Dusiu
Kiedyś rzeczywiście ludzie chyba łatwiej się integrowali, dziś każdy żyje w swoim świecie, ale przecież wciąż w górach spotykam wspaniałych ludzi i wiem że kiedyś w przyszłości my ludzie gór będziemy mieli co wspominać. Przynajmniej mam nadzieję że tak się stanie
Pozdrawiam serdecznie 🙂
Nie ukrywam, że z łezką w oku czytałam wspomnienia Pana Grzybały. Inny świat, który przypominał mi obozy harcerskie w Bieszczadach w ramach ” Operacja Bieszczady 40″. Też wtedy spotykało się niezwykle ciekawych ludzi, którzy częstowali harcerzy pysznym zimnym kwaśnym mlekiem, pajdę wiejskiego chleba i opowieściami. Dziekuje Tomaszu, za przybliżenie nam wspomnień Pana Grzybały, człowieka , tak bardzo związanego z dawnymi Bieszczadami!!
Witaj Nelly
Ciesze się że te wspomnienia znajdują uznanie. Znaczy to że częściej i z ochotą będę mógł publikować artykuły Pana Jacka.
Pozdrawiam serdecznie 🙂
Nie trzeba aż tak daleko sięgać. Wystarczy cofnąć się do początku lat 90 aby zobaczyć piękne Bieszczady a nie to co teraz
Witaj Piotr
Niestety trzeba pamiętać że świat idzie do przodu, rozwija się. Nawet Bieszczady muszą się zmieniać, aby ludzie mieszkający tam mogli normalnie żyć. Będę bronił Bieszczad. Na tle wielu innych pasm górskich w Polsce, są to wciąż miejsca dzikie i mało zamieszkałe. Gdy wyjdziemy na większość szczytów w innych pasmach beskidzkich, roztacza się z nich widok na doliny pełne domów i dróg. Wyjdźmy na Caryńską, Tarnicę, i inne szczyty połonin, zobaczymy tylko rozległe puste przestrzenie. Jedynie turystów jest więcej niż dawniej. Jednak rozumiem doskonale że większość z nas chciałaby tego czym były te góry 30, 20 a nawet 15 lat temu. Trzeba Piotrze też pamiętać o tym, że przed wojną te góry były naprawdę zamieszkałe, społeczność rusińska w czasie akcji „Wisła” została wysiedlona, więc nie ma co mówić o zniszczeniu dzikości tych gór w ostatnich latach, gdyż dawniej, przed wojną były również naprawdę ludne i gwarne.
Pozdrawiam serdecznie
Tak się golił mój dziadek, i ojciec, coniedzielny, poranny rytuał z namydlaniem twarzy, a potem zdejmowanie piany razem z zarostem; uwielbiam takie wspomnienia z nie tak dawnych znowu Bieszczadów, moje sięgają początku lat 80-tych, a więc już prawie cywilizowane; pozdrawiam serdecznie.
Witaj Mario
Dla mnie z kolei to ciekawostka, takie golenie. Chciałbym na pewno jednak je zobaczyć w realu. Moje Bieszczady to dzieciństwo, czyli koniec lat 80 – tych i mimo że sporo się zmieniło to jednak uważam że magia wciąż trwa.
Pozdrawiam serdecznie 🙂
Drodzy czytelnicy mojeo pierwszego wspomnienia dziękuje za tak pozytywną ocenę już mam napisane na brudno następną część a więc przejazd całego Rajdu koejką bieszczadzką z Rzepedzi do Cisnej w 1965 roku a więc zaraz po mojej maturze będa zdjęcia kolejki będzie i zabawa na Balnicy na stacji kolejowej a potem oddzielnie napiszę historie Poczta Bieszczady ze zdjęciami około6 sztuk mokrobus nysa trasa poczty to Ustrzyki Dolne Ustrzyki Górne Lesko co woziła kiedy przyjezdzała co się nadawało nawet tlegramy maszt był stawiany w ciagu 5 minut i telegram był nadawany w świat to były czasy jezdził też sklep spozywczy obwożny i kochani to było 50 lat temu ja też mam łzy w oczach jacek grzybała.
Drodzy Czytelnicy ja już wysłałem Panu Tomkowi 2 następne artykuły o kolejce i o poczcie będą lada moment do poczytania wysłałem też zdjęcia 5 dotyczy kolejki a 7 poczty .Zachęcam do czytania i wpisywania swoich uwag i spostrzezeń przyznaje szczerze że te uwagi to dla mnie wielka frajda i radość gdy czytam.Pozdrawiam wszystkich kochajacych góry,
Otworzyłem album ze zdjęciami z rajdu z 1967 roku Beskid Niski od Beska przez Dukle , Iwonicz ,Bodaki Magurę Małastowska, Magurę Wątkowską górę Rotunde aż do mety czyli Wysowa.Była też przegoda i rytuał porannej pobudki za pomocą trąbki pocztowej i co stało się z tą trąbką .. a kto ją uratował i nam zwrócił.Będzie o odwiedzinach w Hyrowej koło Dukli u Łemków i poczestunku .Będzie o znajomości z profesorem mechaniki Politechnik Lwowskiej a w latach 60 dziesiatych Politechniki Wrocławskiej,Mam już schemat zabieram się za pisanie za 2-3 tygodnie prześlę materiały do Pana Tomka .Pozdrawiam jak zwykle wszystkich kochających góry, jacek
TOMEK to genialny pomysł z tymi reminiscencjami , to będzie najlepszy blog o górach, który w swoim temacie będzie miał artykuły czas terażniejszy i czas przeszły czyli /lata minione / .Dziękuje za tak wspaniały pomysł i ten dział w tym temacie. Czytelnicy TOMASZ ma już wspomnienia z BIESZCZAD na trasie Komańcza-Wetlina -Ustrzyki Górne z 1955 roku a więc 60 lat temu, a to jest za moją przyczyną .Prosze poczekać będą na blogu niedługo polecam .